Krótki wstęp:) : Ze względu na ciągłe awarie blog.onet.pl i
strach przed utratą ponad dwuletnich wypocin, postanowiłam pójść w ślady innych
współblogowiczów i sklonować bloga na inny serwer. Choć była to praca dosyć
automatyczna, to nie sposób było nie wybrać się w podróż do przeszłości. Zatem witam wszystkich starych i nowych czytelników i zapraszam na tego, bloga który właściwie załaduje się pierwszy:)
118 postów w ciągu 26 miesięcy,
kilkaset stron, kilkadziesiąt tysięcy słów, które nigdy nie przelały się na
karty Internetu z nudów czy od niechcenia, ale wypływały z różnych potrzeb,
emocji, wydarzeń ze świata czy mojego życia. Obecnie ponad 360 tysięcy osób,
których pokręcone ścieżki Internetu przyciągnęły do mnie, a 2455 osoby
poruszyły w sposób pozytywny lub negatywny moje słowa i postanowiły zostawić
swoje opinie, słowa przychylne bądź karcące i obrażające. Komentarze dla mnie
równie cenne jak słowa, które tworzę sama, bo bez czytelników nie mielibyśmy
inspiracji i motywacji. Wywołujecie śmiech, poruszenie, wzruszenie,
zastanowienie, jak i też łzy. To jest mój czwarty blog, ale dla mnie najważniejszy,
dlatego nie chcę pozwolić by zniknął. Dlaczego?
Całe życie człowiek dąży do tego
by sprostać jakimś standardom wyznaczonym lub narzuconym przez świat, bliskich
albo też nas samych. Gdy zakładałam tego bloga, zamierzenie i cel miałam jedno
i staram się go trzymać za każdym razem, gdy zasiadam do pisania. Mianowicie być
prawdziwą i autentyczną. Nie musieć się chować przed osądzającymi spojrzeniami,
przed krytyką, nie musieć dorastać do wymagań innych. Pisać o tym, co chcę, co
czuję i co mnie porusza nawet jeśli czasami to ma bolec. Ale koniec końców przynosi
katharsis.
Nie ma co sobie oczu mydlic,
słowa „prawda” i „autentyczność” dawno wyszły z mody, a w ich miejsce wszedł
fałsz, obłuda, spełnianie cudzych oczekiwań, dwulicowość i niska samoocena.
Moją główną wytyczną tutaj jest pisanie prawdy prosto z mostu, nie ubranej w
piękne obrazki, epitety. Prawdę nie przefiltrowaną strachem przed krytyką,
odkryciem, wstydem. Choć prawda pisana oczami jednej osoby nie może być obiektywna,
to jednak wierna grupka czytelników udowadnia i przypomina mi, że ta prawda
tyczy się nie tylko mnie i nie dotyka tylko moich zakończeń nerwowych.
Skąd to nagłe skupienie na
prawdzie? Odpowiedź prosta, a zarazem zawiła. Otóż dostałam olśnienia jak
przymiotnik „prawdziwy” i wszelkie jego odmiany jako jedyny potrafi przebić się
przez wszystkie tkanki, żyły, naczynia krwionośne i trafić, wbić się ostro w
moje serce. Nie używam tutaj przenośni, ponieważ jest to autentyczne fizyczne
odczucie. Tego olśnienia doznałam ostatnio w kinie i obiecałam sobie o tym napisać.
Wybierając niebanalną komedię „Nietykalni” wzruszyłam się i oczy napełniły mi
się łzami na samych napisach początkowych „Film oparty na PRAWDZIWEJ historii…”.
Nie od dziś wiadomo jak kocham filmy oparte na faktach, bo co innego wzrusza i
przybliża nas bardziej do bohaterów filmu niż to, że istnieli, bądź istnieją,
oni naprawdę. Nie wiem czy te łzy przypłynęły szturmem, ponieważ czytałam
wcześniej prawdziwą historię znajomości głównych bohaterów. Myślę jednak, że to
uczucie wywołało to małe, ale jakże kontrowersyjne słowo „prawdziwej”. To samo
ukłucie w sercu poczułam na „W ciemności” na początku filmu jak i na końcu, gdy
to dowiadujemy się o dalszych losach pana Sochy. Film się skończył, zapalili światła
i na koniec zrzucają na widza taką bombę, że ja miałam ochotę siedzieć w tym
kinie przez przynajmniej kolejną godzinę i wyć wniebogłosy nad okrutnym losem
p. Sochy i nad okrucieństwem tego
świata.
Pomyślcie, czy słowo „prawdziwy”
nie jest jednym z silniejszych na świecie? W samym języku angielskim, gdy dodajemy
przysłówek „truly” ma on na celu podkreślenie prawdziwości danego stwierdzenia.
„I truly love you, I truly miss you, I truly
hate you”. Naprawdę Cię kocham. Kocham Cię prawdziwie. Szczerze Cię
nienawidzę. Gdy w języku polskim mamy ochotę coś wyeksponować, upiększyć lub nasilić
też użyjemy słów pochodzących od prawdy.
Boje się, że jesteśmy tak
otoczeni dookoła kłamstwami, że zapominamy o wartości prawdy. Zapominamy o
prawdziwych uniesieniach. Czytając jakikolwiek materiał w mediach jesteśmy
narażeni na uszczerbek kłamstwa, bo trudno o 100% autentyczny przekaz medialny
czy polityczny. Skupiam się uparcie na słowie „prawda”, ale czy ona nie kryje
się też w gestach? W tych łzach, które płyną po moich policzkach odnajduje
swoją autentyczność i bywam zła, że dzisiejszy świat sprawia, że publicznie np.
w kinie trzeba je tłumic, bo wyglądałoby się dziwnie. Odbiera się nam czasami prawo
do prawdy, autentycznych uniesień, uczuć wyższych i niższych, bo postrzegane by
były jako dziwne. Prawda pisana prostu z mostu budzi w ludziach uczucie zmieszania.
Wiem, że gdybym choćby w 30% przypadków pisała prawdziwie co czuję w danej
chwili np. na profilu na Facebook’u ludzie czytaliby to z uczuciem zażenowania.
Ludzie często zamiast pisania prawdy docinają sobie, wchodzą w potyczki słowne,
krążą dookoła sedna sprawy, zamiast rzucić coś prosto z mostu. A potem się dziwic historiom ludzi skączących z mostów, bo dusili w sobie zbyt wiele, może coś ich przytłoczyło, ktoś okłamał, zataił prawdę bądż nie dawał szansy jej wyjawienia...
Może dlatego tyle radości daje mi
praca z dziećmi, bo ich tej prawdy i autentyczności się jeszcze nie pozbawiło.
Przykład?
Podchodzi do mnie ostatnio
7-letnia Laura po dosyć długim czasie „rozłąki” ze mną.
Ona: Nasza pani powiedziała nam dziś, że szkoła jest jak rodzina, a nauczyciele są naszymi matkami.
Ona: Nasza pani powiedziała nam dziś, że szkoła jest jak rodzina, a nauczyciele są naszymi matkami.
Spojrzała swoim niewinnym
spojrzeniem dziecka i mocno objęła mnie w pasie. Zgodziłam się z nią mówiąc, że
„a wy jesteście moimi dziećmi”.
Prawdziwie, autentycznie. Tak
chcę iść przez życie i doznawać uniesień, radości, katharsis.
Bardzo się cieszę, że przeszłaś na blogera, wprawdzie nie mam aż tyle czasu ostatnio na komentarze, ale zaglądam do wszystkich ,moich ulubionych blogów i o wiele łatwiej mi to robić na blogerze :)!
OdpowiedzUsuńPowodzenia!!!
iw
Fajnie by było, gdybyś dodała gadżet Obserwatorzy, będzie łatwiej zapamiętać Twojego bloga w RSS :)
OdpowiedzUsuńpozdr.
Kochana napisz ile zajęło Ci to czasu. Mam już na serio serdecznie dość Onetu ,ale przeraża mnie opcja przeprowadzki nie mam po prostu czasu.
OdpowiedzUsuńWitaj na Bloggerze, a ja cieszę się, że dzięki Twoim przemyśleniom spisanym na "wirtualnych kartkach" będę miała co czytać wieczorami.
OdpowiedzUsuńDziękuję i w takim razie mam nadzieję do częstszego zobaczenia, bo ja do Ciebie "wpadac na kawę" na pewno będę:)
Usuńoj mialas racje,ze nam po drodze:) podpisuje sie pod Twoim postem i prawa i lewa i mowie -tez tak mysle!:)
OdpowiedzUsuńzycze Ci takich uniesien jak najwiecej! takie momenty lapia za serce,fajnie:)
Dziękuję bardzo:)i za to właśnie kocham Internet również, za kolejne uniesienie poprzez odnajdywanie osób i możliwośc czytania ludzi, których dobroc, wrażliwośc i insipracja jeszcze nie opuściły, więc jestem u Ciebie regularnie:)
UsuńŚmieszne jest tylko to, że są ludzie 'prawdziwie fałszywi'... na prawdę ;d
UsuńPS: I <3 your music taste :)
J.