Z ilu odłamków jesteś sklejony?
Ile potrzeba dźgnięć,
aby w połamanym szkle
nic już nie było widać ?
Nikt kiedyś na swojej drodze spotkał Nienawiśc. Zaprzyjaźnili się od razu i Ktoś nie miał żadnego sprzymierzeńca. Nienawiśc podsycał Nikogo przez co biłam się w twarz, ciągnęłam za włosy byleby pozbyc się tej wiecznej ich walki w mojej głowie. Nienawiśc do siebie, rodziny, życia.
Nie mam już kontroli
Nad procesem myślenia
Kiedy w rogu pokoju
Siedzimy skulone
Ja i moja głowa
Śmierc była ciągle blisko mnie i niosła ze sobą pewną obietnicę. Pewnego dnia moja mama zwyczajnie robiła pranie, tata oglądał telewizję, większości rodzeństwa nie było w domu. Ja stanęłam na krawędzi mostu. Chwiałam się razem z wiatrem. Czułam spokój i siłę. Jedną nogą nie czułam już nic, druga próbowała trzymac równowagę. W pewnym momencie przestała. Przeważył ciężar duszy, Nikogo i Nienawiści. Skoczyłam i umarłam. Mama krzyknęła, że obiad już gotowy. Usiadłam do stołu jak gdyby nigdy nic. Nikt nie wiedział, że przed chwilą odebrałam sobie życie i że mogłam z tym życ. Więc Drogi Samobójco, skocz, wróc i żyj.
Samotność jest bańką
Połykającą własne ścianki
Te wiersze napisała 21-letnia Magda, o której artykuł przeczytałam prawie 2 lata temu i do dziś mnie porusza, gdy sobie przypomnę. Karze mi pamiętac o tym, że depresja jest poważną chorobą, a nie żadnym wstydem i powinno się ją leczyc, czego w Polsce się nie robi zbyt dobrze. W dniu, gdy Magda miała jechac na 10-tygodniowe leczenie wyszła jeszcze na spacer, jej mama czekała by ją zawieźc, znaleziono ją drugiego dnia kilometr od domu. Jej listu pożegnalnego rodzina nie życzyła sobie publikowac, lecz te 3 zacytowane z niego słowa są wystarczające przeszywające: please, please, please...
Większośc ludzi, którzy naprawdę potrzebują pomocy psychologa czy psychiatry o nią nie poproszą i z niej nie skorzystają. Znam mnóstwo takich ludzi. Jest mnóstwo hipochondyrków, którzy szukają uwagi i kolejnego słuchacza i ich możnaby "wyleczyc" zwykłą pogadanką przy kieliszku wina. Tacy ludzie bardzo mnie drażnią w porównaniu z historią Magdy lub mnóśtwa innych stojących na krawędzi, gotowych do skoku.
Boję się Nikogo, boje się, że kiedyś wróci ze swoją niszczycielską siłą. Były momenty kiedy miał nadę niebywałą przewagę i żadne słowa, żadna osoba, piosenka, film czy wschód słońca nie mogły go przegonic. Nawet, gdy teraz to piszę boję się, że wypełznie zza szafy by znowu zalac duszę czernią. Nie można lekceważyc depresji. Nie można też z niczego ciągle robic coś, bo się zwariuje. Ale dziś spojrzałam na niebo i wyglądało jak namalowane na najlepszym płótnie, niesamowicie sprawnymi pociągnięciami pędzla malarza wybitnego. Patrząc na Japonię, gdzie tsunami zmyło mnóstwo budynków, wir wciągał statki i zaginął pociąg jadący wybrzeżem. I to nie jest kolejny film fabularny z serii katastroficznych typu Dzień Zagładay czy 2012. To dzieję się naprawdę na naszych oczach i myślę, że mam szczęście, że mieszkam w Polsce i nie zabierze mnie siła przypływu, tsunami, nie pochłonie ziemia, nie zaleje lawa. Jestem wdzięczna za swoje proste, głupiutke życie i jedyne co mnie zalewa to współczucie dla tych ludzi. please, please, please...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz