piątek, 27 marca 2015

Bezkres zachwytu.

Tydzień temu o tej porze…stąpałam z nogi na nogę wyczekiwania. Teraz nadchodzi weekend bez Niej. Marny następca poprzedniego – najlepszego weekendu w całym moim życiu. Nie wiem czy wszyscy z Was znają, ale istnieje fotoblog opowiadający ludzkie historie o nazwie „Humans of New York”, który śledzić można na stronie internetowej lub Facebooku


Chętnie go śledzę, ponieważ dostarcza dużo ciepła, zadumy i docenienia, gdy fotograf zatrzymuje przypadkowych przechodniów i zadaje im przeróżne pytania, wydobywając z nich ludzkie historie, tragedie, refleksje czy śmieszne sytuacje. Padają pytania o najlepszy dzień w życiu, o najbardziej inspirującą osobę w życiu, najsmutniejsze doświadczenie, złamane serce, wielkie miłości, nadzieje, zmiany, obawy. Sama często  korzystam z tej strony jako narzędzia dydaktycznego, by uczyć dzieciaki empatii, ludzkiej dobroci czy inspiracji. Moja wyobraźnia i wewnętrzny filozof lubią pisać różne scenariusze w mojej głowie. Wyobrażam sobie, że gdyby Brandon Stanton wyminął mnie na ulicy, to zderzyłby się z silną manifestacją moich uczuć na twarzy. Zatrzymałby mnie i na pewno o coś zapytał, by po chwili zrobić temu zdjęcie, pochwycić choćby najmniejszą kreskę tego jak codziennie maluję na swojej twarzy uczucie do Niej.

Gdyby zapytał o najpiękniejszą chwilę w życiu, to powiedziałabym, że to ta chwila, w której Ona wyszła mi na spotkanie, a potem cały dzień dążył do tego, by Nasze spojrzenia utknęły już w sobie na zawsze. Najsmutniejszym momentem mianowałabym ten, w którym, choć nie wiadomo jak długo odkładanie rozstanie, to jednak musiało nastąpić i musiałyśmy wysiąść z auta, by się pożegnać. Ale jednocześnie podkreśliłabym, że gdy widziałam Ją odchodzącą w tylnym lusterku, to widziałam w tym chodzie nostalgię anioła, ale i szczęście. Powiedziałabym mu, że nie mam w sobie ani krzty obawy, zawahania, a przyszłość kreśli się zielonymi liniami nadziei i pozytywnych zmian. Złamane serce? Nie raz leżałam na podłodze marząc, by mnie pochłonęła i ten ból mnie pożerający. Zaszczytem byłoby mieć serce złamane przez Nią. Ale, jak nigdy przedtem, ani trochę się tego nie obawiam.

Zaczynam to pisać i muszę przerwać. Zakładam kurtkę, zamek zapinam pod samą szyję, ręce wkładam głęboko w kieszenie, tak jak lubię najbardziej. Muszę wyjść na spacer, zatkać uszy muzyką. Rozpiera mnie uczucie do Ciebie. Rozrywa na wszystkie strony. Wyłania łzy szczęścia i tęsknoty. Ona mówi, że łapałaby je w specjalnie celebrowaną fiolkę. Fiolkę – kto tak mówi? Oczywiście, że tylko Ona. Nie mogę skończyć się zachwycać nad Jej lirycznością i oryginalnością komunikacji swoich uczuć. Kto inny zjadałby tak szczegóły, jeśli nie Ona. Unikatowość Jej komplementów skrapla mnie pragnieniem i spala rumieńcem jak najbardziej skromną i seksowną kobietę jednocześnie. Nikt nie rejestrował mnie wcześniej tak jak Ty. Pamiętasz wszystko, co Ci kiedykolwiek pokazałam czy powiedziałam. Nie sądziłam, że znajdę kiedyś dom dla swoich bezdomnych uczuć i że ktoś będzie chciał pomieścić mnie całą w sobie.



Mówisz, że Twoim ulubionym zajęciem teraz jest odtwarzanie żywych obrazów Nas niczym ulubiony film z ukochaną ścieżką dźwiękową złożoną z mojego oddechu. Urzeka Cię moje zdjęcie z dzieciństwa w przebraniu pajacyka, którego osobiście się wstydzę. Uśmiechasz się na mój nawyk ciągłego związywania i rozpuszczania włosów. Zachwycasz się moim podbródkiem i linią szczęki, a ja zaczynam nagle patrzeć na siebie zupełnie inaczej. Nie wiedziałam, że mam tak czuły podbródek, póki nie chwyciłaś go swoimi dwoma palcami i nie zawładnęłaś nim swoim językiem. Nie wiedziałam, że tak podniecą mnie nawet Twoje muśnięcia palcem. Nie podejrzewałam, że mam aż tak daleko sięgające przedłużenie kręgosłupa do moich trzewi, póki nie zaczęłaś przemierzać jego wzniesienia swoimi palcami z góry na dół z precyzją i bezczelną cierpliwością. W oddechu słyszałaś jak bardzo chcę się obrócić i na Tobie usiąść. Wracam z pracy, dzwonię do Ciebie i jak zwykle mija kilka godzin, a żadna z Nas nie umie odłożyć słuchawki. Ale ta rozmowa…to najbardziej zmysłowa jaką przeprowadziłam. Nasze erotyczne dialogi po spotkaniu nasiliły się intensywnością wrażeń, bo ubrały się w zapachy, smaki, dotyki nareszcie nam skosztowane. Chciałam dotykać Cię głosem, oddechem, mruczeniem, a Ty to wszystko chłonęłaś.

Ty wszystko słyszysz, widzisz, odnotowujesz, zapamiętujesz, nie ignorujesz. Jesteśmy najbardziej wnikliwymi obserwatorami siebie samych, kochamy autoanalizę Nas i zachwytom nie ma końca. Ja widzę Twoje zadziorne przytykanie języka do zębów, a Ty wiesz dlaczego nagle przyciągam Cię do siebie za kurtkę. Wiesz, że to, że ciągle przytykam sobie Twoje dłonie do ust, to niepohamowana pokusa tego, by ssać Twoje palce. Patrzysz na kusząco zatapiające się kostki lodu w whiskey, a ja słyszę wyraźnie, co chcesz z nimi zrobić na moim ciele. Prosisz o masaż, zapewniam, że zrobię to z przyjemnością, bo wychodzi mi to „nie najgorzej”, po czym dodajesz, że dobrze wiesz, że „nie najgorzej” to moja skromna wersja powiedzenia „mistrzowsko”.

Jak Ty mnie dobrze czytasz – mówię z kolejnym zachwytem. Na co Ona odpowiada „Każdy wers Ciebie, jest mi tak bliski, jakbym była współautorem powieści Ciebie”. A moje kartki rozpuszczają się z pewności, że spotkałam swoja bratnią duszę. Że doszłam do kresu cierpienia i mogę głośno szeptać, że zasłużyłyśmy na szczęście. Bo mówisz, że „uwielbiasz, gdy patrzę na Ciebie jak na szczęście”. A ja codziennie budzę się i mimo wszystko nadal nie wiem czym zasłużyłam sobie, by taka kobieta jak Ty była piórem, które pisze po moich kartach. Ale Ona nagle sprawiła, że poczułam, że może warto nie odkładać mnie na półkę, że warto otworzyć okładkę, zajrzeć do środka, bo tam czeka wiele wrażeń i uczuć, na których nie powinien osiadać kurz osamotnienia.

Pytasz co mówię, gdy inni pytają o Nasze pierwsze spotkanie. Bez wahania odpowiadam zdaniem, które zawsze pada w filmach, gdy nagle główny bohater uświadamia sobie w prostocie jakiejś chwili zachwytu nad swoją ukochaną, że :

"I'm gonna marry that girl". 


Kończę piosenką z płyty, którą mi podarowała, włącznie ze słowami od Niej, które wcieliła w moje życie, a powiesiłam teraz w swoim pokoju.




No bo czy życie z Nią nie jest najpiękniejszym co mnie w życiu spotkało? 

2 komentarze: