czwartek, 10 maja 2012

Karczochy, buraczki, sandacze i inne - czyli rewia osobowości wypełza w upale.


Nie raz pisałam już o  ludzkiej obsesji na punkcie ciała i wyglądu. Nie oszukujmy się, każdy uwielbia zimę z jednego względu. To wtedy (Bóg wie skąd!) narastające fałdki tłuszczu na brzuchu, udach czy rękach można ukryć pod jeszcze grubszą warstwą ubrań. Gdy nasz ukochany płaski brzuch pewnego dnia staję się brzucholem, możemy go przykryć szerszymi bluzkami.
Zima nie sprzyja tężyźnie fizycznej, bo komu w trzaskający mróz chce się ruszyć z domu? I tak trudno zgubić tłuszczyk świąteczny przez następne kilka miesięcy. Mnie ta cholera trzyma się do dziś!
Nadszedł terror i niewola ciepłych dni. Kiedy upał jest tak nieznośny, że nie da się dłużej kryć pod warstwą ubrań, ale co gorsze, trzeba wskoczyć w strój kąpielowy to wtedy budzi się w nas obrzydzenie, strach, niska samoocena. O zgrozo! Szczęśliwcy będą kroczyć po promenadzie lekko, dumnie bez wysiłku przeznaczonego na prostowanie się i wciąganie brzucha. W duchu będziemy przeklinać swoje obżarstwo i lenistwo. Ale jak tu odmówić sobie schłodzonego piwa w upalny dzień nad wodą i fryteczek na zagyzkę? Alkohol pomoże tez stłumić ciągłe spoglądanie na brzuch i przejmowanie się wyglądem.
Na wypad do jakiegokolwiek kurortu wypoczynkowego składa się spakowanie najlepszych ubrań i ciągłe rozglądanie się na ludzi i porównywanie. Wybierając się na wakacyjny obiad najlepiej wybrać lokal wzniesiony na tarasie, gdzie można obrać dobry punkt widokowy na przeróżnych ludzi, którzy bardziej niż dla wypoczynku przyjechali się pokazać, porozglądać, „wyhaczyć”, związać.
Oto moje trzy ulubione kategorie„dań”. Karczochy – grupa, do której przynależą mężczyźni z pokaźną masą mięśniową, wiecznie odsłoniętą. Ramiona szeroko rozstawione jak do wietrzenia pach,rytmiczne nimi bujanie, zazwyczaj mocno opaleni, okazyjnie tatuaż na zacnie wyrzeźbionym ramieniu. Chodzą jakby napompowali się całym powietrzem, jakie ich otacza i okupują zazwyczaj połowę chodnika. Często towarzyszą im blondynki w białych kusych, zwiewnych sukienkach w delikatnych sandałkach. Karczoch często w ręku tez dzierży smycz, na której trzyma równie potężnego psa, często boksera.
Buraczki, to kategoria trochę podobna do powyższej. Danie mniej mięsiwe, czasem trochę chucherkowate, mimo tonie przeszkadza im wiecznie chodzić bez odzienia górnego by pokazywać swoją opaleniznę, często niekoniecznie brązową, ale graniczącą z purpurą podobną dokoloru buraczków, stąd nazwa. Tatuaże mile widziane, a w ręku zamiast psa,trzymają któreś z kolei piwo, które przy znacznym spożyciu, zataczaniu się,rozbija się o chodnik chlapiąc moje nogi, co miało miejsce całkiem niedawno.Buraczki zazwyczaj ze względu na spore spożycie są niegroźne, lepiej po prostu ustępować im miejsca na ich "zawiłej" drodze.
Sandacze – mimo wszystko to chyba jedna z najbardziej pogardzanych grup. Ich totalny brak wyczucia stylu burzy nawet najbardziej obojętnych na trendy w modzie. Zbyt wysoko zaciągnięt espodnie, białe podkoszulki, które nadają się do noszenia tylko pod ubraniem,bądź T-shirty o mdławych barwach, ale gwoździem programu, a raczej do ich trumny, są białe skarpetki połączone z sandałami. Nie ma nic bardziej niemęskiego niż facet w "jezuskach", a dodatek skarpetkach. Nie rozumiem właściwie o co chodzi z mężczyznami i ich chęcią noszenia skarpetek wysoko czy też nawet w łóżku? Taki kompleks czy fetysz?
Kobiety też dzielą się na swoje kategorie. Są te rodzinne, co przyjechały się pokazać z mężem i nowym wózkiem. Są te, które towarzyszą karczochom i patrzy się na nie z nie lada pogardą, bo odsłaniają nieustannie więcej niż zasłaniają.Mamy też "fashion victims", którzy choć nieważne jak jest nieznośnie gorąco to założą na siebie trendy, markowe ciuchy i okulary. W oczy rzucają mi się też te kobiety, które są bagażem tylnym motocyklistów i wsiadają za nimi wtulone i może skwar lać się z nieba, ale te pary nigdy nie zdejmą swojego wierzchniego odzienia przeznacz ego na jazdę motorem. Są tez osoby, grupki znajomych, którzy przyjechali się po prostu dobrze bawić, popływać rowerem wodnym, kajakiem czyłodzią, poleżeć na kocu i wypić piwko. I choć chciałabym powiedzieć, że jestem tą ostatnią to nie zaprzeczę, że gdy przechodzą obok jakiegoś sklepu to niespojrzę w bok w swoje odbicie i nie zastanowię się czy nie bardziej trzeba wciągnąćten zimowy brzuchol, bo przecież wszyscy dookoła patrzą na mnie tymi samymi oceniającymi oczami.

5 komentarzy:

  1. Co to się porobiło ? ;P

    Z tej strony Jakub, nie da się podpisu wrzucić o_O

    PS: pierwszy skomentowałem ? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bla bla bla... jestem pierwszy, tralala :D

    Ładny wystrój wnętrza

    OdpowiedzUsuń
  3. haha ciekawe kto to:) ale dziękuję, że wiernie mi towarzyszysz tak długo:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Cię :) witaj w przestrzeni blogspota :*
    Pozdrawiam Cię ja i Zola Jesus !

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Kochana, cieszę się na Nasze częstsze spotkania :)

    OdpowiedzUsuń