środa, 28 grudnia 2011

uszorgazm.


Nie wiem czy już wspominałam, ale mam bardzo czułe uszy. Gdyby o tym pomyśleć, to właściwie każdy zmysł jestczuły, ale moje są arcy aktywne i wyczulone na obrazy i dźwięki. Siedząc w fotelu i wisząc dziś cały dzień nad klawiaturą i czekając na genialne zdania, które przyjdą do głowy i stworzą kolejny rozdział pracy magisterskiej, którą mam wrażenie piszę już ze 3 lata, musiałam wybrać muzykę nie przeszkadzającą w skupieniu, ale bardzo stymulującą do myślenia. Mało gwałtowne nuty, delikatne instrumenty, miękkie głosy, które nie rozproszą, ale wygenerują powoli literki na pustej kartce w Wordzie, na którą później spojrzę i przeczytam z dumą. Póki co skleiłam ledwo jedną stronę elektronicznie podartych kart, a jedyne co mnie uspokaja i zarazem rozprasza to ta muzyka. Wszędzie zaczynają się pojawiać rankingi najlepszych i najgorszych filmów minionego roku. Ja mam ochotę podzielić się swoimi muzycznymi odkryciami z półki, którą mogę nazwać „kojąco-depresyjna”. Przymiotniki te rażącą sobie przeczą, a to dlatego, że czasami faktycznie koją zmysły, a czasami zwalają je z hukiem i bólem na podłogę. Poza tym myślę po prostu, że niektórzy z Was uznają je jedne z powyższych:)
Czy jest coś lepszego niż muzyka działająca na nas tak skrajnie? Muzyka, która czasem nie potrzebuje słów by poruszyc duszę. Dźwięki, które sprawiają, że wszystko dookoła porusza się dla mnie w zwolnionym tempie. Sprawia, że przerywam cokolwiek co robię by w wolnym tempie opaśc na łóżko i obserwowac każdy centymetr własnego pokoju i skóry. Muzyka sprawiająca, że patrzymy na wszystko świeżym, bardziej przyjemnym i pogodzonym wzrokiem. Obserwowac poruszające się w powietrzu palce i nadgarstek i nasysac się finezją tego ruchu. Muzyka wywołująca w moim wnętrzu ochotę kochania się z otaczającą mnie rzeczywistością. Dostarczającą nieziemskiej przyjemności z przepływania dłonią przez własne włosy, które nigdy wcześniej nie wydawały się tak miękkie. Dotykanie kartki papieru, która dostarcza delikatnego muśnięcia dłoni, a nie na odwrót. Muzyka wywołująca dreszcze.
Dziś takich uczuc dostarczyli mi na początek Arms and Sleepers i ich następujące utwory.
Sleeping At Last, którzy jak dla mnie śpiewają poezją pytając w piosence:
"If love's elastic, then were we born to test it's reach?
 Is it buried treasure or just a single puzzle piece?
Cry heart, cry yourself to sleep, cry a storm of tears if it helps you breathe"
Coś bardziej optymistycznego to polski Klimt udowadniający jako kolejny, że muzyka nie potrzebuję słów by czasami nas unieśc bądź przewrócic.
Kolejny muzyczny geniusz odkryty tego roku to Big Scary.
Trudno mi było wybrac najlepszą propozycję zespołu The Jezabels, który brzmi raz diabolicznie, a raz delikatnie, dlatego przedstawiam dwa utwory.
I na koniec męska wersja Joni Mitchell jak dla mnie. James Blake.

Można by zamieszczac i zamieszczac, ale dziś głośniki obezwładnione są przez powyższe dźwięki i nie polecam ich słuchac jeśli nie jest się w odpowiednim nastroju:)
Otwórzcie swoje uszy i dusze, doznajcie uszorgazmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz