piątek, 31 grudnia 2010

2010.

W ten rok wkraczałam z kimś, Sylwester był udany, ten będzie pierwszym samotnym od właściwie 6 lat? Jestem w stanie to przeżyc. Przeżyłam ten rok. Stoję tutaj i nie płaczę choc ktoś mnie rani.
Nazwac ten rok kolejką górską byłoby zbyt trywialne. Jego nazwac się nie da. Czy był fatalny? Pełen wzlotów i upadków? Czy to ja mam tak naprawdę co narzekac? To 10 kwietnia zginęło 96 osób w katastrofie lotniczej, tym rodzinom dopiero musi byc ciężko, spędzac pierwszego Sylwestra bez matki, żony, męża, ojca, córki, syna. Tym ludziom, którym woda zabrała domy i do dziś ich nie mają. Są większe tragedie ludzkie niż moje złamane serce, prawda?
Przecież to był udany początek roku, wchodzę w swój folder "Zdjęcia" i przypominam sobie co się działo. Tyle wspólnych spacerów, dzielonych chwil, urodzin, świąt. Nie jeżdzę nad zalew, nie szukam wspomnień. Nie rozpamietuję. Potem przyszedł ten felerny dzień, w którym jeden telefon zrujnował mi serce, psychikę i portfel, prawie wątrobę..Jadąc samochodem zastanawiałam się czy nie przystanąc na przejeździe kolejowym. Przez Ciebie chciałam nie byc, nie życ. Tego nigdy nikomu nie wybaczam. Zmieniła mnie na zawsze, uczyniła silniejszą, bardziej dumną, świadomą swoich mocnych stron. Wakacje spędziłam na zapijaniu, odbijaniu się od dna przy upalnych temperaturach. Moja ukochana siostra wyszła za mąż, a tydzień później dobra znajoma. Nigdy się tak dobrze nie bawiłam. Pewnego lipcowego dnia ktoś pokazał mi jak to jest byc prawdziwie kochanym, jak to jest byc docenianym. Wracam tylko do tych chwil. Reszta jest tylko tłem. Nie wracam do złych momentów tego roku, bo one są niczym. Ludzie, którzy mnie zranili nie zasługują na uwagę. Przed Świętami dla spokoju sumienia chciała przeprosic i uzyskac przebaczenie. Przeprosiny przyjęte, wybaczenie to zbyt wielki wymóg.
W pracy uzyskałam wyższy stopień awansu zawodowego. Nikt tego ze mną nie dzielił, nikt nie pojął ile w to w pracy włożyłam i jak świetnie wypadłam na egzaminie. Dostałam znaczką podwyżkę, jestem z siebie dumna. Pracownicy bardziej szanują, mniej dokuczają. Dzieci są cudne, kradną serce każdego dnia.
Just gonna stand there and watch me burn? Tak sobie myślę o moich piosenkach roku, które mi towarzyszyły, odzwierciedlały najbardziej moje uczucia. Tak właśnie się czułam. Wy stoicie z boku i patrzycie jak się spalam, a zaraz potem tonę we własnych łzach. Brano, brano, zabierano, nie oddawano. Potem żądanie powrotu i żałowanie. Ja mówię NIE. Nie daję siebie nikomu, nie oddam za darmo, za nic, odrobinę uwagi, nie posłucham tęsknot serca. Nauczyłam się w końcu kochac siebie. To jest mój sukces tego roku. Nikt mi tego nie odbierze i tym podsumowuję swój rok. Kochaj siebie, a może pewnego dnia pokocha Cię ktoś inny. Wybierze Ciebie, nie tą, tamtą, nie zdradzi, zatroszczy się właśnie o Ciebie, bo czekała na Ciebie całe życie, ale o tym nie wiedziała, ale teraz już nigdy Cię nie puści..

Jak spędzam Sylwestra? Z przyjaciółkami, które są ze mną od zawsze u mnie w domu. Zrobimy sobie dobre jedzenie, pośpiewamy głośno, potańczymy, będziemy się smiac aż łzy nam popłyną i brzuchy będą bolec. O północy przytulimy się, powiemy jak bardzo się kochamy i podziękujemy sobie nawzajem, że jesteśmy. Po północy może pozwolę się pocałowac noworocznie, bo gdzieś niedaleko jest ktoś, kto tego chcę. Właśnie mnie. Dlaczego w Nowy Rok nie wkraczac z uśmiechem?
Tak więc dziś pijemy za błędy i sukcesy tego roku. Jeśli uważacie go za nieudanego to życzę Wam byście dziś spojrzeli na niego z dystansem, a na ten nadchodzący z nadzieją. Na przekór sobie, światu i wszystkim bawcie się, zapomnijcie o świecie. Na ten Nowy Rok wszystkiego co najlepsze;* ! I dziękuję wszystkim tym, którzy dzięki temu blogowi pojawili się w moim życiu, podtrzymywali na duchu, po prostu byli i są...Wy wiecie kim jesteście:) :*

wtorek, 28 grudnia 2010

kto tam? kto jest w środku?


Jest tam jeszcze ktoś prawdziwy?
Ludzie powinni miec okazję powiedziec co czują. Pocałunek, trzymanie za rękę, spojrzenia, seks nie są w dzisiejszym świecie już żadną formą zobowiązania. Ostatnio czuję się jakbym na czole miała wypisane " czaso-umilacz ". A ja szukam czaso-wstrzymywacza, który da ludziom chwilę się zastanowic nad tym, co wyprawiają. Szukają dowartościowania, rozrywki, uwagi? Wezmę od Ciebie co mi potrzebne, potem wrócę do domu do łóżka, gdzie druga jego połowa jest już zajęta. A ja do swojego, w którym czeka tylko kołdra.
Ludzie powinni miec okazję powiedziec co czują. Wszystkie te filmy, piosenki są powodem cierpień. Szukamy wzorców, usprawiedliwień, porad wszędzie gdzie się da. Na półkach księgarni mnóstwo poradników jak życ. Czy nawet tego już nie umiemy? Dlaczego potrafię tak płakac na filmie czy przy piosence, paru brzmieniach gitary, skrzypiec czy fortepianu? Bo ktoś wyśpiewał, zagrał, wypowiedział to, co ja czuję lub bym chciała by ktoś poczuł. Tak więc dziś po raz kolejny podcinam sobie żyły dźwiękami, słowami, które wypatrują zmiany w życiu, której pragnę.
Dlaczego nie mówimy, co czujemy? W sklepach mamy kartki na każdą okazję, które mają za nas wypowiedziec słowa . Dlaczego obcy mają wkładac nam słowa w usta? Dlaczego ludzie zamiast byc szczerymi wolą wstawic piosenkę na facebooka, która ma trafic do wybranej osoby? Ludzie zamiast powiedziec co ich interesuje, zamieszczą to w rubryce "zainteresowania". Zamiast powiedziec co czują, zamieszczą to w statusie lub zacytują kogoś, by zrobił to za nich. Dodamy zdjęcia z imprezy, by wyzwolic zazdrośc lub zainteresowanie. Wstępujemy do różnych grup, by pokazac nasze poglądy, poczucie humoru. Będąc w związku mamy obowiązek to zaznaczyc, bo druga połówka się obrazi. Mamy siebie oznaczac jak metki przy ubraniach albo bydło. A potem nagle zaboli, gdy status związku zmieni się na "wolna". Nikogo za to nie winię, bo właściwie, gdy nie mamy prawa lub sposobności to lepsza taka forma komunikacji niż żadna. Tak to my, dzieci facebooka. Sama nim jestem. Ale gdzie jest ktoś prawdziwy? Kto oprócz smsa, statusu czy zaczepki na facebooku powali na kolana prawdą? 
Po prostu domagam się prawdy.
chciałabym móc zanurzyć głowę
w strumieniu twojej świadomości
bezpowrotnie
chciałabym przez judasze oczu
twoich łagodnych
spojrzeć
kto tam? kto jest w środku?

śpiewam żal
ciężar słów
które więzi krtań

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Święta z Nikim.


W tym roku święta spędzę z Nikim. Nikt masz bardzo ciekawe imię,wiesz? Nie widziałam Cię od 6 lat. W tym czasie zastępował Cię Ktoś. Święta w zeszłym roku wyglądały zupełnie inaczej. Dzisiaj wynosząc śmieci przypomniał mi się Ktoś, bo Ktoś kupił mi ten kosz, bo ja nigdy nie miałam czasu podjechac do miasta. O tej porze w zeszłym roku z Ktosiem pakowałam prezenty dla rodziny i byłyśmy wtedy naprawdę szczęśliwe. W pierwsze święto Ktoś siedział z nami przy stole i dzielił opłatkiem.  W tym roku miejsce przy stole zajmuję Nikt. Nikt jest bardzo cicha. Na moje słowa odpowiada głuchym echem. Nie przytrzyma wstążki by pomóc zawiązac nią prezenty. Nikt nic mi nie podaruje. Nikt nie pomogła w zakupach świątecznych, nie wzięła na spacer po mieście. Nikt nie pojawi się w tym roku na Święta, bo nie istnieje. Choc Nikt jest okropnie chłodna, nie boję się jej. Nie jest mi potrzebna do rozniecenia minimalnej radości ze Świąt.
Czym lub Kim są dla mnie Święta w tym roku? To ta piosenka sięgająca dna mojej duszy, to ten płomień ze świeczki oświetlający klawiaturę. To ta duma, że wypłynęłam po drugiej stronie rzeki bez pomocy Kogokolwiek. To moje spojrzenie w górę na lampę uliczną i powolnie spadający śnieg, który uspokaja tęsknoty serca i przypomina, że tak jak błogo opada ten śnieg, tak moje życie powoli się uspokaja. Na co dzień ten śnieg mnie nie urzeka, bo utrudnia dojazdy do pracy i sprawia, że średnio raz na tydzień wpadam w poślizg:P Ale, gdy któregoś dnia wyszłam z pracy wykończona i zniechęcona, że trzeba będzie znowu odśnieżac autko, to znalazłam na nim kilka serduszek namalowanych palcami przez uczniów. Skradli mi serce i dodali kopa energii:) Małe gesty, małe szczęścia. Święta to namówienie taty by w tym roku obejrzał ze mną "To Właśnie Miłośc" w telewizji i jego końcowe stwierdzenie: piękny film córeczko. To wspomnienie jego łzy w oku, gdy w zeszłym roku oglądał ze mną Kevina Samego w Domu, to te chwile, które przypominają mi, że mnie kocha choc tak kiepsko się dogadujemy. Zasiądziemy przy stole Wigilijnym, cały dzień będziemy się kłócic i popędzac, mama będzie smutna, wieczorem wspomnimy zmarłych z rodziny i zrobi mi się znów piekielnie smutno. Sekundę, może dwie, będzie może nawet magicznie, po kolacji wszyscy rozejdą się w swoje strony i czar pryśnie. W Drugi dzień będziemy odliczac czas, by móc stwierdzic, że mama nie będzie zła, że otwieramy już whiskey;). Moje myśli już takie są, że wracają do przeszłości, więc na pewno obejrzę się na miniony rok i co pomyślę? Że był okropny, nieudany, pełen łez i rozczarowań? Zdradzona, zostawiona, porzucona, odzyskana, zepchnięta? Tak. Rozniecona, doceniona, zauważona, pocieszona, wsparta, przez kogoś kochana? Też. Rok zaczął się od planów wyprowadzki, zakończył na Niczym z Nikim. Ale jestem tutaj i stoję wysoko:). Mam dwie sprawne ręcę, więc prezenty zapakuję sama. Prezenty zawsze wybierałam sama, więc nie był mi potrzebny do tego Ktoś. Choc Ktoś mnie w tym roku nie przytuli i nie przyjdzie z życzeniami, to niespodziewanie puka do mnie ostatnimi dniami znów Nadzieja i dodaje sił i otuchy.

Wszystkim ludziom, którzy zostawiają tu ciepłe słowa,którzy są ze mną od początku, którzy pomagają mi poznawac siebie i tym, którzy konstruktywnie potrafią skrytykowac i skłonic do myślenia - chcę życzyc Wesołych Świąt z głębi mojego werterowego serducha:) Byście spędzili je w ciepłej, świątecznej atmosferze niezależnie od otaczającej Was rzeczywistości. Bo Święta to nie to, co możemy dotknąc, ale to, co możemy poczuc:)

poniedziałek, 13 grudnia 2010

wtedy nie ma zdrady, gdy wszystko jest zdradą.


"W miłości 'wierność' jest tak długo, jak długo w uczuciu jest ów czuły przypływ i odpływ niepewności, podejrzeń... Jak długo człowiek czuje, ze nie uwięził do końca w ramionach tego wroga, jakim jest kochanek. Istnieje, jak długo są dla siebie niebezpieczeństwem i niepewnością. Wtedy nie ma zdrady, gdy wszystko jest zdradą..."

"Nikt nie zdołał rozstrzygnąć, co bardziej popycha kobietę do niewierności: niemożność odmiany, czy swoboda, jaką by jej zostawiono w tej mierze."

"Jest się właściwie wiernym tylko w miłości nieszczęśliwej, gdyż odbiera ona chęć do rozpoczynania na nowo. "

Tak wiele jak ostatnimi miesiącami zastanawiam się dlaczego ludzie od siebie odchodzą, poddają się, nie walczą tak samo często nurtowało mnie pytanie dlaczego ludzie zdradzają?I gdy myślę o odpowiedzi to przychodzą mi na myśl te cytaty, bo w każdym jest ziarnko prawdy.
Zdradzano mnie tyle razy, że po czasie przestałam myślec, bo stało się to dla mnie już prawie nieodzowną częścia każdego związku. Nieprawda. Nie powinno byc żadną jego częścią, bo wierzę, że można nie zdradzac. A główną przyczyną jest po prostu nasze narcystyczne ego. Każdy z nas je posiada, nawet jeśli głęboko je chowa i mieni się altruistą. Dlatego tak bardzo lubimy komplementy, dlatego serce nam się grzeję, gdy słyszymy prosty komplement, gdy łechtamy miłym słowem nasze "ja". 
Gdy przychodzi dzień, w którym jesteśmy pewni partnera, kiedy wydaje nam się, że znamy już każdy jego chwyt, posunięcie, gdy czujemy, że "posiadamy" i "usiedliliśmy" bestię nasze wyzwanie, którym na początku było uwiedzenie kogoś, zostaje zakończone. W życiu wkrada się przerażające słowo "rytuna". "Pięknie dziś wyglądasz" po czasie przestaje brzmiec uwodząco. Bardziej zadowalają nas komplementy innych, niż ukochanej osoby. I czasami szukami sami, świadomie bądź nie, albo, nie wiedząc skąd, pojawia się ktoś w naszym życiu, kto przypomina o świeżości uczuc. I wtedy jesteśmy straceni. Dla mnie tu zaczyna się już zdrada. Gdy zaczynami szukac, gdy rozglądamy się, próbujemy łowic komplementy od innych. Tu zaczyna się prosta droga do piekła. Znaleźliśmy ten dreszczyk, tą niepewnośc. Zanim się obejrzymy każde zachowanie naszego partnera/partnerki zaczyna nas drażnic. To, że kiedyś wydawało nam się urocze to, że ktoś nerwowo obgryza paznokcie lub non stop poprawia włosy teraz urasta do rangi tiku nerwowego i działa nam równie bardzo na nerwy, aż pewnego dnia przy obiedzie krzyczymy: matko boska, przestań! Twoje włosy wyglądają dobrze, przestań się nimi bawic! I gdy nasze uszy usłyszą własny ton, będą miały ochotę zapaśc się pod ziemię. To pierwszy znak. Pewnego dnia lężąc wtuleni przed telewizorem, poczujemy, że cholernie nas drażni w jaki sposób dotyka nas partner. Nagle wydaje nam się to tak rutynowe, znane i powszednie, że wstaniemy i wyjdziemy pod pretekstem pójścia do łazienki, a tak naprawdę chcecie uniknąc kolejnego wybuchu. 
Czasami to naprawdę nie nasza wina. Czasami myślę tacy już jesteśmy. Każdy człowiek wymaga uwagi. Czasami wydaje nam się, że tej uwagi od drugiej strony już nie dostajemy, dlatego pragniemy zobaczyc czy nie dostaniemy jej  gdzie indziej.
Potem przychodzi kolejne wytłumaczenie: Ograniczasz mnie, nie doceniasz mnie, nie zauważasz - to znajdę kogoś, kto MNIE zauważy. Albo też, jak w moim przypadku ostatnio, pozostawiałam za dużo swobody. Ufałam, chciałam pokazac, że ufam, bo naiwnie wierzyłam, że człowiek nie może byc tak zepsuty, by to wykorzystac, ale raczej docenic. Ale nie, są ludzie, którzy swobodę jaką dostają wykorzystują dla siebie. Nie pytałam kto piszę, nie zaglądałam do telefonu, nie zabraniałam spotkań. A niepytanie, pozostawia mnóstwo miejsca na kłamstwa. Potem już tylko strach przed potwierdzeniem własnych obaw sprawia, że nie pytamy i tkwimy w odchłani pomiędzy prawdą a kłamstwem.
A potem przyszedł powód ostatni. Tak wiele razy mnie raniono, zdradzano i mi nie wychodziło, że mimo tego, że nie byłam w pełni szczęśliwa i mogło mi przyjśc do głowy spróbowac z kimś innym, bo wiedziałam, że może byc ktoś lepszy, to tego nie robiłam. W głębi dlatego, że tak mnie zmęczyło szukanie i nietrafianie w szczęście, że postanowiłam już nigdy nie szukac dalej tylko pracowac jak wół nad tym, co mam. Poległam. Pracowac trzeba we dwójkę, a nie pojedynkę. W bitwie pomiędzy lustrem a sobą zawsze przegrywam. Po zbitym lustrze mam nie tylko pocięte dłonie, ale i całe serce i duszę.
Mimo tego ciągle wierzę, że są ludzie, którzy potrafią wytrwac i zawalczyc, a jeśli nie to rozstac się z pozostawieniem szacunku między sobą. Gdy zdradziła mnie 10 razy, przestałam dalej liczyc. Gdy zdradziła na moich oczach, wybiegłam rycząc. Głupia wróciłam. Gdy następna w złości przez telefon wyznała: byłam na Ciebie zła, zerżnęłam ją, używam takiego słowa, bo tym to było". Odłożyłam słuchawkę z odruchem wymiotnym. Też wybaczyłam, bo mi się należało. Jednak, gdy Ty planowałaś i knułaś za moimi plecami od ponad roku, kłamałaś na każdym polu, nie wybaczę nigdy. Jestem pamiętliwym człowiekiem, ale o wielkim sercu, który potrafi wybaczac. Bo choc gardzę ludźmi, którzy zdradzają to wierzę, że można odbudowac, co złamaliśmy. Warunek jest jeden - że miłośc nadal istnieje. Są ludzie, którzy nie widzą nic poza czubkiem własnego nosa i zawsze będą pragnąc komplementów innych. Ale są też tacy, którzy czują się niezauważani i czasami zamiast porozmawiac z nami, znajdą kogoś innego. Zdrada może byc wybaczona i związek może przetrwac, gdy człowiek zdobędzie się na odwagę na szczerośc i otwarcie przyzna, że zawiódł, ale ciągle kocha. Gdy ktoś zawalczy i udowodni uczucie - przyjmuję. 
Nigdy nie przeprosiłaś oficjalnie, rozpowiadałaś o mnie okropnie bolesne słowa. Nie szanuję tchórzy, egocentryków i tanich komplemenciarzy.

Blizny Twojej miłości przypominają mi o nas i o tym, że prawie miałyśmy wszystko
Pozostawiają mnie w bezdechu. Mogłyśmy miec wszystko, pełzając po dnie, ale wszystko. Miałaś moje serce i duszę i zagrałaś nimi do własnego rytmu.
Inspiracją dla tej notki jest właśnie ta piosenka i teledysk. Są waleczne, pełne symboli, pewnie interpretuje go według własnej historii, ale może każdy z Was znajdzie w niej coś dla siebie. Te szklanki, rozbijana porcelana, paląca się makieta miasta. Wizualnie i artystycznie cieszy oczy, a wokalnie i muzycznie uszy;)

Szczęście w życiu składa się z drobiazgów, z chwil wyrażonych w pocałunku, serdecznym komplemencie. Wierzę, że istnieją ludzie, którzy dają komplementy szczere bez wymogu posiadania nas w całości dla zaspokojenia pragnień własnego niedopełnionego ego. Nie cierpię słowa "posiadac", bo nikogo nie można miec na własnośc.
Są ludzie, którzy dają nadzieję:) 

czwartek, 9 grudnia 2010

tyle miłości we krwi.

dawno, jak na mnie, naprawdę dawno nie płakałam.
teraz właśnie, w tym momencie
tej minucie
to "dawno" się skończyło
nigdy nie będę silna
dziś znieczulenie przestaje działac
i czuję ból po wyrwanym sercu
podciętych skrzydłach
i uciętych nogach
przez co znów chodzę niska

dziś znów jestem bezbronną, samą i smutną dziewczynką.

nic nie grzeję nawet moich myśli.
zapach mandarynek, głos świątecznych piosenek i lampki uliczne nie odwracają uwagi od głosu serca.
a moje miasto jest naprawdę cudnie oświetlone, rozczuliło mnie to głębi, że
po powrocie do domu przyozdobiłam swój pokój świątecznie, zapaliłam świeczki dla lepszego nastroju, miałam wziąc się do pracy kiedy stanęłam przed tym wszystkim,
myśląc: to wszystko powinno byc dla mnie, ale mnie to wcale nie cieszy, bo nie mam tego komu pokazac
moje szczęście zawsze dzieli się między dwoje, a nie tylko dla siebie.
położyłam się na łóżko wsłuchując się w słowa pięknie wyśpiewane
czując, że ważę tonę i już się nie podniosę, nic nie zrobię. Ostatnimi dniami ogarnia mnie niemoc.
Dziś na indywidualnej lekcji z 7-letnim chłopcem chorym na raka uczyłam go części twarzy, w tym włosy, z uśmiechem kradnącym serce powiedział: hehe ja dużo ich nie mam... i co ja miałam powiedziec?Miałam ochotę go tylko przytulic, bo tyle ciepła we mnie wyzwolił. dzisiejszy dzień tylko tym się dla mnie odznaczył.
w Mikołajki chodziłam w czapce świętego Mikołaja na lekcje i wysłuchiwałam o prezentach dzieci
myśląc, moje buty są puste od lat...
bo w końcu ile można oszukiwac serce błahymi podróbkami szczęścia.

Bóg wie, że byłam naiwna, ale myślę, że jest ze mnie dumny
trudno mi jednak oddzielic rozczarowania od serca
gdyby czas byłby pieniędzmi, wydałabym wszystkie na Ciebie
z minut, które przekroczyłyśmy,kupiłabym Ci kwiaty
Przemieniłabym godziny w ogrody, zasadzone tylko dla nas do zerwania
Budowałabym zamki noszące Twoje imię
"Tyle miłości we krwi
Niesiesz każdego dnia
Na jeden moment choć raz
Chciałbyś komuś ją dać
Gasisz swą każdą myśl
Lepiej byś już zapomniał
Potem będzie trudniej żyć
Wszystko na próżno co masz w sobie
Tyle ciepła tyle czułych słów"

life is a gorgeous, broken gift.
six billion pieces waiting to be fixed.
love letters that were never signed,
sent to where we live.

the smartest thing i've ever learned
is that i don't have all the answers,
just a little light to call my own.

Nowa płyta Sleeping At Last płytą tej zimy, skradła, złamała mi serce, kocham śpiewaną poezję. 

poniedziałek, 6 grudnia 2010

szukając wektora miłości.


Mimo, że lipiec, sople z ust zwisają mi
Znów przywitałeś wiadrem z lodem
Zdusiłeś ogień choć się jeszcze trochę tlił
Spalam się każdego dnia przy tobie

W szparkę ust włożę klucz
Niech się cisza stanie
W szafce nóż chętny już
Gotów na rozstanie

Myślałam że przeczekam
Ten arktyczny chłód
Pod ciepłym kocem skulę kości
Pod biegunowym kołem czaję się jak tchórz
Szukając wektora miłości

Słowa tej piosenki brzmią w moim sercu od wczoraj. Wracając w śnieżycy do domu tytuł "Syberia" nadawał się idealnie. Czemu zaczynam tymi słowami? Bo, gdy myślę o tym, jakie kobiety mnie interesują to wiem, że na pewno nie takie. Nigdy więcej spalania się, arktycznego chłodu. Nie będę nigdy więcej "przeczekiwac" i liczyc na to, że ktoś coś, zrobi.
Pociągają mnie kobiety czynu. Nie te leniwe, bierne. Człowiek wiedzący czego chce od życia, nie taki, który codziennie ma na niego nowy plan. Człowiek mający mnóstwo planów ostatecznie kończy na niespełnianiu żadnego z nich. Nie wiem co takiego jest w kobietach ciężko pracujących, ale przykuwają moją uwagę. Staram się pamiętac, by nie mylic tego jednak z odpowiedzialnością.
Kobieta z pasją. Są kobiety, które potrafi nic nie interesowac. Są jednowymiarowe. Lubię kobiety, które dobrze znają się chociażby na jednej dziedzinie. Czy to książce, muzyce, filmie, bankach czy aparatach. Ktoś, kto potrafi się w coś zaanagażowac i byc temu wierny mnie przyciąga. Wytrwałośc i silna wola. Sama chętnie bym się ich nauczyła.
Często słyszę, że "moja kobieta musi byc inteligentna". Ciekawą mnie tu dwa słowa "moja" i "inteligentna". Co znaczy jedno i drugie. Nie lubię słowa "zdobywac", bo sugeruję ono przynależnośc, a nie można nikogo miec na właśnośc. Inteligentna? Większosc z nas chyba nie potrafi określic co ma na myśli. Dla mnie inteligencją jest pasją, jest nią samoświadomośc, zdolnośc obserwacji rzeczywistości i umiejętnośc rozmawiania o tym, co widzimy i czujemy. Kobieta, która potrafi wypowiedziec się na różne tematy. Taka, która przeczyta artykuł, obejrzy coś w wiadomościach i zapyta mnie o zdanie i sama będzie takowe miała. Kobieta, która rozumie, że konstruktywne dyskusje to nie są oznaki nudy, wyższości czy powagi, ale są częscią ciekawości świata.
Kobieta, która potrafi się dobrze bawic. Takie proste, a takie trudne. Są kobiety, które chcą Cię właśnie "miec", gdziekolwiek z nimi nie pójdziesz będą chciały czuc, że mają Cię w garści. Przez to popsują Ci zabawę momentem zazdrości, fochem.
Taka, które rozumie, że miłośc to nie chwilowy kaprys, która wie, że o uczucia trzeba walczyc, bo o miłośc zawsze warto walczyc. W takim razie powinna chyba miec w sobie mimo wszystko coś z romantyzmu. Powinna ją wzruszac natura, bo co innego na świecie istnieje tak prawdziwego? Każdego dnia widzę ile krzywdy się dzieje, ile kłamstw się wypowiada, to wschodzące słońce, gdy jadę do pracy jest tam zawsze i wzrusza mnie do łez.
Nie ufam ludziom, którzy nie płaczą. Albo gorzej, którzy twierdzą, że nigdy nie płaczą. Kobieta z pewną wrażliwością w środku. Tylko taka zrozumie moje częste łzy. Że nie jestem ani przewrażliwiona ani nadwrażliwa. Jestem prawdziwa. Często więc zadaje pytanie, co ludzi wzrusza i kiedy, jeśli, w ogóle płaczą. Nigdy więcej nie chcę w swoim życiu arktycznego chłodu. Jak ognia unikam osób wrednych, dokuczliwych. Nigdy więcej. Zdrowa zazdrośc, a nie taka, która nie potrafi Ci pogratulowac sukcesu, bo jest o niego zazdrosna. Nigdy więcej uniżania moim osiągnięciom. Proste komplementy i szczerośc. Szukam prostoty wielowymiarowej.

Kobieta, która jednego dnia zaszyje się ze mną w domu pod kocem i obejrzymy przy winie najsmutniejszy film świata, by się na nim wypłakac. Taka, przy której nie będę się wstydziła tych łez wylac. Kobieta, która będzie w najważniejszych chwilach mojego życia i będzie dzieliła smutki i radości. Taka co zrozumie, że czasami życie mnie nie cieszy. Że czasami kładę się na podłodze, gapię w sufit i czuję niemoc. I to nie dlatego, że ona nie daje mi szczęścia, ale dlatego, że pragnę go tylko więcej i tęsknię. Taka, która zrozumie, że mam werterowską duszę i choc nieważne ile będę wyglądac na silną i niezależną to jestem tym misiem pluszowym, który został rzucony w kąt. Kobieta, która zabierze mnie do kina, teatru, a na drugi dzień weźmie na lodowisko czy sanki i będziemy płakac ze śmiechu, że obie nie umiemy jeździc. Będzie pamiętac, że czasami te najprostsze gesty i czynności przynoszą więcej szczęścia niż planowanie wakacji za granicą. Kobieta, która wie, że czasami słowa nie są potrzebne, ale są momenty, gdy tylko ich potrzebuję. Kobieta potrafiąca przyznawac się do swoich błędów i zdolna do pracy nad sobą. Duma jest pociągająca póki nie przeradza się w narcyzm, więc schowanie jej czasem do kieszeni pociąga mnie jeszcze bardziej. Kobieta używająca słów "dziękuję, przepraszam, proszę". Proste? RZADKIE! za szczerośc oddam prawą rekę, słuch, powonienie.

Są takie?  

Sople z ust zwisają mi, ludzie w tą zimę są wyjątkowo chłodni. Radzę sobie jak na siebie świetnie, ale dopada mnie to. Zbliża się. Smutek na swój los. Na wszystkie te kobiety, które mówią, że żałują, ale nic z tym nie robią. Na tą, co krąży po moim osiedlu bojąc się odezwac. Na tą, co mówi, że tęskni, na tą co mówi, że, gdy nie może zasnąc wyobraża sobie cynamonowy zapach Świąt ze mną przy boku, bo myśli o mnie dają jej poczucie bezpieczeństwa. Na tą, co ociera się dłonią, patrzy głęboko w oczy, ale upiera się, że do 30stki nie wydorośleje. A ja mam dosyc czekania na kogokolwiek. Niech mnie szukają, walczą, nawet zdobywają. Codziennie powtarzam sobie, że warto, by nie zmieknąc.
czekając na wektor miłości.

http://www.youtube.com/watch?v=g_G--UV1D_4

czwartek, 2 grudnia 2010

co mnie kręci, co mnie podnieca.


Tytuł notki inspirowany jakim filmem?;)
Zostałam poproszona by napisac o tym co fascynuje mnie w charakterze i wyglądzie kobiet w najdrobniejszych szczegółach, a że nastrój na pisanie takich notek mam, zwłaszcza porami nocnymi napiszę ją od razu. Składa się nawet idealnie, bo cały wieczór słucham muzyki, która pobudza do pisania notek a la alfabet erotyczny;)
Przed oczami przewija mi się mnóstwo obrazów, które kiedyś w większym lub mniejszym stopniu mnie podnieciły, zaintrygowały, przykuły uwagę. Trudno je ubrac w słowa, trudno przekazac co fascynuje akurat moje oczy, moje ego, mój rozum, serce, ciało. Ostatnio pisałam o aurze niedostępności, bo właśnie zastanawiam się od pewnego czasu co nas w ludziach pociąga.
Zacznę więc może od tej strony fizycznej. Mówi się, że diabeł tkwi w szczegółach i ja tego diabła wielbię. Nie mam określonego gustu,typu, mówię z góry. Jednego dnia zachwyci i obejrzę się za brunetką, innego za blondynką. Każda moja kobieta była totalnym przeciwieństwem poprzedniej. Nieważna długośc włosów. Ważne jest bardzo dla mnie by były one zadbane. Choc, gdy są długie jest za co złapac, gdzie zatopic się dłońmi podczas całowania;). Ja swoich długich nie wyobrażam sobie ściąc. To moja wizytówka. Lubię kobiety świadome swojej atrakcyjności, tego jak można zwrócic na siebie uwagę włosami, tym jak je układamy, jak nimi "zarzucamy", jak można za nimi ukryc spojrzenie, jak pociągająco wyglądają, gdy opadają na nagie plecy czy piersi.
Zapach kobiety. To jest rzecz, po której je rozpoznaje i zapamiętuję. Każda miała swój zapach i smak. Nie chodzi tu tylko o perfumy. Ale smak i zapach skóry, języka. Nic tak nie pozostaję w pamięci jak wyryty w nozdrzach zapach kobiety. Gdy czasami idę centrum handlowym i mijam kobiety o uwodzącym zapachu, obracam się chcąc zapytac czym pachnie i czy wie jak za sobą wodzi;).
Części ciała, które mogą przykuc moją uwagę? Patrzę na dłonie, płytkę paznokciową. Nie każda kobieta może poszczycic się zgrabnymi, subtelnymi dłońmi. Jednak nie jest to jakiś wymóg, ale mało kobiet poznałam o tzw. kobiecych dłoniach, raczej topornych. Pośladki? Ależ oczywiście, że za nimi się oglądam. Zwracam uwagę, dlatego sama, gdy kupuję jeansy muszą one leżec idealnie, uwydatniac i wołac: spójrz na mnie,a potem dotknij;). Czy oczy, określone rysy twarzy? Banalnie zabrzmi, ale każda ma w sobie to "coś". U każdej kobiety, to coś mieści się gdzie indziej albo i wszędzie. Kości miednicy i obojczyk. Nadgarstki. Nie wiem co w nich takiego, ale wystające kości potrafią mnie również zafascynowac. Nogi, prawdziwe, zgrabne, silne kobiece nogi, gdy takie zobaczyłam, zrozumiałam, że działają na mnie jak płachta na byka.
To, co nas pociąga to przede wszystkim wzajemne zainteresowanie. Kobieta, która potrafi nie spuszczac z Ciebie oczu. Wchodzisz na imprezę w mieszkaniu koleżanki i wiesz, że patrzy tylko na Ciebie, w co dziś się ubrałaś, gdy się schylisz siegając po alkohol z lodówki, wiesz, że patrzy na Twoje pośladki. Mimo tego, że rozmawia z kimś innym, patrzy Ci prosto w oczy : "wzięłabym Cię tu i teraz". Rozmawia z Tobą większośc wieczoru, a Ty myślisz tylko o tym jak ona całuje, by przywrzec ją do tego blatu w kuchni i nie dac się nigdy zapomniec. Potem odprowadzasz ją do windy wiedząc, że zaraz to się stanie. Przywrze Cię do ściany i Cię pocałuje. Uśmiechniemy się złowieszczo i rozejdziemy w przeciwne strony myśląc o tym, co mogło stac się w tej windzie, gdyby było więcej czasu.
Takie coś nie istnieje? Istnieje, niedawno się przydarzyło.
Kobieta, którą pobudza muzyka. Która potrafi się dobrze ruszac, kobieta świadoma swojej seksualności, przyciągającego spojrzenia. Taka, która usłyszy jedną nutę, słowo i spojrzy na Ciebie i wiesz, że chce Cię tu i teraz. Kobieta otwarta. Nie mówiąca tylko o tym, co by zrobiła w łóżku lub gdzie by seks uprawiała, ale też to robiła. Kobiety potrafią dużo mówic, a mało robic. Ale można je do tego odpowiednio zachęcic;). Kobiece jęki, przyspieszony oddech. Musi dobrze całowac, nie każda umie, co mi się w głowie nie mieści. Nie powiem, że seks nie jest dla mnie ważny, bo jest ogromnie ważny. Uważam się za kobietę cholernie zmysłową, której potrzeby i zachcianki trzeba spełniac regularnie, najlepiej często;)Tak więc kobieta słuchająca, niespiesząca się. Są kobiety, które tak bardzo chcą byś miała orgazm, że nie możesz się odprężyc, bo nie "słuchają" Twojego ciała. To zresztą się pewnie tyczy obu płci;) Swoje ciała trzeba poznac, potrzeba cierpliwości, a gdy już się "pozna" swoje punkty, okazuje się, że nie mamy tylko punktu G na ciele, ale i cały alfabet...

P.S. Notka na temat wyglądu i spraw łóżkowych wyszła tak długa, że częśc o pociągającym charakterze zamieszczę w notce następnej ;)

środa, 1 grudnia 2010

Keep a Child Alive. Światowy dzień Walki z AIDS.



Dziś nie będzie o śniegu, o rozpoczęciu sezonu na wałkowanie piosenki Last Christmas. Raczej o tym, o czym zapominamy na co dzień. Cierpieniu ludzi. Dziś jest światowy dzień AIDS. I to co dotknęło głębi mojego serca to te zdjęcia. Nie zszokowały mnie obrazy gwiazd sportu, filmu i mediów w trumnach. Pierwsze co pomyślałam "jakie to amerykańskie". Jeszcze bardziej żałosne dla mnie był główna motywacja mająca zachęcic ludzi do udziału w akcji zbierania pieniędzy dla dzieci chorych na AIDS. Albowiem powyższe gwiazdy, gdy się przyjrzec trzymają w ręku telefony komórkowe. Powodem jest to, iż celebryci na cele akcji postanowiły zrezygnowac z pojawiania się i pisania na Facebooku i Twitterze. Wrócą tam dopiero wtedy, gdy uzbiera się milion dolarów na wyżej wymieniony cel. Pomyślałam: do czego to dochodzi, żeby człowiek musiał pomóc człowiekowi tylko, dlatego bo ich idol/idolka nie napisze nic na Facebooku czy Twitterze. Wiecie co jest najlepsze? Że to zda egzamin, że ten milion dolarów zostanie uzbierany w mig. Może niekoniecznie dlatego, że te gwiazdy zrezygnowały na jakiś czas z życia medialnego, ale może po prostu są gwiazdami. Myślę, że łatwiejszym sposobem byłoby przekazanie przez nich miliona dolarów ze swoich osobistych kont, które na pewno są nimi przepełnione. Czy oni naprawdę czują się w ten sposób szlachetni? Ja nie mogłabym spac w nocy mając tyle pieniędzy i nie przeznaczyc go w części na jakiś szczytny cel. Wiem, ostro oceniam, ale strasznie oburzyły mnie te zdjęcia.
Oburza mnie czasami dzisiejsze zamerykanizowane społeczeństwo, któremu trzeba przypominac o okropnym losie bliźnich w innach krajach przez takie akcje. Przyciągac ludzi twarzami znanych osób, by zmierzyli się z okrucieństwem na świecie.
Co wy myślicie o tym sposobie zbierania pieniędzy na potrzeby innych? Uważam, że są one skuteczne, ale dla mnie okropnie smutne.
Podam Wam parę liczb.
33,4 mln - tyle osób choruje ma HIV/AIDS.
28 mln - tyle życ pochłonął ten wirus.
22,4 mln - tyle dzieci w krajach Afryki żyję z HIV/AIDS
50 - tyle dzieci dziennie jest gwałconych w Afryce
500 000 - tyle kobiet zostało zgwałconych podczas ludobójstwa w Rwandzie w 1994 roku z czego 67% zostało zakażonych wirusem HIV.
Dlaczego piszę o matkach i dzieciach? Bo to one najczęściej padają ofiarą wbrew sobie.
Poruszyłam też ten temat, ponieważ jeden z Panów oburzonych moją ostatnią notką postanowił obrazic mnie mówiąc, że roznoszę AIDS. Co notkę odkrywam nowe sposoby i określenia jakie ludzie wymyślają by mnie niby obrazic, zranic.
Nie obraził mnie, obraził te biedne dzieci i kobiety. Powował się na jedynie dwa źródła twierdzące, że AIDS/HIV to choroba gejów i lesbijek.
Otóż chcę powiedziec, że po pierwsze AIDS i HIV, to nie choroba tylko wirus, po drugie ani wirusy ani choroby nie mają orientacji seksualnej.
Wiecie czym jest GRID? Z angielskiego to: gay-related immune deficiency – zespół niedoboru odporności gejów. Pierwsza nazwa zaproponowana dla AIDS w 1982, w związku z zauważeniem przez naukowców zwiększonej częstości zachorowań na mięsaka Kaposiego i pneumocystowe zapalenie płuc wśród homoseksualnych mężczyzn w Kalifornii i Nowym Jorku. Jak się później okazało było to spowodowane wadliwymi szczepieniami i testami Amerykańskich naukowców. Wtedy od ludziom z AIDS, zwłaszcza gejom, odmawiano leczenia, lekarze nie wiedząc jak ta choroba jest przenoszona bali się ich dotykac. Dziś wiemy, mam nadzieję przynajmniej, że nie da się zarazic wirusem przez dotyk, całowanie, przytulanie czy używanie tego samego widelca. Później zanotowano zwiększoną częstość zachorowań tych chorób u Haitańczyków, osób chorych na hemofilię, wstrzykujących dożylnie narkotyki, partnerek seksualnych pacjentów chorych na AIDS oraz biorców krwi bez żadnych oczywistych w tamtym czasie czynników ryzyka.
Nazwę AIDS zaproponowali po raz pierwszy w 1982naukowcy, którzy chcieli wprowadzić bardziej dokładne, neutralne określenie.
Więc informacja: HIV i AIDS nie jest chorobą homoseksualistów, wciąż większa liczba chorych to osoby heteroseksualne, ten kto myśli inaczej to utknął w latach 80tych.
Nie jest to też choroba tych małych dzieci, kobiet, osób czarnoskórych czy z Afryki. Jest to choroba ludzi biednych, bez dostępu do leków, bez prawa głosu, możliwości obrony. Pamiętajmy o nich...
P.S. http://buylife.org/
Adres strony z tą akcją dla zainteresowanych.