Jednym z najczęściej wpisywanych
haseł w Google w zeszłym miesiącu było: „Jennifer Lawrence nago”.
Co człowiek, to opinia. Jedni
twierdzą, że głupotą gwiazd jest robienie sobie w ogóle takich zdjęć i
przechowywanie w telefonie, a potem naiwna pewność, że nikt do tych zdjęć się
nie dorwie. Inni zaś twierdzą, że każdy ma prawo do prywatności i
obrzydliwością jest ją w taki sposób wykradać i upubliczniać. W czasach selfie
i kultury, która wymaga od nas ciągłej widzialności, nie trzeba było długo
czekać, by sexting stał się mainstreamowym zjawiskiem promowania siebie wśród
znajomych.
Ponieważ Jennifer Lawrence i 100
innych celebrytów, których zdjęcia zhackowano, nie są odosobnionymi
przypadkami. Kwestionariusze w Stanach pokazują, że 44% ludzi między 18 a 24 rokiem
życia dostało sexta, czyli mmsa przedstawiającego nagie, bądź częściowo nagie
zdjęcie. Jeśli chodzi o nasze rodzime statystyki, to już co 5-ty Polak
przyznaje się do ujawnienia rąbka swej nagości używając telefonu, a nie
intymności sypialni.
Umknęło nam to, ale
autoprezentacja przez nagość stała się powszechna. Nagość nie polega już na
braku ubrań, ale niestety braku kontroli. Zaufanie do kogoś może nam się
czasami zaśmiać w twarz, a ten żart ani trochę nas nie rozśmieszy. Jennifer
Lawrence w końcu po miesiącu postanowiła wypowiedzieć się na temat całej
sytuacji:
„To żaden skandal, to zwyczajne
przestępstwo seksualne. A każdy, kogo podkusiło obejrzenie moich zdjęć w
Internecie, uwiecznia tylko to przestępstwo i sam je promuje”. Dodała: „Byłam w
czteroletnim, świetnym związku na odległość i albo mój chłopak mógł oglądać
filmy pornograficzne albo mnie.” Jennifer, aktorka, która pobiła rekord
Guinessa w zeszłorocznych zarobkach za jeden film, przyznała, że żadne
pieniądze nie są warte tego, gdy musisz zadzwonić do własnego ojca i ostrzec
go, że może napotkać nagie zdjęcia córki w Internecie. Przyznała również, że
próbowała napisać przeprosiny, ale gdy tylko zaczynała, to zalewała się łzami i
złością, aż w końcu dotarło do niej, że nie ma za co przepraszać. Na pewno nie
za to, jak obrzydliwe jest upublicznianie nagich zdjęć kogokolwiek bez jego
zgody.
W Polsce zjawisko nie jest
nieznane. Revenge porn to strona, gdzie wściekli, obrażeni, znienawidzeni
eks-partnerzy umieszczają nagie zdjęcia swoich eks-połówek, które boleśnie
odcięli w ramach zemsty. W taki sposób wiele nieświadomych osób wylądowało na
stronach czy w pismach pornograficznych.
Kolejne nurtujące pytanie, którzy
stawiają amerykańscy badacze, to czy sexting skutkuje we wcześniejszej
inicjacji seksualnej młodzieży, czy też w ich w rozwiązłości, seksie bez
zabezpieczeń bądź posiadaniu kilku partnerek/ów. Otóż, gdy ostatnie punkty nie
przekładają się na rzeczywistość, to wyniki wykazują, że młodzież otrzymująca
bądź wysyłająca sexty, w najbliższym roku faktycznie uprawiała seks.
Czy rosnąca popularność sextingu
powinna dziwić? Czy też upublicznianie bez niczyjej zgody? Niestety ani jedno
ani drugie nie świeci skandalem w dzisiejszej powszechnej dostępności
wszystkiego. Co bardziej sarkastyczni komentatorzy, żartują, że w 2028 roku,
kandydaci na prezydentów będą debatować w niczym innym, jak tylko czerwonym lub
niebieskim krawacie, by siebie promować.
Sam zeszły rok wykazał, że nagość
jest w cenie. Najczęściej oglądane video na Youtube z 700 milionową
publicznością, to latająca nago na kuli Miley Cyrus w piosence „Wrecking Ball”
i jeszcze więcej seksownych przodów i tyłów w utworze „Blurred Lines” z 300
milionami chętnie patrzących na modelki na smyczach, mimo wielu protestów.
Telewizja też nie kryje się już pod kołdrą. Seriale „Girls” i „Gra o Tron”
„świecą” tymi przykładami, a stacja VH1 wypuściła program „Randkowanie Nago”.
Nagość stała się też narzędziem
politycznym. Wiele kampanii woła o brak wstydu i promuje akceptację własnych
nagich partii ciała. Kobiety rozbierają się do naga, by zmienić standardy
piękna, jak na przykład puszyste kobiety pozujące w bikini, udostępniające
zdjęcia na Instagramie z hashtagiem #fatkini. Natomiast nowojorska akcja „Free
the Nipple”, czyli „Uwolnij sutek”, to też film, który ma umocnić pozycję
kobiet i sprzeciwiać się ich cenzurze. Ma pokazać, że telewizja amerykańska
promuje obrazy przemocy i morderstw, a zakazuje pokazywania kobiecych piersi.
Akcja pyta prowokacyjnie: Co jest bardziej obsceniczne? Przemoc czy sutek?
Mogliśmy obserwować niedawno wiele celebrytek pozujących karmienie piersią
publicznie. Obecnie 35 stanów zakazuje pokazywania sutka i karmienia publicznie
piersią. W bardziej konserwatywnych stanach, jak Lousiana, za pokazanie się topless
grozi trzy lata więzienia i grzywna w wysokości 2500 dolarów.
Żyjemy w czasach, kiedy wszystko
jest dla ludzi. W granicach rozsądku. Którego również dzisiejszemu światu
często brak. Moim zdaniem brakuje wstydu, tam gdzie powinien być. Wprowadził
się do sypialni, a wyprowadził z Internetu. W sypialniach gasimy światła,
zasłaniamy rolety, boimy się otworzyć oczy i pokazać, ale też spojrzeć na
partnerkę/a. Sexting stał się narzędziem ułatwiającym współżycie i pobudzanie
pożądania. Buduje mur pewności siebie, która nie zawsze przekłada się na
autentyczne doznania łóżkowe.
Dziwimy się, gdzie podziała się
ta kobieta, która słała śmiałe zdjęcia. Została za drzwiami sypialni czy
utknęła w seksownym mmsie? Tak, moim zdaniem wszystko jest dla ludzi i flirtujący
sext niczemu nie grozi, póki mamy pełne zaufanie i szacunek do osoby go
otrzymującej, a również odwaga z sexta przekłada się na rzeczywistość.
Bardziej się krępujemy, więcej
się brzydzimy. Otacza nas świat emancypacji, wolności, morza możliwości, a to
siebie nawzajem wstydzimy się najbardziej. Toniemy we własnym, zbędnym
wstydzie. Moja wyobraźnia ma problem w przywołaniu sobie obrazu kobiety, która
by nie wstydziła się swojej nagości. Nie tęsknię do sextingu, ale do kobiety,
który zasypia wspólnie ze mną nago. A nie ubiera się pospieszne po seksie,
jakby co najmniej nasz stosunek ktoś wrzucił na Instagram z hashtagiem
#ZobaczSexDwóchGorącychLesbijek.
Bo sexting może przybrać wiele
form.
Wszystko ze smakiem,
wyrafinowaniem i nagim zaufaniem.
Moim zdaniem te gwiazdy czy pseudogwiazdy same prowokują "wycieki" swoich fotek do sieci. Gdybym była osobą publiczną i nie chciała takiej durnej popularności to wcale nie robiłabym sobie takich fotek i po problemie
OdpowiedzUsuńJa w zasadzie nie rozumiem tego negatywnego szumu wokół sextingu. Ok, umówmy się - jeśli żyjemy w stałej relacji, a w ten sposób zabawiamy się za zamkniętymi drzwiami, jest to pewna forma nieuczciwości. Ale po co tak kombinować? Sexting w związku jest fantastyczny :) Odkąd dołączyliśmy taką formę zabawy do naszego arsenału, zrobiło się naprawdę gorąco!
OdpowiedzUsuń