piątek, 20 lipca 2012

Wesele - zaszczyt czy koniecznośc?


Jutro idę na wesele. Na moje „szczęście”? pierwsze od dwóch lat. A podobno na szczęście mojej kieszeni. Z racji tego, że zaprosiła mnie przyjaciółka najlepsza, którą kocham nad życie, uradowała mnie bardzo wiadomość ich ślubu i ani przez chwilę nie myślałam o kwestiach pieniężnych i w jaki sposób spustoszy to mój portfelik. Na moją radość i długie wyczekiwanie tego dnia składają się też inne czynniki. Ona jest pierwszą osobą, która wystarczyło, że poobserwowała mnie chwilę i od razu wiedziała, że jestem zakochana. Od razu wiedziała, że nie jest to mężczyzna. Ona pokazała mi, że ludzie mogą kochać mnie za to kim jestem, a nie za to z kim sypiam. Pomogła mi się otworzyć i przestać bać reakcji ludzi. Tak trwamy 9 lat, więc na wieść o tym, że osoba, której życzyłam zawsze wszystkiego, co życie może dać najlepszego wychodzi za mąż uniosłam się niesłychanie z radości, szczęścia i wzruszenia. Jutro wiem, że idąc to ołtarza spotkamy się wzrokiem i wymienimy łzę wzruszenia. Bo ona wie jak bardzo chciałabym również ja kiedyś być na Jej miejscu, wybrać suknię marzeń, iść w stronę jakiegokolwiek ołtarza w celu zawarcia związku partnerskiego i wiedzieć, że to z tą osobą na zawsze, po wieczność, na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. Jutro znów będę się cieszyc cudzym szczęściem jakbym było moje. Jest w tym trochę smutku, rozżalenia, ale przede wszystkim radość, że dobrym ludziom przytrafia się coś dobrego.

Jednak wiem, że sezon weselny nie u każdego budzi takie pokłady szczęścia. Spokojnie myślę, że można użyć terminu „sezon”, ponieważ znam pary, które są zapraszane na wesela przynajmniej 3,4 razy do roku i cała ekscytacja z nich ulatuje, gdy muszą przeliczyć uszczerbki w budżecie. Nie dziwię się, że im nie do śmiechu ani wielkiego szczęścia. Nawet jeśli doświadczona wizytatorka wesel opracuje sobie plan oszczędnościowy w postaci pożyczania sukienek, kupowania ich w dobrej cenie, to nie można zapomnieć też o butach, torebce, fryzurze i makijażu, które utrzymają się do rana, co wymaga dodatkowo płatnej wizyty u kosmetyczki oraz fryzjerki. Głównym celem wesela powinno być podzielenie się swoim szczęściem z bliskimi, ja akurat mogę Was zapewnić, że jutro wyjątkowo na takie wesele idę. Jednak wiem, że dla większości to okazja na uzbieranie na auto, remont, wycieczkę bądź rekompensatę plus coś ekstra za wydatki weselne. Nie ma nic gorszego, gdy czujemy, że zostaliśmy zaproszeni tylko by „dorzucić się do interesu”. A nie oszukujmy się, każdy z nas pewnie ma takiego członka rodziny, który zaprosił bądź zaprosi nas, bo tak wypada, a nie że tego chce. Nie bądźmy naiwni, gdybyśmy zapraszali ludzie tak naprawdę tylko nam bliskich, byłoby to może  z 20 max 30 osób, a nie ta setka, więc w sumie nie ma się co dziwić, że ludzie dodają karteczki do zaproszeń, że życzą sobie zielonych w kopercie i wina zamiast kwiatów, bo potem te straty i zyski trzeba zapić/opić. Rodzinne harpie, zazdrośnicy, plotkary, które przyszły głównie zobaczyć kto z kim gdzie i dlaczego. I uwierzcie mi, wiek tu nie ma znaczenia, każdy przychodzi poobserwować, oceniać, poplotkować, pobawić się – to na końcu. Dlatego w zeszłym roku odmówiłam udziału w takim weselu. Czułam, że to zaproszenie na siłę, bo któreś dziecko moich rodziców trzeba było „doprosić” i jestem pewna, że kuzynka w ogóle boleśnie nie odczuła mojej nieobecności choć rodzicielka ma była niesłychanie obrażona. A ja jak zwykle bez osoby towarzyszącej płci męskiej to pierwszy pionek do obgadania, obtańcowywania przez pijanych wujków i niezręcznej ciszy i samotności, gdy wszystkie pary dookoła pójdą tańczyć.

 Ale nie jutro. Jutro się tak nie nastawiam, bo wiem, że tak nie będzie. Będę otoczona dobrymi duszami, rodziną, którą traktuję jak własną, nikt nie będzie patrzył na mnie krzywo czy dziwnie, bo obok będę mieć swoją osobę towarzyszącą, której ukrywać nie muszę. Wierzę, że będziemy się wyśmienicie bawić, śmiać i płakać razem. Bez najmniejszego problemu czy martwienia się o uszczuplenie i tak chuderlawego portfela wybiorę wyśmienite wino dla pary młodej, do koperty wrzucę złocisze, bo przy tym weselu czuło się zaszczyt z zaproszenia i tylko takich Wam życzę.

7 komentarzy:

  1. Aż Ci zazdroszczę!!! Ja niestety ostatnio częściej chodzę na pogrzeby niż wesela. Kochana baw się pysznie, tańcz i śpiewaj i nie żałuj sobie wzruszeń! Bo w życiu piękne są tylko chwile:)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochany, tak mam zamiar zrobic:) bo też ostatnio to częściej były pogrzeby, więc czas na weselszą kartę:)

      Usuń
  2. Bawcie się wyśmienicie i cieszcie wspólnie spędzonym czasem :):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wesel się zatem, baw, bo jak to napisał Malawiart - w życiu piękne są tylko chwile :)..... a młodym niech się darzy....Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję dziewczyny:) i tą chwilę mam zamiar się napawac ile się da :)
      Pozdrawiam równie serdecznie!:)

      Usuń
  4. Lubię wesela , ten ocean wzruszeń, zabawy, beztroski... widzę Twoje krzyżujące się spojrzenie z panną młodą, wiesz? I ta łza, wycierana ukradkiem i pospiesznie, żeby nie rozmazać tego tuszu do rzęs..
    udanej zabawy!
    <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj zna się, zna doskonale te "przymusowe" zaproszenia. I rzekomo trzeba iść, bo tak wypada. A ja, jako czarna owca rodziny i wojowniczka ze stwierdzeniami typu: "bo tak wypada" i "co ludzie powiedzą" powiedziałam swego czasu DOŚĆ i odmówiłam pójścia na tego typu imprezę. I spodziewałam się błyskawic z oczu mojej mamy z tego powodu, ale zaskoczyła mnie tym, że po jakimś czasie przyznała mi rację :) A więc, jak widać, ten świat i ludzie na nim nie są niezmienialni; nasz upór i cierpliwość prędzej czy później odniosą sukces;)
    Baw się dobrze i cieszę się niezmiernie z tego, że obok Ciebie będzie ktoś Ci bliski- bez względu na płeć :) Ja to zawsze ryczę, jak słyszę słowa przysięgi, tak bardzo się wzruszam, ale ciiiii, bo to jeden z moich małych kompleksów- po mamusi;)

    OdpowiedzUsuń