sobota, 19 lipca 2014

Kochając pasjonatkę.

W całej rozciągłości naszych zawiłych istnień słyszymy wiele epitetów rzucanych w naszą stronę. Czasami przyjmują one formę bukietu słów, wtedy jest to komplementem, ale równie często dostajemy w twarz z kamienia, czyli obrazy, czasem wymierzonej z pełną premedytacją z namierzonym celownikiem, bądź też delikatnego uszczypnięcia, które ma nas sprowadzić na ziemię i kazać nie cieszyc się z własnych sukcesów.

Niby dorastamy, dojrzewamy i opuszczamy mury szkolne, kiedy to przypada najintensywniejszy i najszczerszy okres rzucania obrazoburczych słów „Ty grubasie!”, „Ty wieśniaro!”, „Ty ciołku!”. Będąc młodymi marzymy o dorosłości, momencie kiedy przestaną nas pytać o dowód osobisty. A gdy już dumnie przekraczamy ten próg, to okazuje się, że trafiamy do po prostu piaskownicy z przerośniętymi dziećmi, które nadal zabierają sobie swoje zabawki, rzucają błotem, szarpią za ubrania i umniejszają naszej osobie. Nikt z nas nie zaprzeczy, że zdarza mu się w życiu nadal dostawać z takiego kamienia słownego prosto w twarz. Jedynie co się zmieniło, to inteligentniejsze formy przekazu i bardziej sprytnie ich przemycanie między słowami. „Nie obrażam cię bezpośrednio, ubiorę to w sarkazm i ironię i może będzie bolało mniej, a w towarzystwie zabrzmi wręcz stosownie”.

Człowiek bez pasji i zainteresowań jest jak gołe drzewo jesieni. Można się nim chwilę pozachwycać, ale po czasie nuży swoim brakiem kolorów, żywotności i motywacji. Co jeśli jest się wiecznie zielonym drzewem pełnym różnokolorowych liści? Ludzka zazdrość będzie próbowała cię ściąć, to gwarantowane.
Często pyta się mnie skąd wynajduje taką muzykę, jak natrafiłam na ten film, jakim cudem mam czas czytać tyle książek. Odpowiedź was nie zaskoczy, nie powali, nie wzruszy – po prostu, CHCĘ.

Chcę, lubię, uwielbiam szukać i odkrywać. Oprócz dobrej książki, filmu, muzyki, potrafię też polecić dobry telefon, komputer, telewizor, drukarkę, samochód czy zegarek. Najzwyczajniej w świecie lubię się orientować w tym, co sama nabywam. Ostatnio znów usłyszałam wymierzone we mnie z przekąsem:

„Ty gadżeciaro!”

„E. tyle czytasz, by inni poczuli się głupsi?”

„Nie masz co robić, tylko tyle muzyki słuchać?”

„Masz depresję?”

Byłam buńczucznym dzieckiem. Popchnęłabym, pobiła albo odszczekała. Ale nie jesteśmy już w piaskownicy. Nie wchodzę do błota cudzych kompleksów i nie będziemy się bić jak w kisielu własnych problemów. Zbywam milczeniem, wymownym spojrzeniem, upartym robieniem swojego. Mądrość i inteligencja nadal zagrażają innym i rzadko mają wysoką cenę rynkową.
„Najgorsze w tym jest to, że udowodniono, że osoby, które czytają książki są milsze i mądrzejsze niż przeciętny człowiek i być może są to jedyne osoby, w których warto się zakochać na tym padole łez.
Zgodnie z badaniami z lat 2006 i 2009 przeprowadzonymi przez Raymonda Mara, psychologa z York University i Keith Oatley profesora psychologii poznawczej z Uniwersytetu w Toronto, ci, którzy czytają powieści mają większą zdolność do empatii i bardziej otwarty umysł na cudze opinie, przekonania i zainteresowania.”
Informacje te zasięgnięte są z portalu lubimyczytac.pl. Autor artykułu zwraca uwagę na to, że człowiek poddający się „lekturze dogłębnej” to gatunek na wymarciu, tak samo jak osoby zostawiające wiadomości na automatycznej sekretarce czy wysyłające pocztówki. Lektura dogłębna taka, która nas wzbogaca, sprawia, że po zamknięciu okładki, nie wychodzimy od razu z właśnie przeczytanej historii i nie opuszczamy bohaterów. Masz wrażenie, że doświadczyłeś czegoś ważnego, co nigdy się już nie powtórzy i czujesz się innym człowiekiem. Czujesz jednocześnie smutek i melancholię, ale i satysfakcję i spełnienie. Mało kto tak czyta, ponieważ oprócz tego, że statystycznie czytamy mniej, to na dodatek powierzchownie.
Naukowo stwierdzono, że osoby czytające z takim zaangażowaniem nauczyły się opuszczać swoje ciało i patrzeć na życie z innej, zaskakującej perspektywy, dzięki czemu rozwijają nie tylko wyobraźnię, ale i zdolności poznawcze, potrafią spojrzeć na świat oczami mężczyzny i kobiety, rozwijając w sobie większą empatię i mądrość życiową. Łatwiej też się adaptują i są bardziej wyrozumiali. Autor artykułu kończy swoje rozważania stwierdzeniem, że jeśli chcemy się zakochać, to może warto w molu książkowym, który może nie zawsze się z nami zgodzi, ale na pewno spojrzy na wszystko też z twojej perspektywy.
Ja wróciłam do intensywnej lektury książek niecałe dwa lata temu. Wcześniej czytałam może góra 5 książek rocznie. Mogłam polecić setki piosenek i filmów, ale nie grzeszyłam znajomością książek. Automotywacja sprawiła, że weszłam pewnego dnia do Empiku, spędziłam tam dwie godziny i powiedziałam sobie, że wyjdę z lekturami, które wzbogacą mnie jako człowieka. Od tamtej pory nie ruszam się z domu bez przynajmniej jednej książki. Mamy połowę lipca, a ja na koncie mam 55 lektur, które rozwinęły mnie w różne strony. Statystycznie rzecz biorąc wystarczy, że człowiek przeczyta 36 stron dziennie by w ciągu roku przeczytać 36 książek grubości mniej więcej 300 stron. Nie ma wymówek. Chcesz – możesz – zrobisz. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, jestem mniej kłótliwa, bardziej wyrozumiała, zdolna wychodzić z siebie i stanąć obok patrząc z dalszej perspektywy na ludzi, bardziej cierpliwa – kto wie, czy to może właśnie nie dzięki kolejnej rozwiniętej pasji w sobie, która rozwija nie fizycznie, materialnie, ale duchowo?
Powierzchowność, gadżeciarstwo, pazerność, głupota – to nie ja. Pragnę wrażeń i rozwoju siebie.
Znacie też to uczucie dogłębnego oglądania filmu? Kiedy wychodzicie z kina, a macie wrażenie, że bohaterowie filmu biorą cię pod rękę wyobraźni i odprowadzają cię dalej do domu? Tak jak nie kończysz lektury po zamknięciu książki, tak też nie skończył się dla ciebie film po napisach końcowych. Z takim uczuciem wyszłam ostatnio z kina po filmie Begin Again, czy też „Zacznimy od nowa”.
Idealna lektura filmowa dla fanów i muzyki i filmu. To historia wykolejonego producenta muzycznego i dziewczyny o prostym talencie, których drogi przecinają się w przeciętnym barze by stworzyć z tego niesamowity projekt muzyczny, ale i duchowy. Człowiek wychodzi z kina i ma ochotę sam włożyć słuchawki w uszy i wyruszyć w poszukiwaniu siebie. Pada tam mniej więcej zdanie "muzyka sprawia, że wszystkie trywialne rzeczy dookoła nas zyskują miliony znaczeń". Kto kocha czuć muzykę całym sobą, polubi też ten film, bo składa jej hołd podobnie jak poprzedni film tego twórcy „Once”.

Wyszłam z kina, włożyłam słuchawki i załączyłam ścieżkę dźwiękową z tego filmu. Wybrałam trzykrotnie dłuższą drogę do domu by przejść kilometry siebie z uśmiechem na duszy i przekonaniem, że dobrze być wiernemu sobie.
Ostatnio ojciec zmienił sarkazm w pokorę mówiąc: „wiesz, jak pójdę na emeryturę mam nadzieję też nadrobić czytanie książek, mam nadzieję, że wtedy polecisz mi coś dobrego”.
Uparcie jestem sobą. Ignorancji i ironii rzucając kamieniem w twarz, edukując lokalnie, myśląc globalnie.

Ścieżka dźwiękowa z tego filmu sprawiła, że zapragnęłam sięgnąć do jednego z ulubionych prezentów, jakie kiedykolwiek dostałam – pałeczek do perkusji. Nabyłam też rozdzielacz do słuchawek, na randkę idealną. Kto obejrzy film – zrozumie.

Randkę z pasjonatką o rozwiniętej duszy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz