czwartek, 12 września 2013

Opowieśc o Bezimiennej.

- Czuję się jak kupa. Czuję się jak gówno – zwróciła z siebie bezdźwięcznie Bezimienna opierając się uporczywie sile grawitacji biurka, które rozkosznie i bezpruderyjnie flirtowało z jej głową, bezczelnie nawoływało do romansu w obecności siedemnastu siedmioletnich świadków!

Nie, Bezimienna nie była pedofilką. Bezimienna jest nauczycielką i właśnie dziś niepojęty w swej dobroci los obdarzył ją dwoma przesranymi przypadłościami jednocześnie: migreną i okresem. W skutek czego Bezimienną wyrwało ze snu o 4 rano Morze Czerwone i dziwka migrena, którą próbowała udusić poduszką 6 godzin wcześniej, a ta dalej sobie bezczelnie oddycha i żeby tego było mało, rozkręciła też imprezę w brzuchu. Dziwka, zwana powszechnie migreną, oprócz tego, że dosyć często gościła w prawej skroni Bezimiennej, to dodatkowo zapraszała zawsze zdzirki-motylki, które słodziuchno trzepotały skrzydełkami w brzuchu denatki powodując odruchy, delikatnie mówiąc, wymiotne.
- Byleby przetrwac do 6:30 – wtedy imprezkę dziwki i zdzirki przerwie budzik i Bezimienna ruszy szturmem do łazienki by wyszykować się do pracy i po drodze wstąpi do sklepu, gdzie oprócz tabletek, przyjmie puszkę Coca-Coli. Ta dobra ciocia najskuteczniej zalewa zdzirki-motylki. To kolejny dzień kiedy Bezimienna żałuję, że i jej mamunia nie wypisze zwolnienia ze szkoły z powodu bólu głowy i „niedysponowania” życiem.

Bezimienna jechała jeszcze z jednym zmartwieniem do pracy w kolejny wrzesień jej pracowniczej egzystencji. Mianowicie, etymologia jej bezimienia. W prawdzie już dawno nauczyła się wykorzystywać swoje bezimię jako punkt zaczepienia zainteresowania swoją osobą, ale nie znosiła regularnie pojawiających się stłumionych podśmiechujków.
- Wiecie jak mam na imię? Jestem pewna, że nikt z was takiego imienia nie słyszał! O milion mogłabym się założyć!
Zawsze znajdzie się młodociany dorosły, który wyssał z obiadów przy stole niekochającej się rodziny sarkazm i opryskliwość w skutek czego krzyknie z przekąsem na lekcji:
- Pani przecież nie ma miliona!
- Miałabym już zasranych milionów kilkanaście – burknęła pod nosem, bo mniej więcej tyle razy dowodziła dzieciom, że nie znają bezimienia Bezimiennej. Chciałaby móc powiedzieć, że jej rodzice, gdy się urodziła zakochali się w niej bez pamięci i jej widok zaparł im dech w piersi, że nie chcieli by ktokolwiek, kiedykolwiek wyśmiewał się z imienia ich córeczki i wymyślał durne rymy do niego. Chciałaby zobaczyć jak dzieciom zapalają się w oczach iskry zainteresowania, gdy opowiada im, że rodzice uważali ją za wyjątkową od dnia narodzin, dlatego nadali jej równie unikatowe imię. Jednak jej matka, gdy kiedyś zapytana skąd wzięło się bezimię Bezimiennej usłyszała jedynie ogłuszające, uderzające prosto w serce chłodne zdanie: nie mieliśmy żadnego pomysłu i w dupie to w sumie mieliśmy. To był dzień, w którym mała Bezimienna postanowiła sama sobie wyrobić imię, które wyróżni ją spośród innych.

Wrócmy jednak do dnia krążącego wokół kupy, gówna i dupy.
- Czuję się jak kupa, czuję się jak gówno. Bezimiennej nie obchodziła ubogość wybranej frazy. Była wręcz pewna, że wiele osób w danej chwili wisząc nad swoimi biurkami ludzkiego bezsensu licho mamroczę pod nosem te same słowa. Pomyślała, że mogłaby nawet o tym napisać piosenkę i jakieś totalne beztalencie mogłoby ją wypromować na hit „I feel like shit” w rytmie podobnym do „All day, all night, what da fuck?”

Czemu akurat kupa, gówno? Przecież o ile ktoś wierzący w reinkarnację, nie będący w poprzednim wcieleniu kupą gówna nie jest w stanie stwierdzić jak to jest czuć się tą, jakże powszechną w życiu ludzkim, substancją. Wbrew pozorom jest to dość bogate stwierdzenie i może się łączyć w wiele kombinacji i związków frazeologicznych. Ba! Zmieniać stan skupienia i kolory też. Kupa. Gówno. Sraka. Sraczka. Biegunka. Dwójka. Posiedzenie. Nie wchodź tam lepiej. Kupa gówna. Kupa śmiechu.

- Przesrane! O czym ja myślę!? – wszelkie dywagacje, dygresje i skróty myślowe osiągające niebywałe proporcje to trudne do wydalenia przypadłości Bezimiennej. Czas wychylić głowę z tyłka i zobaczyć czy któreś z dzieci nie potrzebuje pomocy. W końcu w tym roku przybiegła do pracy z postanowieniem, że nie będzie przyprowadzać własnego smrodu do pracy i nie będzie przerzucać na, Bogu ducha winne, dzieci swoich zasranych problemików. Dorzuci do tego większą systematyczność, motywację, pasję i zorganizowanie i żadne dziecko nie będzie musiało wiedzieć, że pani ze względu na niezapowiedzianą wizytę dziwki i zdzirki czuje się jak rozlazła, ściekająca, nie mogąca się niczego utrzymać kupa.

Zatem Bezimienna wstała i wytłumaczyła jednej małej duszyczce, że white to kolor naszych zębów (w pełni świadoma, że to wierutne kłamstwo, bo przynajmniej jedna czwarta składu duszyczek ma zęby koloru smoły); jednak ta duszyczka nie była jeszcze splamiona uszczypliwościami i nie ugryzła Bezimiennej kąśliwą uwagą, że nawet ona nie posiada białych zębów, bo takie mają jedynie ludzie z reklamy Colgate albo przerobieni w fotoszopie.

Dzieci – w środowisku szkolnym winni być nazywanymi uczniami – przyjmują jednak wiele form i łączą się z wieloma konotacjami. Diabły. Szatany. Plankton. Szarańcza. Bachory. Pijawki. Drapieżniki ogółem. Słownik Bezimiennej przewidywał łagodniejsze definicje. Misiaki. Kochani. Diabołki. Aniołki. Robaczki. Niekiedy zaledwie Ciołaski.

Bezimienna należy do dramatycznie wymierającego gatunku. Gatunek ten, to ludzie kochający swoją pracę. Bezimienna niezliczoną ilość razy słyszała zdanie „Ty to kochasz tę robotę” umoczone w pretensji, zawiści i zazdrości. W chwili, gdy usłyszała, że jej bezimię nic nie znaczy, obiecała sobie, że cokolwiek w życiu będzie robiła, uczyni z tego misję i zostanie w pamięci osób, które dotknie. Słowem, charakterem, temperamentem, pasją czy szczerością.

Dziś jednak nastał dzień z dupy. Obroty zwolniły. Język bardziej kąśliwy. Odbija się nieprzyjemnie własną żółcią marudzenia. Kąciki ust trochę opadły. Bezimienna wychodzi z pracy jako ostatnia. Gasi światło. Obraca się i rzuca okiem na to duszne, śmierdzące pomieszczenie wypełnione jeszcze echem gdakania koleżanek z pracy, które za pasję obrały sobie oczernianie wszystkich zamiast nauczanie. I uśmiecha się. Do myśli przetrwania i dumy. Dziś pokazała Misiakom, że nie muszą umieć czytać by rozpoznać nazwy kolorów. Widziała ich nieśmiało pęczniejącą dumę. Była przekonana, że jeszcze nikt nie pokazał im jak to jest cieszyc się z własnego sukcesu, dlatego kazała im zacząć klaskać. Misiaki zdziwione pytają dla kogo te oklaski. Bezimienna odpowiedziała : „Dla Was moi Drodzy, bo jestem z Was dumna”. Znów obezwładniła ją miłość do swojego zawodu. Więc smród dnia do końca jej nie złamał. Poskładana w jedną całość. Tu się nastawi. Tam zaklei gipsem odporności.

Wsiadła w samochód. Widziała nadlatującego ptaka i serce zaczęło jej bić szybciej. Bezimienna zawsze na drogach okraszonych lasem panicznie bała się, że potrąci jakieś zwierzę. Zawsze uważnie obserwowała linię drzew i wypatrywała pary lśniących oczu, a stopę trzymała w pogotowiu w pobliżu hamulca. Bezimienna nie zniosłaby skrzywdzenia niewinnej istoty. I dziś trajektoria lotu ptaka przewidziała zderzenie z impetem z maską jej auta.

- Zamordowałam ptaszka! – krzyknęła tonem gotowym na najwyższą karę pozbawienia wolności.


- Ten ptak już nigdy na nikogo nie nasra – domyślała po chwili.

8 komentarzy:

  1. że tak prozaicznie rzeknę- frimig polecam, jednak trza brać jak tylko sie aura pojawi.
    Excedrin migrene też całkiem całkiem, ale to już przy łagodniejszej formie.
    I pytanie...czy bezimienna nie zażywa hormonów?

    OdpowiedzUsuń
  2. Miewam takie stany myślowo emocjonalne bez wzgledu na pms-a,dzień cyklu czy ból głowy,jeśli Cię to pocieszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam znam Twoje imię moja kochana, więc nie taka bezimienna. Aha i pamiętaj, że są tacy których interesujesz i którzy zaglądają tu częściej niż Ci się wydaje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakie przekonanie, że opowieśc o Bezimiennej to opowieśc o mnie :)zaczęrpnięte, ale oczywiście jest to fikcja ;)
      i wiem, że jesteś, tak samo jak i ja ;*...dziękuję:)

      Usuń
  4. masz dwa blogi??bo sie gubię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jest klon tamtego, z czasów kiedy onet był tak kiepską platformą blogową, że często sam usuwał notki ;)

      Usuń
  5. Uwielbiam to zakończenie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też mnie niezmiernie rozbawiło (ale nie tylko;) gdy na nie wpadłam:D

      Usuń