środa, 5 listopada 2014

Na ratunek emocjom.



Ocenia się nas od momentu poczęcia. Ciągle jesteśmy mierzeni, porównywani, obserwowani. Śledzi się rozwój płodu, wykształcanie poszczególnych organów, dodawanie kilogramów. Po wyjściu z łona matki przyznaje nam się punkty, jakby jakieś jury złożone z ciekawskich matek miało ocenić jakość naszego dziecka. Obserwujemy zdrowy wzrost, spróbuj za późno zacząć chodzić lub mówić i już coś nie tak. W skali Apgar miałam 9 punktów. Za blada byłam. I tak całe życie, ciągle punkt do tyłu.

Dziecko idzie do szkoły i zaczynają się liczyć oceny. Ocena dziecka, to ocena rodzica i jego zaangażowania, to też ocena jego własnej inteligencji. „Dostałam 5-, tato” – „Za co ten minus?!”. Jedynki chowały mnie ze strachu w piwnicy. Klasa sportowa była kiedyś najlepszą w szkole, musiałam do niej trafić, choć sportowcem wybitnym nie byłam. Musiałam startować do najlepszego liceum. Będąc przy końcu listy osób, które się dostały, dostało mi się w tłumie innych od ojca „nie spodziewałem się niczego lepszego, koniec listy”. Nie dziwota, że od tej narzucanej ambicji, chciałam startować na studia dzienne na uniwersytet. 0,5 punktu zadecydowało o rocznym opóźnieniu w dotarciu na wymarzoną uczelnię. Pół punktu. Bo życie to zawsze liczenie, prawda?

Liczą się cyferki na koncie, literki przed nazwiskiem. Dotarłam do mgr, dr zostawiłam w koszu chorych ambicji, których nie potrzebuję już spełniać. Nigdy nie czułam się najmądrzejsza. Nie niwelowało to żadne stypendium, żadna nagroda, żaden osobisty rozwój.

Póki pewnego dnia nie pojęłam. To skala ocen jest niesprawiedliwa. Jury przesadnie ostre, zwiędłe od własnych zgniłych i niespełnionych ambicji. Bo inteligencję powszechnie mierzy się ilorazem inteligencji, która sprawdza tak naprawdę jedynie myślenie logiczne i abstrakcyjne, czyli inteligencję logiczno-matematyczną. Jakże lżej na sercu mi się zrobiło (i wiecznie ocenianym mózgu), gdy pan Howard Gardner przyszedł na odsiecz z teorią wielorakiej inteligencji, w której odnalazłam skrawki siebie.

Mamy przecież jeszcze inteligencją językową, która odznacza się bogatym słownictwem, łatwością formowania argumentów i wypowiedzi, zamiłowaniem do literatury, przemówień, kreatywnego pisania czy poezji. A może odznaczasz się inteligencją przyrodniczą i „czujesz” naturę, troszczysz się o nią, zwierzęta i rośliny. A może muzyka i rytm to Twój cały świat, świetnie tańczysz, całkiem dobrze śpiewasz i wszędzie słyszysz eufonię cudnych dźwięków? Nie jesteś dziwny, posiadasz inteligencję muzyczną. Myślisz obrazami i przestrzennie? Jesteś wrażliwy na kształty, kolory i detale dookoła? Jesteś zatem właścicielem inteligencji przestrzennej. Dużo gestykulujesz, uwielbiasz ruch, sport, majsterkowanie? Myślisz, że dziecko ma nadpobudliwość ruchową, a może to inteligencja ruchowa?

Na koniec inteligencja interpersonalna i intrapersonalna. Ku podstaw pierwszej leżą umiejętność rozumienia innych i empatia, a także zdolność dostrzegania cech różnicujących ludzi. Pozwala ona na bezbłędne wychwycenie zmian nastroju, motywacji, zachowania i intencji. Takie osoby cechuje poznawanie i rozumienie myśli i uczuć, są tolerancyjne. Natomiast inteligencja intuicyjna pozwala na patrzenie świat z własnej perspektywy, autoanalizie, autorefleksji. Osoby z rozwiniętą inteligencją intrapersonalną posiadają „mądrość życiową”, intuicję, wewnętrzną motywację i silną wolę do działania. Sądzisz, że jestem nadwrażliwa? A może emocjonalnie inteligentna?

Swój rozwój można oceniać przez multum spraw. Może pierwiastki, równania wszelakie i szeroko pojęta matematyka jest nie dla mnie, ale interpretacja tego jak ktoś zmienia ton głosu, inaczej patrzy, gestykuluje, sprawi, że będę wiedzieć, co czujesz, co ukrywasz, czego nie jesteś świadomy. Nauczycieli odznacza silnie rozwinięta inteligencja interpersonalna. Potrafią wyczuć potrzeby i dostosowują się do nich, zaskarbiając sobie przy tym sympatię publiki. Nigdy nie oceniałam siebie przez posiadaną wiedzę.

Najważniejszym pytaniem dla mojego rozwoju jest odwieczne pytanie „czy dziś jestem lepszym człowiekiem niż byłam wczoraj, niż byłam rok temu?”. Oceniam siebie po reakcjach na różne bodźce. Uczę się. Nieustannie. Uczę się siebie i ludzi. Dziś siedzę na L4 w domu i myślę, analizuję, wracam i wychodzę na przód siebie. 



Dwa lata temu płakałam słuchając 16-letniej Elli Henderson na jej castingu do X factor, gdy wyśpiewywała „myślisz, że tęsknię za tobą, ale powiem ci, miłość, którą do ciebie żywiłam odleciała i teraz widzisz, co mi zrobiłaś”. Dziś Ella jest kobietą, wydała płytę, która podbiła Wielką Brytanię i wyruszyła na podbój Stanów ze swoją płytę, a ja dzielę z nią uczucia. Dzielę z nią przebytą drogę i rozwój. Bo dziś, gdy słucham tego castingu płaczę, ale nie z powodu tekstu piosenki. Z powodu tego ile przez dwa lata musiałam przejść, by dojść do punktu dzisiejszej samoświadomości. Podłoga mojego pokoju nadal nosi ślad setek łez wylanych przez ciebie, ciebie czy ciebie. Tego jak ona złamała mi serce.

Mój wierny czytelnik (nie obrazisz się chyba, że cię zacytuję, bo uderzyłeś mnie szczerością w środku nocy) zapytał:  „bo chciałbym dowiedzieć się jak Ty "to" robisz, jak przy takiej dozie świadomości, swojego szczęścia, radości, smutku, pustki, tęsknoty, całym przemycanym tekstem, nieopisanym pierwiastku cierpienia i szczęścia jesteś w stanie iść dalej i nie zwariować?”



I had to go through hell to prove I’m not insane
Had to meet the devil

Właśnie, jak ja nie zwariowałam? Może uratował mnie ten blog, może inteligencja emocjonalna. Bo może nieważne jak nisko upadam, nie widzę światła, zatapiam się, to w końcu podaję sobie dłoń, bo muszę się samo udoskonalać. Inaczej bym zwariowała. Bo rozwijam siebie, uczę się siebie, wyznaczam cele, zmiany w sobie, które chcę osiągnąć. Rozwija mnie empatia ukryta w nowej muzyce, literaturze, poruszającym filmie. Nie czytam, nie oglądam, nie słucham tyle, bo chcę być mądrzejsza niż ktoś inny. Chce być najlepszą, rozwiniętą emocjonalnie wersją siebie.

Bo może nigdy nie byłam dobra w liczeniu i osiąganiu wymaganego ode mnie wyniku. Może i wiem ile jest dwa plus dwa. Ale najważniejsze jest dla mnie wiedzieć jak pozbierać w całość serce rozerwane na pół. Bo taka matematyka jest najtrudniejsza. Okrutna, bezwzględna matematyka życia, która pcha Cię ku obłędowi, który koniecznie życzy Ci ujemnego wyniku. Zsumować siebie tak, by wynik był dodatni, a demony za rogiem tak bardzo nie przerażały i nie zamykały co dopiero otwartej drogi możliwości.

Bo dziś wzruszam się najbardziej na tej piosence, bo jestem gotowa.



Now my heart is ready to burst
Cause II feel like I'm ready for love


And I Wanna be your everything and more
And I know everything you said
But I just want you to be sure
That I am Yours

If I've been feeling heavy
You'd take me from the dark

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz