czwartek, 3 stycznia 2013

Szukając złotego środka ze stoickim spokojem.


Arystoteles wieki temu radził by w życiu podążać drogą „złotego środka”. Ma to oznaczać umiarkowane życie przynoszące jednocześnie szczęście, nie ignorować żądz, ale nie ulegać i nie podporządkowywać się im całkowicie. Każdy sobie codziennie zaleca również „stoicki spokój” czy to wstając za wcześnie z łóżka do pracy, gdy kończy się kawa w domu bądź gdy stoimy w korku, gdy na stole czeka już za nami stygnący obiad. Wnętrze krzyczy wtedy „pierdolę stoicyzm – chcę pic, jeść, kochać!”, a nie tkwić w martwym punkcie. Chorobą cywilizacyjną jest przykuwanie uwagi zbyt małym i błahym szczegółom dnia codziennego, które zżerają nam nerwy, jak chociażby brak mleka do upragnionej kawy.

Spoglądam wstecz na rok 2012 i odbija mi się on paląc zgagą, bo ja jestem tą osobą, która potrafi przeklinać wniebogłosy, gdy w domu nie ma mleka, a ja mam ochotę na kawę, bo czarnej nie tknę. Obroniłam magistra, kupiłam wymarzone auto, dostałam podwyżkę, zwiedziłam kilka pięknych miejsc, ale człowiekowi ciągle było mało. Z końcem roku kopnęłam się porządnie w tyłek i kopię dalej od tamtej pory by nie zapomnieć. Nie zapomnieć, że nie chcę już tamtej kobiety widzieć w lustrze. Nie jest mile widziana. Całe życie zaleca mi się „wrzucanie na luz”, a mi z tym piekielnie trudno, bo zawsze wolałam „wrzucać najwyższe biegi”. Myślałam, że stoicki spokój nie jest dla mnie, że jest dla osób pozujących na optymistów, a płaczących po cichu w środku. Ja dalej płaczę wniebogłosy, wyję, gdy główny bohater umiera na ekranie, bądź w trailerze leci smutna pieśń. Wybucham, gdy ktoś wypowiada raniące słowa, ale uspokajam się szybciej, ochłonę, przeproszę, wrzucę na ten luz. W jeden dzień Rzymu nie zbudowano. Nowa ja wywiesiła sobie stare zdjęcie na ścianach by nie tkwić w przeszłości, ale po to by tylko i wyłącznie z uśmiechem w nią spoglądać. Nie zmienię świata, mogę za to zmienić siebie, mogę zmienić swoje nastawienie do rzeczywistości i wrzucić na luz. Nie grzmieć, gdy jadę do pracy po ciemku i dzieciaki na pierwszej lekcji jeszcze długo marudzą, że za oknem wciąż ciemno. Gdy mama dolewa mi do herbaty z rana słonych łez straconego życia i rozczarowania własnymi dziećmi, ja po prostu dorzucam więcej do niej cukru co by wyrównać smak.

Codziennie powtarzam sobie:

Nie wyleczę ludzi z zawiści i nienawiści.
Nie powstrzymam wojen.
Nie zatrzymam nikogo przed wyciągnięciem broni, pociągnięciem za spust i zabiciem ponad 20tki niewinnych dzieci.
Nie znajdę lekarstwa na raka.
Nie wykarmię głodujących.
Nie ocalę umierających w bólu.
Nie nauczę tolerancji i miłości.

Nie zmienię świata, ale mogę zmieniać go lokalnie. Zaczynając od chociażby mojego pokoju, domu, miejsca pracy. Dlatego w tym roku żadnych górnolotnych postanowień. Jak wiecie nie jestem zwolenniczką wytyczania sobie celów w pierwszy dzień Nowego Roku kiedy to najwięcej osób wisi z głowami nad klozetami zwracając pozostałości zeszłego roku drogą ustną.

Moje postanowienia? Sprawiłam sobie najlepszy prezent na Święta. Kupiłam wannę, więc trochę odnawiam łazienkę. Kolejny lokalny kąt. Zatem postanawiam poświęcać więcej czasu na długie, relaksujące i rozluźniające mięśnie kąpiele przy świecach, które włożyłam do własnoręcznie zrobionych pseudo-świeczników z butelek po piwie. Czytać jeszcze więcej książek zajadając się tym, co lubię nie wyliczając sobie kalorii i oglądać jeszcze więcej filmów by odnawiać się duchowo. Nigdy nie przedkładać obowiązków ponad chwile przyjemności jak przeczytanie chociażby 20 stron książki przed snem nie martwiąc się, że rano trzeba wstać. Kto zwalnia i wrzuca na luz razem ze mną? Pstryk, Wasze zdrowie przy piwie i kolejnych stronach „W drodze” Jack’a Kerouac’a.



14 komentarzy:

  1. Histerie z powodu codziennych pierdół to nasza wspólna cecha charakteru :/ Ja już jakiś czas z tym walczę i w sumie nawet nieźle mi idzie ;) Trzymam kciuki za Twoje powodzenia i dziękuję za wiele cennych życiowych rad :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Infatuation_junkie, czekalam kiedy w koncu napiszesz, nie ze jestem niecierpliwa, zycie ktore mam za soba nauczylo mnie cierpliwosci. Czekalam na Twoj post, bo wiedzialam ze bedzie to COS co warto przeczytac nawet dwa razy, zatrzymac sie, pomyslec i sprobowac napisac cos od siebie.

      Kiedy moj Syn zyl i codziennie walczyl ze swoja okrutna choroba, obsescje-przymusy, ktore przerazaly niewyobrazalnie, ale musialy byc "zrobione" zabieraly caly dzien, a kiedy byla chwila ulgi to byla to naprawde chwila, bo przerazalo jak to mozliwe czuc sie tak dobrze. Myslalam wtedy, jaki szczesliwy jest kazdy kto wstaje rano i nie boi sie, ze musi "przerobic" te jakies przymusy i tak bardzo, panicznie bac sie ze brakuje oddechu, a zeby pomoc sobie chociaz odrobine pali papierosa za papierosem. Bylam, probowalam pomagac kazdego dnia, niestety... stracilam Syna, cierpie okrutnie.

      Czytam, ksiazki zabieraja mnie gdzie sie da, zeby nie cierpiec tak bardzo uciekam w ten swiat, w te miejsca, do tych ludzi...

      Ty na nowy rok sprawilas sobie wanne, bedzie cudownie tak relaksowac sie przy swieczkach, ja postanowilam miec mnostwo kwiatow w domu, juz to robie, wstawiam je nie do wazonow, tylko do roznych dzbankow, czajniczkow, nareszcie mam kwiaty takie jak ja sama lubie, bylam kiedys nauczycielka w Polsce i dostawalam obledne ilosci kwiatow, byly to glownie gozdziki. Kwiaty lacza mnie teraz z moim Synem, kwiaty na cmentarz, kwiaty do domu. Szara Mysz

      Usuń
    2. Kochana Myszko przede wszystkim przykro mi z powodu Twojego Syna. Nie powiem, że rozumiem ogrom tej utraty ani czy jestem w stanie sobie ją wyobrazic.Może i wyobrażę, ale nie pojmę, wiedz, że jednak poryszyło mnie bardzo co napisałaś i cieszę się, że do mnie zaglądasz i chcesz ze mną dzielic i siebie.
      Cieszę się, że się pojawiłaś:)

      Usuń
  2. wystarczy postanowić by żyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a.. no i jeszcze jednak to lekarstwo na raka mogłabyś wynaleźć:)

      Usuń
    2. Oj nie masz pojęcia jakbym chciała! raczysko cholerne won wywalic:)

      Usuń
  3. Szara Mysz przeprasza "Babe" i "Infatuation_junkie" ze swoj komentarz wpisala jako odpowiec dla "Baby", jeszcze raz przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdy nie przekładać obowiązków ponad przyjemności :)
    lubię to!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana:) Miodzio :))))) Objadaj się ile chcesz, nic Tobie nie zaszkodzi :> Bardzo się cieszę, że to napisałaś:* Spełnienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj zaszkodzi, bo w boki idzieeeee:P ale dziękuję, mam nadzieję, że wytrwam:)

      Usuń
  6. Dobry wpis, dokładnie opisujący moje podejście do życia. Jak ja to mówię... życie jest piękne trzeba tylko to piękno umieć dostrzec i nauczyć się po prostu żyć. Powodzenia Infatuation-Junkie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się czerpac z tego Twojego podejścia do życia, przestac się tyle irytowac i czerpac z tego życia, czerpac:)!

      Usuń
  7. Bardzo fajny wpis :) przydałoby mi się trochę tego stoickiego spokoju w miejsce cholerycznego usposobienia, oj przydałoby się....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To walczymy razem z tym choleryzmem, bo cholernie go nie cierpię i cholernie mocno się mnie trzyma:)

      Usuń