czwartek, 24 marca 2011

to wy jesteście salą samobójców...

"Nie chcieliśmy takiego zakończenia, chcieliśmy żyć... Ten świat nie ma miłości, ten świat umiera, ten świat na nas nie zasłużył, dlatego musimy odejść... Nasza historia już została opowiedziana, my odchodzimy, a wy zostaniecie... Zabijacie się powoli sami o tym nie wiedząc... To wy jesteście salą samobójców."

Jak można się domyślec cytat pochodzi z filmu Sala Samobójców. Film, który dotknął wiele czułych punktów, poruszył wiele ważnych spraw, wykończył psychicznie. Jednak to inne zdanie przeszyło mnie bardziej. "Jesteś wrażliwy, dlatego boli Cię rzeczywistośc, dlatego jesteś wyjątkowy". Rzeczywistośc boli mnie każdego dnia. Nie wiem czy czyni mnie to wyjątkową czy wrażliwą, jednak wierzę i wiem, że są ludzie, których rzeczywistośc dotyka bardziej, a inni potrafią się od niej odgrodzic grubym murem. Mnie bolą ludzie, ich zachowania bądź ich brak, ich słowa, milczenie, krzyki. Bolą mnie kataklizmy i potem zdjęcia ukazujące załamanych ludzi. Boli dzisiejsze zdjęcie 60-kilogramowego 3-latka na Onecie. Boli śmierc ludzi walczących o siebie całe życie, jak wczoraj Elizabeth Taylor, o której jeszcze artykuł rok temu czytałam i podziwiałam za hart ducha. Boli, że prezydent nie wie jak się pisze "ból" i "nadzieii". Boli, że pan Kaczyński nazywa ludzi kupujących w Biedronce biedotą. , Boli, że sensacją tygodnia jest rozstania Nergala z Dodą tudzież Adama Darskiego i Doroty Rabczewskiej, bo przecież mają nazwiska. Boli, że ludzie w ogóle się tym przejmują do tego stopnia, że staje się to wiadomością nr 1 w porannych radiowych wiadomościach i jest powodem powstania kolejnych durnych grup na facebooku. Boli strach przed śmiercią, utratą, kolejnym cierpieniem, zranieniem, pękniętym sercem. Bolą kpiny z cudzej wiary, odmiennego koloru skóry czy orientacji seksualnej. Boli, że ludzie myślą, że nie ma Bogą. Widzą tylko krzyże przy drogach. Brakuje jakkiejkolwiek trwogi. Nie ma nieba, nie ma też piekła? Co jest w takim razie? Odkąd pamiętam wychodząc z domu, do szkoły czy do pracy mówię: zostańcie z Bogiem. Dziś się zastanowiłam dlaczego, to robię, po co to robię. Czy to ma jakieś dla mnie znaczenie czy to zwykła kropka w zdaniu przy pożegnaniu? Dlaczego nie chodzę do kościoła, a boli, gdy widzę znajomych kpiących z religii czy wyższych wartości? Gdzieś musi byc jakaś granica? Ilu z nas używa słowo: bosko. Jesteś boska, jest bosko, nieziemsko. Używamy porównań boskich nie mając tego świadomości, że przyznajemy wielkośc czegoś/ kogoś nadprzyrodzonego nad nami. Czy ten świat naprawdę umiera i nie ma w nim miłości? Boli mnie tego możliwośc, ta niewiadoma boli najbardziej. Co jeśli oprócz nieba, nie ma też miłości? Co jeśli ludzie wpadają na siebie, wypowiadają swoje czary-mary trwające jakiś czas, po czym odchodzą i szukają kolejnej ofiary swojej magii? Boli wzrastająca liczba rozwodów i brak chęci walki w ludziach. Umierają ludzkie starania. Boli, że za scianą moja siostra kłóci się z mężem i ilustruje właśnie takie małżeństwo kilkumiesięczne, które rozmawia, a raczej krzyczy tylko o rozwodzie. Nie chcę się rozwodzic nad wiecznym bólem i strachem. Chcę po prostu umierac w sobie i rodzic się na nowo, by móc każdego dnia doceniac to, co mam, kochac i byc kochaną nie na chwil kilka, bo chcę wierzyc, że miłosc jest i będzie. Każdy dzień przynosi zapach przeszłych dni, uczuc, obaw. Jednak ja nigdy nie przestałam walczyc i jestem z siebie dumna. Z bólem istnienia chwytającym czasem silnie za gardło, nienawiścią do odbicia w lustrze, niepohamowaną siła ciągnąca w dół, skaczę i żyję dalej. Może świat to więcej niż obraz nędzy i rozpaczy, krzyży przy drogach, wielkich łez? Nie chcę życ w sali samobójców. Może proste przyjdą dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz