piątek, 19 marca 2010

daddy issues part 1, czyli jak mi ojciec zrył psychę.

"Children begin by loving their parents,as they grow older they judge them,sometimes they forgive them"
Part 1, bo pewnie nie raz mogę jeszcze poruszyc temat mojej rodziny. Chciałam pisac o czymś zupełnie innym, ale kolejny wieczór typu "mieszkam w wariatkowie" zmusił mnie do zmiany tematu;)Tak wiem, inni mają gorzej, bardziej cierpieli, ale swoje trzy grosze dorzucam;)
Odkąd pamiętam jednym z moich największych lęków jest mój własny ojciec. Ojcofobia. Choc z wiekiem na szczęście mądrzeję i wyrastam z tego. Dziś kolejny raz widziałam w jego oczach furię i chęc dania mi po pysku. Bo niestety moi kochani,  nadal mieszkam z rodzicami, bo poświęciłam się nauce, a nie pracy i teraz tkwię i wariuję póki nie odłożę trochę.
Pochodzę z rodziny wielodzietnej. Razem z rodzicami jest nas ośmioro. Mimo to nie narzekam finansowo, bo do biednych nie należeliśmy, tylko teraz o dziwo wszyscy dorośli, a długów tylko więcej. Ale nieważne. Jestem środkowym dzieckiem. Powracające wspomnienie z dzieciństwa to piekielny strach przed ojcem. Moi rodzice podjęli kiedyś decyzję. Mianowicie ojciec zarabia, a mama porzuca pracę i wychowuję. Tak więc moja matka nie pracuję od ponad 30 lat. Dlatego śmieszy mnie, gdy ojciec mówi: nie tak was wychowałem. Kiedy nigdy do tego ręki nie przykładał. Moją matkę podziwiam i jej współczuję. Pamiętam i nadal widzę jak ojciec jej ubliża, umniejsza jej inteligencji tekstami typu: Co Ty K*** wiesz, studiów nawet nie masz, kura domowa jesteś". Dorastałam słuchając i gardząc moim ojcem. Mimo to bojąc się go. Moja mama od dziecka nam, dziewczynom potwarzała: dziewczyny nigdy nie dajcie się zdominowac facetowi, skończcie szkołę, pracujcie. Ogromnie żałuję, że całe jej życie ją ominęło. Mój ojciec raz w życiu wziął ją na wycieczkę za granicę 15 lat temu. Od tamtej pory on jeździ na konferencje, a moja mama nadal "kuruje". Najgorsze, że ona sama nie wierzy, że zasługuje na o wiele więcej. Chcesz jej kupic ładną spódniczkę, ona powie, żeby lepiej dac jej na firany.
Wychowywałam się pod presją "ucz się, bo nie będziesz zarabiac i będziesz nikim". Każdy, kto zna moją rodzinę wie jaki panuję tu materializm. Najczęstsze życzenie? Bogatego zięcia;) Życzy mi, sobie mój ojciec.
Jestem dobrą córką, ba świetną. Mało mają mi do zarzucenia. Nigdy nie paliłam, nie przynosiłam wstydu, nie musieli przeze mnie miec do czynienia z policją czy sądem. Świadectwa zawsze z paskiem, mimo, że przedę mną mieli trójkę dzieci, jako pierwsza dostałam się na studia dzienne na jeden z lepszych uniwersytetów w Polsce. Pamiętam, gdy zdarzało mi się dostac jedynkę, to z szalonym biciem serca chowałąm się w piwnicy póki tata nie przyjdzie z wywiadówki. Tak przez całe nastoletnie życie. Mój ojciec bił matkę i moje starsze rodzeństwo, gdy pojawiła się reszta, czyli ja i młodsi bracia, coś mu się poprzestawiało i zostawił mamę w spokoju. Oczywiście bez przesady, nie była to patologia. Jednak we mnie siedzi do dziś. Na mnie rękę podnosił, nigdy jej na mnie nie zostawił. Jednak pamiętam jak potraktował paskiem moją siostrę tak, że latem musiała chodzic w swetrze przez tydzień. Wybiegła wtedy z domu i długo nie wróciła. Teraz jest najsilniejszą z nas i najbardziej przeciwstawia się rodzicom, nie mieszkając z nami. Czy to jakoś na to wpłynęło? W pewnym stopniu na pewno.
Cierpię na durne schorzenie. Wieczne satysfakcjonowanie moich rodziców, nie siebie. Problem? Całe życie robię o co mnie proszę, ale to wiecznie mało. Myślałam, że po dobrze zdanej maturze i dostaniu się na studia się uwolnię i wyprowadzę. Ale nie. Z nienacka mój brat dostał się na studia na drugi koniec Polski. a więc? nie masz wyboru, musisz dojeżdzac. Tak więc 3 lata wstawałam o 5 rano by móc dotrzec pociągiem na zajęcia wracając niekiedy o 22 do domu. Potrafiłam z tego wyciągnąc stypendium naukowe. Ale i to za mało, bo przecież na trzecim roku zabrakło mi o,1 pkt i je straciłam. Tytuł licencjata uzyskałam z dobrymi wynikami. Mało. Pracuję, opłacam studia magisterskie, nie proszę o ani grosza. Sama daję kiedy potrzebują. Kupuję drogie prezenty. Sprzątam. Nie palę, nie chleję do nieprzytomności, nie przynoszę wstydu. Jedynym rozczarowaniem i wstydem jest to, że jestem lesbijką.  Porozmawiam, wysłucham mamy, gdy potrzebuje. Ale nie waż się mówic, co myślisz. Broń Boże, nie miej racji! Bo Ci j***! jak to mi tatuś dziś czułośc wyraził.
U mnie nigdy nie było słów "kocham Cię", przytulania, wyrozumiałości, rozmawiania o uczuciach. Mimo to w tej znieczulicy posiadłam tyle uczuc. Tego mi chociaż nie odbiorą. Tylko jak ta durna czekam aż ojcu przejdzie przez gardło: jestem z Ciebie dumny, zawsze byłem. Całe życie 5- to za mało . Muszę życ na 6+. Otóż nie, drogi ojcze. Już dawno z tym skończyłam. Wiem po prostu, że moi rodzice zdają sobie sprawę, że nie zmienią swoich dzieci, które sprawiają im najwięcej kłopotów, dlatego lepiej rozładowac napięcie na tych, które są pod ręką. Dlatego też siedzę tu, zamknięta w swoim pokoju, nad nimi, czekam aż opadnie chmura złości i znowu będzie im głupio, że naskoczyli na mnie bezpodstawnie. Bo nigdy nie mówi przepraszam. Po prostu mnie unika.
Bo tak dzieci zaczynają od kochania swoich rodziców, z wiekiem ich osądzają, czasami im wybaczają. Mi do wybaczenia jeszcze daleko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz