środa, 9 marca 2011

I'm Still Here...

Zacznę od tego, że nie wiem co pisac. Milczę i tłumaczę sobie to brakiem czasu bądź weny, bo ja nie piszę tutaj dla pisania, marudzenia, nudy. Piszę, gdy dopadają mnie słowa. Ostatnio gdzieś mi uciekły, nie mam czasu na wzruszenia, czytanie, oglądanie by coś mną wstrząsnęło, zadziwiło, zachwyciło. Bo o czym tu pisac? Braku czasu, ciągłej pracy, nieustannym zmęczeniu, uciekającym czasie i pieniądzach, rozmywających się drobnych marzeniach, ciężkiej sytuacji w domu? Wszystko co mam to Twoja dłoń. Reszta mnie nie dotyka. Lubię to uczucie, gdy słowa pchają się do mojej głowy drzwiami i oknami i czekają aż dotkną klawiatury by wylądowac tutaj. Przyciski pod palcami są dla mnie równie przyjemne jak miękki dotyk papieru starej książki. Zanim zacznę pisac witam się z nimi, muskam, dotykam aż słowa płyną same. Ostatnio tonę w stagnacji. Nawet teraz, patrzę i myślę. Nie musiałam tego wcześniej robic, literki pojawiały się same, a mój wzrok starał się za nimi nadążyc. Świat zrobił się bardziej nudny czy ja? Przecież codziennie dzieję się coś ważnego wspomnienia. Może, gdy to spisuję staję się trywialne? Nawet filmy mnie już tak nie wzruszają. Kinematografia zeszłoroczna nie obfitowała w wiele zacnych chwil. Oscary z roku na rok dla mnie coraz bardziej przewidywalne. Dlatego spróbowałam czegoś krótszego. Krótkometrażowego filmu Spike Jonze'a "I'm Here". Dawno coś tak krótkiego nie wywowało takiej burzy myśli, zastanawiania się nad sensem, doszukiwaniem się czegoś dla siebie. Film przedstawia alternatywny świat, w którym roboty koegzystują z ludźmi. Zwyczajnie, chodzą, imprezują, ubierają się, czekają na przystanku, pracują jako bibliotekarze, mają doła, cieszą się, troszczą się o siebie, kochają...To raczej ludzie przedstawieni są jako dziwny gatunek nieprzyjazny temu, co inne, jak chociażby roboty. Czy film jest o miłości między dwoma robotami? Czy może o tym jak ludzie stają się nieczuli i sami stajemy się takimi robotami? Cokolwiek było celem, dla mnie świetnie zoobrazowało uczucie. Prosta historia, chłopak poznaje dziewcznę na przystanku. Spotykają się, chodzą na imprezy, koncerty, ale jest jeden problem. Dziewczyna jest straszną niezdarą i ciągle gubi lub niszczy swoje częsci, czy to rękę czy nogę. Chłopak za każdym razem jest gotów dac jej częśc siebie, więc odkręca swoją nogę i przykręca ją do niej. Aż w końcu...dzieję się coś..no właśnie co? Polecam obejrzec by usłyszec Wasze opinie, to zaledwie 22 min Waszego czasu. Czy to film o tym jak oddajemy siebie w miłości kawałek po kawałku by drugiej osobie było dobrze? Czy może wręcz przeciwnie, o tym jak wiele jesteśmy w stanie poświęcic, gdy kochamy prawdziwie? O czym to ja chciałam pisac? O tym, że ostatnio moim mottem na życie jest zdanie z jednego filmu "Sometimes what's in your head isn't as crazy as you think". To co w twojej głowie nie jest tak szalone jak Ci się czasem wydaje. Dlatego tu piszę, by wszystko co szalone, normalne, zwyczajne wyrzucic z siebie w próżnię nawet jeśli czasami nie ma żadnego sensu.
Film I'm Here w częściach:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz