wtorek, 4 stycznia 2011

za młoda na starośc.


Jesus don't love me, no one ever carry my load
I'm too young to feel this old

Rozpoczynając słowami tej rozdzierającej duszę piosenki. Bo ja ostatnio chodzę i nie istnieję. Unoszę się ponad ziemią i mało co mnie cieszy. Niebyt. Mam po prostu dośc czucia. Sylwester minął pod znakiem alkoholu, który jakoś nie do końca chciał mną zawładnąc przez co nie zagłuszał myśli. Ciągłe przejmowanie się czy ktoś nie wymiotuję na podłogę lub czegoś nie zdemolował nie pomagało. Po północy schowałam się w pokoju i poszedł strumień łez. 
Pani znów nie została wybrana, pani znów przegrała. Niech sobie już pani odpuści upokorzeń i przestanie walczyc o pierwsze miejsce.
I tak właśnie przestaję. Nie mam sił ani chęci zajmowac jakiegokolwiek miejsca w czyimś życiu, bo nic tylko ja muszę się starac.
Nie chcę mi się czekac na cokolwiek. Na pełnię życia czy szczęście.
Szczęście to tak naprawdę słowo, które wywołuje u ludzi największy smutek.
Dziś usłyszałam w pracy o 25letniej dziewczynie, która zmarła na raka.
Pomyślałam, że wcale bym się nie obraziła nie byc, już nie istniec.
Stałabym się w życiach innych tragiczną postacią, o której się potem mówi w biurach, pokojach nauczycielskich: biedna dziewczyna, nie zdąrzyła nawet życ.
Nikt by nie wiedział jak miałam na imię, ani jakiego rodzaju raka miałam, po prostu byłam kimś z opowiastki będącej przestrogą, która przypomina o ulotności życia.
Gdyby miało nie byc mnie dziś, jutro czy pojutrze nie byłabym zła.
Bo ja żyłam, kochałam do utraty tchu, płakałam i cierpiałam do ostatniej łzy
nienawidziłam, poznałam wszystkie smaki życia. Gdyby dano wam jeden dzień życia wiecie do kogo byście chcieli zadzwonic albo z kim go spędzic?Ja wiem, więc czasami myślę, że mogłabym umrzec chocby dzisiaj. Może brzmię dziś bardzo posępnie, ale w końcu według testu Enneagrama: "Żyje we własnym świecie bólu i straty. Może mieć bardzo chorą duszę, wyobrażać sobie i interesować się własną śmiercią." I z tym się całkowicie zgadzam;).
Nie byc, albo zestarzec się w spokoju i samotności. Nie w szczęściu, po prostu bez powodów do płaczu i nerwów.
Dzieci dziś pracowały,a ja nagle spojrzałam na swoje dłonie. Były okropnie suche od kredy. Wyglądały niesamowicie staro. I to jedyne co poczułam, że czuję się tak staro jak te dłonie. I'm too young too feel this old. Nikt nie niesie mojego ciężaru.
Dziś czuję się pogodzona ze swoim losem, a może zrezygnowana. Świadoma, że pewnegodnia mnie tu nie będzie, jak jeden z bohaterów jednego z moich ulubionych filmów, Lester Burnham:
"Nazywam się Lester Burnham. Tutaj mieszkam. To jest moja ulica. To jest moje życie. Mam 42 lata. Za niecały rok umrę. Oczywiście jeszcze o tym nie wiem. W pewnym sensie już jestem martwy."
"Mógłbym się mocno wkurzyć na to, co mi się przytrafiło,
ale trudno się wściekać, kiedy jest tyle piękna na świecie.
Czasem czuję się, jakbym widział je całe na raz,
a tego jest za wiele.
Moje serce rośnie niczym balon, który ma za chwilę pęknąć
a później przypominam sobie, żeby się odprężyć
i nie trzymać się tego kurczowo.
A wtedy przelatuje przeze mnie jak deszcz
i czuję już tylko wdzięczność
za każdą chwilę mojego małego, głupiego życia.
Na pewno nie macie pojęcia, o czym mówię.
Ale nie martwcie się
pewnego dnia zrozumiecie."

Kończąc za to tą piosenką:
You are my sweetest downfall, I loved you first.
Regina podobno skomponowała tę piosenkę, gdy rak jej chłopaka zaczął się rozrastac. Przez to porównała siebie i jego do Samsona i Dalili. Samson stracił swoją moc po tym jak Dalila obcięła mu włosy. Jedna z piękniejszych ballad miłosnych jak dla mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz