czwartek, 30 października 2014

Jesień dobrotliwa przyniosła mi...


OMG! I'm flying! - Optimism is the best way to view life. 

Nie można jesieni odmówić w tym roku dobrotliwości. Rozpieszcza nas niesłychanie, razi kolorami, słońce dogrzewa w środku dnia w sposób, który nie odstręcza wieczorem konieczności wejścia pod koc i rozgrzania się ciepłym płynem. Tak piekielnie boimy się wkraczać w wiosnę, bo gdy temperatura na zewnątrz rośnie, nie mamy pretekstu do spontanicznych przytuleń wnętrza. Natomiast jesień nam rysuje tło, zimno łączy ramiona, czasem utuli w pasie, włoży dłoń w cudzą kieszeń. Wyczekujemy tych płaszczy, grzanego wina, pretekstów do przytuleń z zimna.

Zeszły weekend tak nas witał. Płaszcz można było wstępnie wykaraskać z zimowej szafy, ale bez konieczności zapięcia go po samą szyję. Ja byłam na pewno właśnie tak otwarta. Od stóp do głów. Od rozumu po serce. Nie chowałam się za szalem udawanej nieśmiałości, rękawiczkami pozornej niepewności, czy zamkiem błyskawicznych unikanych spojrzeń. Co to, to nie.
I w ten weekend myślałam jaka powinna być moja dziewczyna.

Mogłaby na przykład witać mnie kwiatami. Powinna mnie doprowadzać do spontanicznych wybuchów śmiechu. Powinna być troskliwa, bo w zabieganym życiu wie, że ja nie dbam o siebie wcale.

Moja dziewczyna jest piekielnie inteligentna. Jest mądrzejsza ode mnie, ale nie przeszkadza mi to, bo wiem, że gdy zapytam, to wytłumaczy mi coś z pasją. Właśnie. Jest pełna pasji i z pasją broni swojego zdania.

Moja kobieta wie, że czasami mnie ponosi i trzeba mnie ściągnąć na ziemię i uspokoić. Jest wyrozumiała i wybacza, gdy doprowadzam ją i siebie do szewskiej pasji.

Moja kobieta ma w sobie podobną wrażliwość do mojej, widzi więcej niż przeciętne oko. Jest wrażliwa na piękno, jak i cudzą krzywdę. Ma wrażliwe uszy, wyczulony węch i przyciągające oczy. Zna się na dobrej książce, filmie i muzyce. Przy mojej dziewczynie wiem, że nie zabraknie nam nigdy tematów do rozmów.

Moja kobieta nie boi się przyprzeć mnie do ściany, złapać stanowczo za pośladki ani pocałować na środku ulicy.

Moja dziewczyna wzbudza we mnie respekt, podziw i pożądanie. Podnieca mnie ciałem, duchem i inteligencją.

Moja dziewczyna droczy się ze mną, jest silna, pewna siebie, ale chowa w sobie równie wielką romantyczkę jak ja.

Moja dziewczyna nie idzie ze mną do łóżka na pierwszym spotkaniu, bo wie, że każde danie smakuje o niebo lepiej, gdy się na nie poczeka.

A przepraszam!

Zauważyliście? Jak płynnie i niepostrzeżenie przeszłam z „moja dziewczyna powinna” na „moja dziewczyna jest”? Bo JEST. Tak jak i cierpliwie, płynnie czekała na mnie, tak i teraz pozostaje w moim życiu.

Bo tak, moja dziewczyna jest cierpliwa. Czekała aż pozatrzaskuje wszystkie drzwi i spalę mosty. Bo dla mojej dziewczyny, chciałam być tylko Jej.

I jestem. JesteśMY.

Moja dziewczyna na pierwszą randkę zabiera mnie tam, gdzie jeszcze nigdy nie byłam. Całuje mnie kilkadziesiąt metrów pod ziemią i nad ziemią. Dosłownie.

Moja dziewczyna doprowadza mnie do szaleństwa. Mentalnego i cielesnego. Moja dziewczyna piekielnie się stara.

Moja dziewczyna chwyta moją twarz w dłonie i mówi „Moja śliczna dziewczyna”. Choć wiem, że nie muszę się upewniać, bo ona nie boi się zobowiązań, słów wielkich, to upewniam się, bo chcę w końcu to usłyszeć głośno: „Twoja dziewczyna”?

I tak to się robi. Naturalnie, zwyczajnie, bez zbędnego kombinowania i uników, odkładania na dalsze później.

Uwielbiam Moją Dziewczyną za to, że dzięki Niej znów usłyszałam to proste słowo – dziewczyna.

I za to, że scałowuje łzy z moich policzków, gdy płaczę na filmie.

Jesień mi nie straszna.

A Junkie?

Junkie jest zajęta;)




1 komentarz: