poniedziałek, 21 stycznia 2013

Chyląc czoła starości.



Wiele notek poświęcałam dzieciom, dziś zmieniam grupę wiekową. Nie tylko ze względu na to, że dziś i jutro świętujemy Dzień Babci i Dziadka, jest to temat bliski memu sercu od dawna, zaiskrzył ponownie po paru kolejnych „zjedzonych” wieczorem do kolacji produkcjach filmowych.

Patrząc wstecz na dzieciństwo jedne z najcieplejszych wspomnień stanowią nasi dziadkowie. Babcine wypieki, zapachy z kuchni, babcia dająca pieniądze na zakupy i prosząca byśmy poszli do sklepu „Zrób zakupy, w nagrodę kup sobie lizaka”. Może wielu z nas o tym nie wiedziało, ale babcia nas nie nagradzała tym lizakiem, dla mnie nagrodą było to, że ufała, pomimo mojego młodego wieku, że poradzę sobie sama, nie zapomnę żadnego zakupu, uczyła mnie odpowiedzialności. Jednym z przewijających się wiecznie wspomnień jest dla nas również delikatna skóra dłoni babci, jej ciepły uśmiech rozgrzewający serce w mroźne wieczory.

Przy tej pomarszczonej dłoni chciałabym się chwilę zatrzymać. Będąc dziećmi biegniemy do dorosłości sprintem, chcemy być poważani, nie być traktowani protekcjonalnie. Wiele dzieci myli to dziś z włożeniem fajki do ust i łykiem alkoholu w niedozwolonym wieku. Wypatrujemy osiemnastki i papierka dorosłości, czekamy aż zdamy maturę, dostaniemy się na studia, znajdziemy pracę by móc powiedzieć te w dzieciństwie wymarzone słowa „jestem dorosła”, „nie możesz mi mówić, co mam robić z moim życiem”.

W pewnym wieku osiągamy ten pierwszy punkt „krytyczny”. Pojawia się cień zagrzebanego w ludzkości strachu. Strachu przed starością, samotnością i śmiercią. Mit 30tki – wyczekiwanie 30tych urodzin jakby to były ostatnie urodziny świętujące młodość. Zaczynamy obserwować zmiany na skórze, szukamy pierwszych zmarszczek, obserwujemy w których miejscach mogą się pojawić, wyszukujemy pierwszego siwego włosa, a panikę z tym związaną obwieszczamy potem całemu światu. Pytam się czy tak słusznie jest piętnować starość jakoby była ostatecznym kresem wszystkiego? Gdzie napisano, że w pewnym wieku nie możemy się ubrać modnie, że nie możemy chodzić samotnie do kina, nie zaleca się już podróży, posiadania pasji i poszukiwania ciągle nowych? Dlaczego starszy człowiek tętniący ciągle wigorem i energią do życia i walki ze stereotypami jest mimo wszystko traktowany protekcjonalnie?

Przyznam się szczerze, że jestem tą osobą, która boi się starości. Boi się spojrzenia w lustro i stwierdzenia, że się sobie nie podobam, że okropnie się starzeje i lepiej się już ludziom nie pokazywać na oczy. Nos rośnie, broda opada, skóra wiotczeje, jedna zmarszczka zakrywa kolejną, oczy tracą dawny blask. Ale trzeba po prostu pamiętać, że z wiekiem standardy piękna się zmieniają. Nie można porównywać się do młodszych, do okładek magazynu, do aktorów na ekranach. Porównujmy się z własnym ja, z nikim innym, bo jest nas prawie 7 miliardów na świecie i nie ma drugiej identycznej osoby jak my. Każdy z nas jest wyjątkowy i nie świadczy o tym wyłącznie biologia i kolor oczu, odmienny kod genetyczny, ale również nasze wnętrza.

Przychodzą momenty, że gdy słyszę „ale ten czas leci” dopada mnie paniczny strach końca rzeczy. Że to wszystko do czego w życiu dążyłam, o co się starałam, co po sobie pozostawię, kiedyś doszczętnie zniknie. I co jeśli potem nic nie ma i już nigdy nie zaistnieję? Ostatnio jednak pomyślałam: a nawet jeśli nic nie ma, to co z tego? Skoro nic nie ma, mnie nie będzie, to nie będę nawet o tym wiedzieć.   Uświadomiłam sobie, że to my sami piętnujemy siebie. Od zarania dziejów tak było. Ten strach przed starością generuje kultura, nie nasze zdrowie, zdolności, starzejące się ciało i słabnące siły. Ja dziś protestuje przeciwko traktowaniem starszych jak dzieci, protekcjonalnym nastawieniem, spychaniem starszych na margines i ignorancją społeczeństwa. Muszę się sprzeciwiać, ponieważ muszę wierzyc, że mnie to nie spotka, że ja na to nie pozwolę. Nie wypiszę się z życia, gdy dożyję poczciwego wieku. Zestarzeję się z godnością równą samej sobie. Nie chcę za motto życiowe mieć zdania „jestem za stara na to, jestem za stara na zmiany”.

Dla osób szukających inspiracji, polecam film „Hotel Marigold”, z którego pochodzi następujący cytat: ”Jedyną prawdziwą porażką w życiu jest nieudana próba. A miarą sukcesu jest to, jak radzimy sobie z rozczarowaniem”.  Uznam swoje życie za porażkę, gdy pewnego dnia zamknę swoje życiu w czterech ścianach salonu na bujanym fotelu i przestanę podejmować próby życia.

Dlatego proszę Was dziś, zamiast podarować swojej babci i dziadkowi koc elektryczny, masującą poduszkę czy cokolwiek babcinego, może pomyślmy o zabraniu ich do kawiarni na prawdziwe słodkości, a nie te z pudełka czekoladek, może nawet weźmy do kina? Jeśli tak to polecam na „Hotel Marigold”. Bo tak, faktycznie, nasze babcie i dziadkowe przypominają nam dzieciństwo i beztroskę minionych lat, dlaczego by nie dać im tego samego? Gdyby któraś z moich babci żyła, nie dałabym Jej NIC, wzięłabym Ją GDZIEŚ.

8 komentarzy:

  1. Nie tylko ty masz obawy przed starością. Starość najwyraźniej Panu Bogu nie wyszła!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem tu pierwszy raz i musze zacząć pesymistycznie i narzekając...taki już mój los :) Nigdy nie zaznałam babcinej troski i nie rozpieszczał mnie dziadek.Po prostu nie zdąrzyłam ich poznać.Gdy byłam dzieckiem zazdrościłam dzieciakom dziadków,gdy podrosłam został wielki żal a teraz taka emocjonalna luka...Czuje się przez to uboższa.A mówią,ze czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal...a ja sobie wyobrażam i myśle co by było gdyby..

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja poznalam tylko jedna Babcie. W wieku 5lat Babcia byla i miala byc zawsze. Chodzila ze mna zbierac kasztany i budowala bunkier z koca i krzesel. W wieku 18lat Babcia byla juz dla mnie tylko meczaca mnie osoba. Tak strasznie mi wstyd za siebie, teraz mam wielki zal do siebie, ze bylam taka ignorantka. Babci juz nie ma, a ja mam w sobie niespelnienie. I z tym bede zyla do czasu nim bede sama babcia. Nie czyjas, zwykla staruszka.
    Jesli bede sklerotyczna, sprawiajaca wiecej klopotu niz pociechy osoba, albo chora smierelnie poprosilam swoja Partnerke o skrocenie mi cierpien w ramach eutanazji. To nasza wspolna umowa.
    Nie boje sie starosci, jako pomarszczonej skory, siwych wlosow. Boje sie sklerozy, bolu kosci, boje sie, ze bede gapila sie godzinami przez okno i nie bede mogla sie ruszyc, ze zgubie sie w sklepie. Nie zrozumiem otaczajacej mnie techniki.
    Starosc wyszla Panu Bogu, jesli jest bez cierpien, pogodna, nie samotna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, starosc moze byc rozna, mam lat 60+ i trzy powazne choroby w tym jedna niewyleczalna, moja dobra znajoma ma 73lata, zdrowa, bardzo aktywna fizycznie, uprawia rozne sporty, wesola, podrozuje, ma czas dla wnukow, ma mnostwo znajomych, dla mnie ma czas niemal co tydzien, wlasnie z nia bylam na filmie "Hotel Marigold", bylo to juz dosc dawno, od tamtego czasu bylysmy na paru innych filmach.

    Bardzo duzo myslalam o eutanazji, widzialam troche programow w tv, dla mnie ten wlasciwy moment pozegnania sie z zyciem nadejdzie gdy nie bede mogla sama zalatwic podstawowych potrzeb, tak przynajmniej mysle dzisiaj ale tez dopuszczam mozliwosc ze w zyciu nigdy nic nie jest na pewno. Tylko ze doczekac czasu ze lezysz caly czas w lozku i patrzysz na sufit, nie mozesz sie ruszyc, mowic..., moze lepiej zakoncze pisanie pozytywnie, zyjemy dluzej i mamy duzo wiecej pomocy jezeli jej potrzebujemy. Szara Mysz

    OdpowiedzUsuń
  5. Taak moja kochana, czas biegnie nieubłaganie. Ale wiesz ważne jest ile wiosen masz w sercu, można być młodym sześćdziesięciolatkiem i starym trzydziestolatkiem :)U mnie momenty zastanowienia przychodzą gdy moje córki obchodzą urodziny. Nie tak dawno 12 stycznia najstarsza z nich skończyła 17 lat, i pomyślałem sobie "Boże jaki ja już jestem stary..." a jeszcze wczoraj położna podała mi ją na ręce podczas porodu...

    OdpowiedzUsuń
  6. Na szczęście stereotyp babci zamkniętej w czterech ścianach powoli jest przez nas niwelowany. Tak mnie cieszy, gdy coraz częściej słyszy się- w tv, czy widzi na żywo, że Ktoś w wieku 60 lat postanowił spełnić swoje marzenia :) Takich osób jest coraz więcej, więc wierzę, że i nasze podejście w końcu się zmieni.
    Ps. A ja na moją 30tkę kicham:) Ma się tyle lat na ile się czuję, a do wieku oczywiście się przyznaję- mogę się wtedy pochwalić, że jako trzydziestka wyjątkowo dobrze wyglądam;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szara Mysz wlasnie wrocila z kina, byla na "Quartet", a to o domu starosci, wiec bardzo na temat "Chylac czola starosci" i nie wazne ze o artystach operowych, wazne ze ludzie starsi ciagle chca cos robic i to co bylo dla nich wczesniej calym ich zycie moze byc dalej kontynuowane, moze nie na swiatowych scenach, ale innaczej i jest widownia i sa sluchani i podziwiani, doceniani.
    Poza tym starosc nie musi byc smutna, chociaz i to jest w tym filmie, ale tez jest sporo humoru, no i caly czas wspaniala muzyka, nie tylko operowa, ale i Bach slawne Fugue, mnostwo znanej klasyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobał, widzę, że filmy oglądamy w podobnym czasie,bo własnie też go "pochłonęłam". Sprawił, że zatęskniłam za kulturą wyższą, do teatru mi się chcę albo chociaż na koncert muzyki klasycznej Był to piękny film, gdzie głównym motywem na szczęście nie okazała się choroba bohatera, która go zniszczyła, ale jedynie uszlachetniła.

      Usuń