poniedziałek, 24 marca 2014

Oziębła wiosna.

Mogłabym was ogrzać ciepłem słów przeróżnych przemyśleń. Strzepać śnieg z samotnych dni i obudzić wiosnę w sercach w te mokre dni, które tak szybko zalały termometr endorfin. Trudno było nie rozpocząć weekendu uśmiechem, gdy ogrzał nas cudownymi 25 stopniami. Ludzie wykluli się ze swoich skorup i wyszli z głową zwróconą do słońca.

Obniżyłam szyby auta, wystawiłam rękę na zewnątrz, wybijając nią rytm na dachu. Obserwowałam namnażające się delikatne piegi pozytywnych myśli na moich ramionach, czole czy nosie. Zaparkowałam na starym osiedlu, przy rozpadających się kamienicach i usiadłam z książką w uroczej kawiarni na przepysznej kawie, zagryzając ją smacznym ciastem. Podzielność uwagi sprawiała, że jednocześnie napawałam się widokiem dziecka biegającego po chodniku, ludziach prażących się na trawie, wszechogarniającej przyjaznej atmosferze ludzi i ich uprzejmości. Następnie ruszyłam na spotkanie z osobą, która wiedziałam, że doprowadzi mnie do szczerego śmiechu. Jednocześnie mając okazję posiedzieć w spokoju i popatrzeć na otaczającą nas rzeczywistość, ponapawać się zapachem i szumem drzew. Zapowiadał się weekend spędzony z rodziną, dostałam więc zakaz czytania książek. Udało mi się czasami uciec od gwaru rozmów o niczym, rodzinnej zawiści wiszącej jak zawsze w powietrzu, w świat książki. Nazajutrz szwagier uratował mnie od zgiełku i pojeździliśmy na rowerze, a on pokazywał mi miasto od strony, której go w ogóle nie znałam. Widziałam niesamowite spowite drzewa, budzącą się zieleń, niesamowite budowle, opuszczone domy, pola otwartych możliwości. Komentowaliśmy i zachwycaliśmy się wspólnie wieloma rzeczami. Czas płynął nieubłagalnie i żadne z nas nie chciało wracać do tego rodzinnego galimatiasu. Przy rodzinie, siebie chowam w siebie, zatem gryzłam się w język, pomagałam siostrze w przygotowaniach, słowem wzorowa siostra, córka, ciocia, kompanka. Mimo niesprzyjającej już w niedzielę pogody, zabrałam rodzeństwo w przyjazne miejsca  by spróbowali i nowych smaków i miejsc.

Bo wiosna sprzyja rozkwitowi wszystkiego. Przyroda działa na nas inspirująco. Chcemy wszystkiego bardziej, intensywniej, wyraźniej, głośniej, czulej, ciszej. Ludzie wydają nam się nagle piękniejsi, gdy wyskakują z grubych ubrań. Kobiety są bardziej kobiece, sąsiad bardziej uśmiechnięty, ludzie stojący w korkach mniej zdenerwowani. Wiosną ludzie nie chcą tylko by otwierały się pąki drzew, ale ich serca również, a  po delikatnym rozkwicie, ktoś zamieszkał na tej użyźnionej glebie.

Jeździłam na tym rowerze, niby przepełniona zachwytem i radością wiosny, ale coś się czaiło za każdym drzewem. Czułam wiszący koniec czegoś, co się jeszcze porządnie nie zaczęło, coś, co kazało radości kurczyć się do korzeni, bo to jeszcze nie jej czas. Mam wrażenie, że koniec w moim życiu posiadł już swój własny zapach, jak perfum. Wiosna tego roku pierwszy raz mi ciąży, podkreśla samotną egzystencję.

"Po raz pierwszy w życiu było mi wiosną tak ciężko i samotnie. Już wolałbym trzy razy z rzędu przeżyć luty".

Mój węch nie pomylił znów zapachów.

Byłam gotowa, nieśmiało i niepewnie, ale powoli uchylałam serce, podlewałam drobnymi nadziejami. Chciałam być, a nie bywać, gotowa wiele włożyć siebie i dać z siebie, chciałam ufać i być osobą zaufaną, kochać i być kochaną, przytulać i być przytulaną. Znów źle się ulokowałam, zamiast rozkwitać, znów więdnę. Oczy podlewają się wbrew mnie, bo gdzieś w ich zakamarkach boleśnie im, że nie spojrzą prosto w Twoje, a to lubiły, usta nie spotkają się z Twoimi, a ramiona nie zamkną na Tobie, a było im tam dobrze, a nawet bezpiecznie.

"Wie pan, każdy człowiek ma jakąś potrzebę kontaktu z ludźmi, ale kontaktu nie przypadkowego, tylko jakiejś bliskości charakteru, myślenia, nastroju."

Tymczasem zostaje mi znów schować z powrotem do środka te wszystkie słowa, których Tobie nie wypowiedziałam, gestów, których nie wykonałam, uczuć, których nie okazałam, darów, którymi nie obdarowałam. Zabezpieczyć je hasłem niedostępności.

Zostają mi piosenki, słowa pobrzmiewające w uszach. Dlaczego chcemy kochać i byc kochanymi, a tak to sobie komplikujemy?



“I don’t want to judge
What’s in your heart
But if you’re not ready for love
How can you be ready for life?

So let’s love fully
And let’s love loud
Let’s love now
‘Cause soon enough we’ll die.”


Moja wiara mnie kiedyś zabije, mówię Wam. 

2 komentarze:

  1. A ja chciałam się pochwalić, że też już jeżdżę samochodem :) i teraz już rozumiem dlaczego to takie fajne :) btw. który Twój profil na fc jest ten docelowy? Ja się zbuntowalam przeciw facebookowi, ale po jakimś czasie poddałam się jednak ;) mogę Cię dodać? No nic, miłego dnia i miłego kierowania jeśli dziś jezdzisz też:) L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Kochana jakie wieki ja z Tobą nie rozmawiałam, zniknęłaś na tak długo! Ten facebook gdzie mam zdjęcie w okularach to mój dla znajomych, bo oślepłam i teraz nie poprowadzę bez;) bo tak nadal uwielbiam jeździc, no i do pracy codziennie muszę;)

      Usuń