wtorek, 23 listopada 2010

chłopaki na bok.

Jeden z moich czytelników płci męskiej wyraził chęc przeczytania kiedyś notki o mężczyznach, stąd więc inspiracja:). Wydało mi się to ciekawym, bo bez urazy, ale Wam, drodzy Panowie:) poświęcam mało uwagi w swoich rozmyślaniach. Z góry mówię, że nie nienawidzę mężczyzn, nic kompletnie do nich nie mam. Opiszę to co mi do głowy przyjdzie przy zdaniu "mężczyźni mojego życia".
Tak więc tytuł notki "Chłopaki Na Bok" wziął się od jednego z filmów, który pierwszy przyszedł mi na myśl w odniesieniu do mojego życia.
Tak naprawdę nie wiem, co dokładnie pisac, bo nie piszę z perspektywy kobiety heteroseksualnej, więc raczej nie mam jakiegoś wyrobionego zdania ani stereotypu faceta. Nie mówię : oni wszyscy są tacy sami, bo nie wiem, nie znam Was. Nie zagłębiam się. To co mogę opisac to relacje.
Męskie sylwestki w moim życiu to oczywiście mój ojciec i 3 bracia. Jak już wiecie, mama wychowywała mnie zachęcając do niezależności od męskiego pierwiastka w moim życiu, by nie utknąc tak jak ona. Nie zachęcała do nienawiści mężczyzn, kazała po prostu pracowac na siebie. Mój ojciec, jak i bracia, to bardzo silne i władcze osobowości, czasami zapominający o szacunku do kobiet, traktujących je jako dodatek lub pomoc, a nie dopełnienie. Nie znoszę braku szacunku w obu płciach, dlatego czasami wstyd mi, że jesteśmy spokrewnieni. Mama sama się zastanawia czasami: ja takich nie wychowałam.
Dzieciństwo przeminęło na zabawach głównie z chłopakami. Na osiedlu od dziecka swatano mnie z niejakim Krzysiem:) Już wtedy mi to było obojętne. Dla mnie to był sąsiad, który rozciął mi kiedyś głowę blaszanym dzbankiem,a jego mama pielęgniarka mnie zszywała:) Jego babcia karmiła mnie kanapkami z kiełbasą i ketchupem:).
Jakoś życie szkolne upływało mi na trafianiu na tzw. babskie klasy. Chociaż będąc w klasie sportowej w podstawówce i na obozach sportowych miałam często do czynienia z chłopakami. Teraz myśląc, odkąd pamiętam to, to co nas łączyło to większośc walka. Walka w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo lubiłam się bic:P i psychiczna o jakąś dominację. Wiecznie broniłam koleżanki od obelg i dokuczania.
Od zawsze mam wrażenie, że faceci czują ode mnie jakiś brak uwagi. Czują, że nie jestem zainteresowana i mało który ma odwagę na rozmowę, dlatego wolą łapac za tyłek na imprezie z niesamowitą satysfakcją. Okej to trzeba przyznac jest śmieszne:) O co w tym chodzi Panowie? Boją się niezależnie wyglądających kobiet czy to taki tik nerwowy?;)
W liceum w klasie tylko 4 chłopaków w klasie. Życie samo czasami wybierało mi nikłą ilośc mężczyzn w moim życiu;) Oni dziś wszyscy o mnie wiedzą i nie mają z tym problemu. Pytanie: co robiłam/ robię z adoratorami? Kiedyś Pan M. zakochał się we mnie po uszy mało o mnie wiedząc. Mieszkał w innej miejscowości, nie wiedział gdzie mieszkam, nie znał numeru telefonu, znał tylko mojego kuzyna. Po 2 miesiącach dostaje list (prawdziwy, z poczty:), w którym wyznaję jak nie może przestac o mnie myślec, robił wszystko, żeby zdobyc dane kontaktowe i zdobyc się na odwagę by napisac i nie wyjśc na dziwaka. Był naprawdę uroczy, aż szkoda mi go było, powiedziałam, ze mam kogoś...I to robię najczęściej, gdy czuję, że jakiś mężczyzna zaczyna czuc do mnie więcej. Bo facetom dobrze się ze mną gada, jestem świetną kumpelą i mylą to z poważniejszym uczuciem. nie wiedzą, że to dlatego, bo nie jestem nimi zainteresowania fizycznie:) więc Albo mówię z góry, że gram w innej lidze:), gdy ufam i wiem, że zrozumie lub mówię, że kogoś mam. I ci którzy znają moją orientację wiedzą, że mają we mnie świetną kumpelę. Gdy tylko zrozumieją, że podoba się nam ta sama płec i możemy dyskutowac o seksie i swoich gustach i guścikach:P
Jak widzicie trudno mi miec jakikolwiek stosunek czy opinię, nie dlatego, że gardzę płcią męską, ale po prostu jakoś tak wychodzi. Nie też przez to, że któryś mi zrobił jakąś krzywdę, bo z żadnym nie byłam w związku ani jakimkolwiek kontakcie. Jedyne złe doświadczenie, które napełniło mi okropnego stracha to wieczór kiedy wracałam z imprezy. W moją stronę nigdy nikt nie idzie, więc nocą chodzę sama. Wyszło za mną dwóch chłopaków. Nigdy się nie bałam takich, którzy się za mną oglądają i nie omieszkałam zawsze im coś odpowiedziec. Ci idąc za mną krzyknęli, że mam fajny tyłek. Odpowiedziałam, że wiem, dziękuję:P i niepotrzebnie. Dogonili mnie i Koniecznie chcieli mnie odprowadzic do domu, a ja nie chciałam pod żadnym pozorem by wiedzieli, gdzie mieszkam. Więc stwierdziłam, że zatrzymam się, żeby ich jakoś zbyc i to był kolejny mój błąd. A kolejny to powiedzenie, żeby się odczepili, bo totalnie mnie fizycznie nie interesują. Alkohol uderzył im chyba bardziej do głowy, bo zączęły się teksty: jak Cie przeru*** to dopiero zachcę Ci się faceta, więc, gdy tylko jeden z nich zaczął rozpinac spodnie, zaczęłam biec ile sił w nogach. na moją korzysc, że dostałam takiego sprinta i znałam skrót, że ich zgubiłam..Od tamtej pory nie wdaje się w dyskusje, bo jako kobieta homoseksualna nie wiem nigdy Panowie jak się czasami z Wami obejśc by Was albo nie obrazic lub sprowokowac;)
Tak więc u mnie chłopaki, najzwyczajniej w świecie, na bok :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz