czwartek, 20 stycznia 2011

król czegokolwiek.


Są ludzie, którzy żyją z dnia na dzień, tak zajęci, że nie zastanawiają się nad sobą, ludźmi dookoła, nie analizują, nie przewijają w głowie taśm przeszłości i nie tworzą nowych na przyszłośc. Ci to mają szczęście. Większośc z nas jednak często zastanawia się nad tym: kim jesteśmy? Kim jestem? Jakie wady i zalety? Całe życie brniemy z pytaniem o sens życia na ustach. Tak się od paru dni zastanawiam: po co?
Jak to nie my decydujemy o tym, kim jesteśmy. To ludzie nas piszą. Widzą nas takimi, jakimi chcą, w najprostszych stwierdzeniach, najbardziej wygodnych definicjach. To oni myślą, że znają nas lepiej od nas samych. Każdego dnia spotykamy się z oceną. To obcego na ulicy, w tramwaju, w kolejce do lekarza, w pracy. Ocenia się nasz ubiór, sposób poruszania, mówienia, spojrzenia. Ale przecież dusza nie mówi ludzkim głosem, nie krzyczy, więc jakim prawem? Ale gdy nie ma się innej opcji to ocenia się nas po wyglądzie. Jako nauczycielka z oceną otoczenia spotykam się codziennie. Jak nie ze strony współpracowników, to ze strony uczniów. Ich spojrzenia nie są dyskretne, przeszywają na wskroś. Często przechodzę i potem oglądam się od góry do dołu czy jestem gdzieś brudna albo co, bo patrzą jakby nie wiem co chcieli zobaczyc. Może jednak właśnie to wnętrze? Chciałabym w to wierzyc. Dla nich jeden jest sportowcem, drugi pajacem, inna puszczalską, następna pustą, a jeszcze inna pieknisią czy kujonką. Przypinają sobie metki bez zastanowienia i troski o ludzkie uczucia. Zapominają, że mają dusze. Ale na nich przyjdzie jeszcze czas. Na mnie przyszedł, żeby przestac się tym przejmowac. Bo kto dał innym prawo mnie oceniac? Prześwietlac moje myśli i serce? Nikt tego nie potrafi. Ja tu nie tonę, nie ma nikogo do ratowania. Całe życie starałam się uszczęśliwiac i spełniac wymagania innych, czekałam na kogoś, kto powie, że czas dla mnie na moje decyzje. I takową podjęłam wbrew wszystkim i wszystkiemu.
Bo co jeśli moje życie może wyreżyserowac John Hughes? Co jeśli to nie szmira, dramat, może w końcu coś spokojnego. Pomieszanie komedii romantycznej z melodramatem kończący się monotonią na krześle, obok siebie, czytające swoją gazetę czy książkę, ale obok siebie? Co jeśli za moim oknem może ktoś stac z głośnikami i puszczac ulubioną muzykę w środku nocy jak John Cusack w Say Anything? Co jeśli moje życie mogłoby byc dobrą komedią z lat 80tych? "Klub Winowajców" to dopiero był film o nastolatkach, dawał do myślenia, nic w porównaniu do dzisiejszych. Co jeśli moje życie od teraz będzie tą romantyczną piosenką o prawdziwej miłości, a nie złamanym sercu i o tym jak rozpadam się na kawałki?
Co jeśli jestem szczęśliwa? czy to nie powinno się liczyc dla innych i tylko po tym powinni mnie oceniac? Bo kto uczynił z ludzi królów czegokolwiek, by wydawali surowe osądy?
Jestem władczynią własnego życia i wybieram Ciebie:)
Za jedną kroplę Ciebie oddam prawą dłoń, słuch, powonienie.

http://www.youtube.com/watch?v=CdqoNKCCt7A podróż w czasie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz