poniedziałek, 5 listopada 2012

I biorę Ciebie za Żonę...


Nie wiem czy się ze mną zgodzicie, ale uważam, że nikt nie rodzi się z pustą kartą. Żadna tabula rasa. Mamy określone geny, może zdefiniowane z góry przez nasz organizm predyspozycje czy talenty do czegoś. Rodzimy się też z jakimś charakterem, bo nie wierzę, ze wszystko we mnie ukształtowali rodzice, rodzeństwo, rówieśnicy czy otoczenie.

Na przykład, odkąd pamiętam miałam w sobie poczucie misji, ratowania świata i ludzi od zguby i zakłamania. Nikt mi tego nie wpoił, nikt też nie powiedział, że nigdy całego świata nie zbawię ani że nie każdy na ratunek zasługuje. Swój pierwszy dzień w szkole pamiętam dokładnie. Nie znałam nikogo, ale dosiadłam się do dziewczynki, która bezustannie płakała za mamą, żeby ją pocieszyć. Nikt mi w wieku 3 lat nie wyperswadował noszenia sukienek, nie znosiłam ich sama z siebie. Nikt nie nauczył mnie bycia wredną, wyszczekaną i lubiącą się bronić. Urodziłam się z bujną wyobraźnią i głową skorą do marzeń. Tego nikt mnie nie nauczył. Sądzę, że urodziłam się z tym razem z kolorem włosów, oczu czy skóry.

Mam nadzieję, że wiecie też, że orientacji seksualnej się nie wybiera. Przecież nie obudziłam się jako kilkuletnie dziecko i świadomie wybrałam kobiety jako obiekt westchnień. Naturalnie mnie do nich ciągnęło, a nie do chłopców. Nikt mi nic nie zrobił, nie skrzywdził, nie wyperswadował jednej płci i wcisnął drugą. Nie wybrałam dla siebie kariery czy przekleństwa bycia lesbijką jakby to był wybór ścieżki zawodowej. Wierzę, że się taka urodziłam.

W głowie mi się nie mieści, że istnieją ludzie, którzy myślą inaczej, ale muszę się z tym pogodzić, tak jak i homofobicznie nastawione do świata osoby muszą żyć z faktem, że istnieją takie osoby jak ja. Szkoda, że nie może to być przyjazna koegzystencja, ale wszystkiego w życiu mieć nie można.

Zatem przypominam, nie można człowieka winić za coś, czego nie wybrał. Nie można go nienawidzić, go nie znając, nie można nim i jego uczuciami gardzić tylko dlatego, że nam się nie podobają.

Dlatego też nigdy nie zrozumiem, dlaczego o losach ludzi decyduje garstka osób albo nie znająca się na temacie, albo jemu obojętna, albo nienawistna bądź totalnie niedoświadczona. Dlaczego w Polsce o ciele kobiety, jej prawie do adopcji czy sztucznego zapłodnienia decyduje kościół i garstka radykałów zasiadających w Sejmie? Kto uczynił ludzkość tak niechętną indywidualności, odmienności? Czemu boimy się czegoś, czego nie znamy? Podróże w nieznane inspirują, są intrygujące i zachęcające i my zamiast się kształcić, nadrobić zaległości, okiełznać nieznane to my to karcimy, odrzucamy i boimy się tego. Dlaczego zatem o mojej możliwości chociażby złapania ukochanej osoby za dłoń decyduje nienawiść innych? Dlaczego społeczeństwo w nas samych wykształciło taki strach, że moja dziewczyna boi się złapać mnie za rękę, chroni nas tylko ciemność kina na horrorze, ale po chwili i tak się rozglądamy czy ktoś czasami nienawistnie patrzy.

Od dziecka widziałam siebie w sukni ślubnej, na ganku, na bujanym fotelu z córką lub synem na kolanach i ukochaną kobietą, która podchodzi, schyla się i składa pocałunek pełen miłości na moich ustach, który definiuje całe poczucie bezpieczeństwa, która daje mi ona w zaściankowym państwie. Żyjemy w kraju homofobicznego Ku Kux Klanu, gdzie boimy się marzyć, sięgać po coś większego, niż skryty pocałunek w ciemnym kinie.

Żyję w kraju, gdzie tylko mogę podziwiać obrączki ślubne marząc, że wsunę go na palec ukochanej osoby wypowiadając słowa przysięgi złożonej z marzeń tej małej dziewczynki z niewielkiego miasta. I nie, nie wyjadę gdzie indziej by spełnić co mi, jako istocie ludzkiej, zwykle się należy.

Obama TV Ad Targeting Gay Lesbian Community

Zbliżające się wybory prezydenckie w USA i spoty wyborcze Barack’a Obam’y i Mitt’a Romney’a przypominają smutną prawdę, że może nigdy nie dojdziemy do punktu, ja nie dożyję chwili, gdy będę mogła odwiedzić chorą partnerkę w szpitalu, dzielić z nią równych praw. Jestem w stanie z tym żyć, ale czasami ogarnia mnie wszechobecny smutek, że nigdy nie nazwę jej prawnie ŻONĄ.

Fragment programu typu reality show „The Real L Word” i ślubu jednej z par tam występujących poniżej.

Idealnie pasująca piosenka dobrana na początek, w gronie wyłącznie przyjaciół, nie musi być kościoła ani księdza, ale ktoś, kto ten związek popiera. Na otwartym powietrzu, z otwartym sercem. Oto słowa jednej z ich przysięgi:

„Przed Tobą i przed wszystkimi ludźmi, którzy są dla nas najcenniejsi,

Obiecuję Ci to:

Obiecuję Ci rozpoczynać każdy dzień spojrzeniem pełnym wdzięczności i docenienia, które mam w sobie teraz,

Obiecuję uczynić nasze małżeństwo mieszanką ewolucji i przygody tak byśmy obie mogły się rozwijać i poznawać świat w całym jego potencjale,

Obiecuję tulić Cię w stresujących jak i radosnych chwilach nawet jeśli nasze obie ogniste osobowości będą nam kazać inaczej,

Na koniec, obiecuję sprawić nam najlepsze bujane fotele znane ludzkości tak byśmy mogły razem oglądać zachody słońca, gdy będziemy miały po 80 lat i patrzeć wstecz na ten dzień i wspominać go z uśmiechem”

Kocham Cię otwarcie, nie gdy gaśnie światło i nikt nie widzi.

Jeśli spytacie o wymarzone wesele, zobaczycie je tutaj:


Spot wyborczy Obam'y


10 komentarzy:

  1. Miłość, nienawiść - skrajne i jakże wielkie uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja Ci życzę, żeby Twoje marzenia się spełniły - przecież wiesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj wiem wiem Kochany Malawiarcie, oby więcej takich osób jak Ty na świecie:)

      Usuń
  3. I tego się trzymajmy. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja Tobie życzę, też wiesz:)
    I chociaż dzisiaj zawitał smutek, chciałabym usłyszeć kiedyś taką przysięgę. Niekoniecznie w czyjejś obecności, wystarczy świadomość, że ktoś pokocha mnie w końcu naprawdę....

    OdpowiedzUsuń
  5. pokocha za to jacy jesteśmy na dobre i na złe bez przymuszania do zmian..
    Życzę Tobie tego, bo zasługujesz jak nikt inny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A co jest najciekawsze i najbardziej "śmieszne" w tym wszystkim to fakt, że wiele wieków temu, jeszcze w czasach władców i arystokracji homoseksualizm był normą. Król pruski miał żonę- bo wypadało mieć królową, ale co noc wzywał do siebie wybranych młodzieńców. Na dworach były bale, intymne spotkania- i nikt się nie burzył, że większość z nich to homoseksualne. O podobnych upodobaniach papieży już nie wspomnę. A Polska...no cóż- w czasach palenia wyznawców Lutra i Kalwina na stosie była uznawana za jeden z najbardziej tolerancyjnych krajów na świecie. Innowiercy tłumami u nas się chronili i nawet sam król ochraniał ich prawnie. I gdzie to się dziś wszystko zapodziało??..

    OdpowiedzUsuń