Nie rodzimy się ze słowami.
Rodzimy się z płaczem i krzykiem. Nie umiemy „nazywać” od urodzenia. Nie wiemy
jak wołać o jedzenie, pokazać smutku,
irytacji, brudnej emocji, więc płaczemy; nie wiemy jak wyrazić miłość, więc się
przytulamy. Od urodzenia szukamy upustu emocji. Bez gestów, języka ciała,
komunikacja nigdy nie jest pełna.
Słowa gubią, słowa mylą, słowa
zwodzą, słowa się nie pokrywają. Można pisać, można rysować, można śpiewać,
można cytować, można słowa samemu tworzyć, można, można, można… W świecie
ciągle pojawiających się na rynku co nowszych komunikatorów, mamy ułatwione
sposoby komunikacji międzyludzkiej. Ale czym są literki wystukane na monitorze?
Skąd pewność, który „buziak” jest prawdziwym pocałunkiem, jak mieć pewność, że
przesłany uśmiech nie kryje za sobą smutku, jak wierzyc czy smutna emotikona
nie jest wymuszeniem wyrzutów sumienia?
Dziś się zastanawiam co sprawia,
że wierzymy i się wzruszamy, co nas podnieca, co wywołuje łzy.
Bo przecież nie uwierzyłam, że
Ona nie żyje póki nie zobaczyłam jak komuś innemu wali się świat, a nogi same
mi omdlały. Nie potrzeba było słów.
Rozpłaczę się na widok ramion
targanych szlochem niż na słowa „smutno mi, wiesz…”.
Rozerwie mi bębenki serca krzyk
czyjejś rozpaczy.
Nie uwierzyłam słowom: „nie, nie
zdradzam Cię i nigdy bym Cię nie zdradziła”, gdy widziałam w jej oczach już
inną kobietę. Język ciała zdradził zwodniczość słów.
„Kocham Cię” nie ma żadnej mocy,
jeśli jest wypowiedziane gdzieś obok, a nie prosto w oczy i serce.
„Tęsknię za Tobą” nie liczy się
tak bardzo, jeśli nie ruszamy się z miejsca by tę tęsknotę skrócić.
Wiemy przecież, że seks nie był
oddany i szczery, jeśli tuż po nim, ktoś odwraca się do nas plecami, a nie ma
ochoty obudzić się z głową opartą na naszym ramieniu.
Nie wierzę „nie masz pojęcia jak
Cię pragnę”, gdy nie pokażesz tego w niecierpliwości dotyku i głodnych
pocałunkach.
Pocałunek smakuje najlepiej, gdy
dołączymy do niego niecierpliwie dłonie, westchnienia i jęki, a usta naturalnie
obsuną się wyżej, obok, niżej, wszędzie.
Nie rusza mnie „chcę Cię bliżej poznać”,
gdy ktoś boi się podnieść słuchawkę i zadzwonić lub nie potrafi zamilknąć i wysłuchać
by poznać moją prawdę.
Słowa, słowa, słowa – często nośniki
intencji bez pokrycia.
Dlatego „Co Ty ze mną robisz?!”
nabrało pełnego znaczenia, gdy zakończyłaś je zdaniem wielokrotnie złożonym z
pocałunków.
Słowa – gesty. Logiczna reakcja
łańcuchowa, która porywa moje prawdziwe ja najgłębiej w otchłań kogoś.
Nie mów, rób. Zrób mnie. Od nowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz