To uczucie, ta siła, to
nieuniknione - nie ma wieku ani daty ważności. To przejmujące poczucie pustki i
samotności, które nagle walą nas obuchem w głowę od tyłu. Nie zapowiadają się,
nie ostrzegają, nie są zbytnio uprzejme. To poczucie, że już nic, nikt,
nigdzie, prawdziwie. Przejmujące, to dobre słowo o dwoistym znaczeniu.
Przejmuje władze nad zdrowym rozsądkiem i zajmuje serce nie okazując litości,
nie biorąc nawet jeńców.
Tydzień nie zaczął się
przychylnie, dzisiejszy dzień też nie był jakoś szczególnie łaskawy. Ale praca
skończyła się kropką słońca w zdaniu i postanowiłam dopisać własne zakończenie
tego dnia, więc znów udałam się z książką nad zalew. Nie. Samotność i pustka
nie opuściły mnie. Przeniosły się tylko w milsze i przyjaźniejsze otoczenie. Usadowiliśmy się w trójkę na ławce i nagle
towarzystwo zaczęło się powiększać. Wyminęła nas młoda dziewczyna z dzieckiem z
wózkiem szczebiocąca przez telefon o jakimś bliżej mi nie znanym reality show. Nastolatki
podjechały na papierosa. Wymijali nas starsi uprawiający nordic walking,
rodziny na rowerach. Małżeństwo w średnim wieku z psem, który podbiegł do mnie
trącając nosem i ogonem, swoja radością strącając powoli wewnętrzne troski.
Przeszła obok nas para nastolatków rozprawiająca o tym, jakie substancje
uwalniają w organizmie promienie słońca. Przejeżdżający obok staruszek na
rowerze szczerze się do mnie uśmiechnął, z ciepłem ten uśmiech odwzajemniłam.
Towarzystwo pęczniało. Po butach
zaczęły wspinać się mrówki. Po karku i ramieniu wici snuły małe pająki, po
udzie przechadzała się biedronka. Nie wzięłam słuchawek, chciałam chłonąc
naturę. Słuchać rytmu trzepoczących skrzydeł łabędzi, lądujących kaczek na
wodzie, ptaków z bliska i oddali. Dłonie chciały się zanurzyć w jeszcze
nieskoszonej, gęstej i soczystej trawie jak w miękkich, kobiecych, uwodzących
włosach. Czy kolory mają dźwięki, czy to dźwięki mają kolory? A może to obrazy
grają własną muzykę? A może całe stworzenie gra swoje koncerty, które tylko
nieliczni słyszą? Ja miałam dziś wrażenie, że byłam na koncercie, gdzie dyrygowały
moje myśli, a dogrywała natura.
Pustka i samotność ciągle mi
wiernie towarzyszyły. Ale z tej gęstwiny dźwięków, obrazów i bodźców nieśmiało
przebijała się zza chmur myśl „E. dasz sobie radę, naprawdę dasz sobie radę,
jakoś przetrwasz”.
Wsiadłam do auta i odszukałam
plik starych płyt. Natrafiłam na niego niedawno na dnie szafy. To piosenki nagrane ok. 15 lat temu, kiedy nagrywarka i Internet
w domu to były luksusy, a ja już wtedy namiętnie poruszana muzyką nie mogłam znieść
myśli, że mogę tylko liczyć na łut szczęścia, że znów natrafię na daną piosenkę
w telewizji, dlatego regularnie sporządzałam listę upragnionych piosenek i
zanosiłam ją do kafejki internetowej, gdzie mój wybawca/właściciel nagrywał
ulubione utwory. To całkiem zabawna i cudowna podróż do gustów z przeszłości,
bo gdy wkładam daną płytę do odtwarzacza w samochodzie nigdy nie wiem czy czeka
mnie tam kiczowaty pop, grunge, disco czy rock. Jak się okazuje, zdecydowanie
najwięcej tego ostatniego.
Słuchając melodii i słów odżyły
miliony przemyśleń, obaw, cierpień i nadziei na przyszłość z tamtych lat. Oto
kilka z nich.
“She said, I don't know if I've
ever been good enough
I'm a little bit rusty, and I think my head is caving in
And I don't know if I've ever really been loved
By the hand that's touched me,
I'm a little bit rusty, and I think my head is caving in
And I don't know if I've ever really been loved
By the hand that's touched me,
And I'm a little bit angry.”
To
chyba wielu z nas zna i pamięta, bo kto przy tej piosence nie chciał po prostu wyjść
i nie przestać iść przed siebie?
Potem
przyszedł czas na zespoły jednego lub dwóch hitów:
“Someday
we'll know if love can move a mountain
Someday
we'll know why the sky is blue
Someday we'll know why I wasn't meant for you
Someday we'll know why Samson loved Delilah
One day I'll go dancing on the moon
Someday you'll know that I was the one for you”
Someday we'll know why I wasn't meant for you
Someday we'll know why Samson loved Delilah
One day I'll go dancing on the moon
Someday you'll know that I was the one for you”
“I know who I want to take me home…”
I
jeśli istnieje osoba, która choć raz nie zapłakała na tej piosence, to będę zdziwiona.
To jeden z moich ulubionych i najbardziej poruszających teledysków do dziś:
„Everybody hurts, sometimes”.
Today is my sometimes. Ale E. dasz radę,
przetrwasz, dasz radę.
Hold
on.
„W
tym momencie zapragnął, niejasno, ale mocno, zanurzyć się w niezmierzonej
muzyce, absolutnym hałasie, pięknym i wesołym wrzasku, który wszystko obejmie,
zaleje, zagłuszy i w którym na zawsze znikną ból, marność i nicość słów. Muzyka
jest negacją słów, muzyka to antysłowo” (Kundera).
Wiesz.... w sumie pustka i samotność to też jest "jakieś" towarzystwo... Może marne, ale zawsze coś. Bardzo lubię tak czasami popatrzeć na ludzi. Usiąść w parku z książką i czytać, a jednocześnie patrzeć i słuchać. Chłonąć otoczenie. Brakuje mi takich chwil.
OdpowiedzUsuńA co do hitów sprzed lat - do dzisiaj pamiętam, jak siadałam przy radiu, słuchałam listy "trójki" i nagrywałam. Tworzyłam własne albumy. Szkoda, że ich już nie mam.... A teraz moje dziecko nie wie, co to kaseta magnetofonowa :)