niedziela, 31 sierpnia 2014

Wakacje nauczyciela all inclusive.


Jedną z najważniejszych rzeczy jakich nauczyciel uczy się na studiach nauczycielskich, jeśli takowe wybrał i trafia na wykładowcę z pasją, to fakt iż uczniowie mają przeróżne motywacje do nauki, spośród nich najczęstszymi są szacunek, a przede wszystkim miłość do nauczyciela. Z doświadczenia mogę dorzucić, że uczniów równie bardzo interesuje życie prywatne nauczyciela. Rodzica równie bardzo;)

Jutro zaczyna się kolejny rok szkolny i każde dziecko będzie chciało mi chociażby wspomnieć co robiło przez ostatnie dwa miesiące. Ze wstydem muszę przyznać, że wielu moich koleżanek i kolegów po fachu machnie na to ręką i nie poświeci temu tematowi nawet 5 minut. Możecie się spodziewać, że nie ja. Ja od tygodnia siedzę w Powerpoincie i tworzę lekcje oparte na doświadczeniach własnych i uczniów, bo nic tak nie pobudza dzieciaków do aktywnego produkowania języka jak szansa opowiedzenia swojej jakiejkolwiek historii. To nie przechwałki, to motywacja.

Wakacje nauczyciela. Dla ucznia, mistyczna kraina bez lokalizacji i czasu, do której nie mają dostępu. Odpowiedzi ograniczające się do ulokowania siebie w górach bądź nad morzem, jak dobrze pójdzie, za granicą. Cicho, cicho! Czas na lekcję organizacyjną, podyktowanie wymagań, jaki zeszyt, ile minusów za brak zeszytu czy zadania to jedynka. A poszli mi z tym do kąta!

Moje wakacje były wyjątkowe. Obfite w spełniane marzenia, brak ograniczeń, przede wszystkim narzucanych samemu sobie absolutnie niepotrzebnie. Lipiec był najintensywniejszym miesiącem tego roku. Spełniłam największe muzyczne marzenie stojąc przy scenie i patrząc w oczy ukochanej wokalistki na Open’er Festiwalu. Kolejne dni spędziłam na moczeniu stóp w naszym morzu w upale wrażeń by wieczory poświęcać na spotkania z przyjaciółmi i odkrywanie zakamarków Trójmiasta późnym wieczorem. Ale to już wiecie.



Nie minął tydzień, a kolejny kilometry niezaplanowania przeniosły mnie na krańce wschodnie. Zanim to nastąpiło, dane mi było kilka godzin spędzić w stolicy z osobą, która zawsze dba o wyjątkowość spotkania. Pozwoliłam sobie na jedyny pocałunek tych wakacji. Nic nie czyni namiętności bardziej wyrazistej niż fakt, że jest ona wyszukana, wyczekiwania i niepowtarzalna. Ze schowanym głęboko uśmiechem wspomnień mogłam wyruszyć dalej na wschód.

Spędziłam kilka dni u rodziców mojego szwagra. Co przywiozłam z tej podróży? Serdeczną gościnność schowaną głęboko w sercu docenienia. Ojciec szwagra, przejęty od przekroczenia progu jego domu moim przybyciem i pierwszą wizytą, starał się codziennie pokazać mi inny zakątek krainy swojego życia i otulał mnóstwem opowieści. Nie mam już babci, został mi jeden dziadek. Mało kto potrafi mnie tak rozczulić, jak ciepła gościnność babci częstującą herbatą w starej, ale ciągle błyszczącej zastawie, z własnoręcznie pieczonym plackiem, w którym wyczuwasz całą czułość w niego włożoną. „Moi drodzy przyjaciele”, tak codziennie witał nas pan S., a ja tego starego przyjaciela, który żegnał mnie ze łzami w oczach, i dni tam spędzonych nigdy nie zapomnę.



Wiecie już również, że następnie wiatr powiał mną w stronę naszych zapierających dosłownie dech w piersiach Mazur. Przygód miałam co nie miara. Wprost proporcjonalnie do przeżytych przygód i wrażeń, wróciłam z dodatkowymi kilogramami, które teraz pieczołowicie zrzucam od kilku tygodni, czym się Wam nie chwaliłam;)

Nie zapomniałam spełniać obietnic osób, który mnie pieczołowicie do siebie zapraszały. Tym sposobem wylądowałam w naszym kujawsko-pomorskim. Dopieszczałam podniebienie dobrym alkoholem i jedzeniem, a umysł rozmowami o wszystkim i niczym. Po raz kolejny ktoś postarał się by pokazać mi swoje miasto okiem tubylca, co każde miasto czyni jeszcze piękniejszym. Dla mnie osobiście, żadna zaplanowania wycieczka nie równa się tej, w której gubimy drogę, gdy sami próbujemy odnaleźć się w danym miejscu, lub gdy oddajemy się w ręce tubylca, który pragnie z sercem pokazać nam kawałek swojego świata, do którego daje nam na chwilę klucze.




Ani na chwilę nie zapominałam czasami uciec od wszystkich i wszystkiego i udać się w podróż w głąb siebie z moim małym przyjacielem u boku. Sierpień pozostawiłam dla siebie. Dać odpocząć stopom i kontu bankowemu. Nadrobić braki intelektualne w filmach, serialach, bo o książkach wspominać nie muszę.




Miniony miesiąc krył dla mnie tylko jeszcze jedno wielkie wydarzenie. 19 sierpień rozpoczął się pobudką o 4 rano, by wyruszyć znów w stronę Gdańska, usadowić się na betonie 10 godzin przed koncertem i czekać pod bramą aż wpuszczą mnie na widowisko Justin’a Timberlake’a. Za punkt kulminacyjny wakacji ustawiłam sobie dobiegnięcie do sceny jako jedna z pierwszych. Czy udało mi się? Byłabym sobą strasznie zawiedziona, a mój tyłek nigdy by mi tego bólu siedzenia na betonie na drugi dzień nigdy nie wybaczył, gdyby było inaczej;) Tej euforii, radości, niedowierzania, że parę metrów ode mnie biega, tańczy i śpiewa, jak dla mnie, król muzyki rozrywkowej, nie jest w stanie nic opisać.



Więc czy wakacje nauczyciela to tajemnica nudy? W żadnym wypadku. Czy to coś do ukrycia? Tym bardziej nie. Wakacje mogą być punktem inspiracji dla młodszych by podążać w stronę swoich celów i zawsze docierać do własnych scen marzeń. To czas na rozrywkę, ale i rozwój samego siebie. Ta cała cenna nauka i o wiele więcej czeka moich uczniów w tym tygodniu.

Punktem honoru dla każdego jest pytanie złośliwie każdego roku u schyłku sierpnia: „i co? Wakacje się kończą, co?” Niezmiernie mnie to bawi i nie dotyka. Bo drażni to tylko człowieka bez pasji w zawodzie. Kto mnie zna, wie, że mi się można tylko pytać czy mocno tęskniłam.

Powiem Wam, że ubrania już wiszą uprasowane. Pomysły w głowie na pierwsze lekcje inspiracji na nowy rok szkolny ułożone w logiczną całość. Zapał w sobie rozpalony z zamierzeniem zarażenia go innymi. Niecierpliwość poznania nowych maluchów również odhaczona na liście. Ramiona gotowe do tulenia, dłonie gotowe do żywego gestykulowania by wyjaśnić znaczenie nowego słowa, gardło wytrenowane do entuzjastycznego tonu w głosie.

Wracam z ogromem wrażeń do przekazania. Z bardziej umięśnionymi łydkami przechodzonych wspomnień. Z powoli znikającymi pęcherzami na stopach wędrówek. Paznokcie mają jedynie już odcień bardziej jesienny, ale przyniosę im jeszcze trochę lata na pierwsze tygodnie września.

Nauczycielom wracającym po przerwie i każdemu pracującemu, który nie cierpi poniedziałków, tym którzy zaczynają coś nowego 1 września 2014, życzę niegasnącego entuzjazmu i wstania prawą nogą uśmiechu i otwartości. Zgryźliwości zostawiamy w domu!

Ahoj szkolna przygodo kolejnego roku!





Snap out of it. Otrząsamy się z jakiejkolwiek niechęci!  

2 komentarze:

  1. Tylko pozazdrościć chęci do pracy :)
    Muszę przeczytać chyba jeszcze kilka razy,
    bo chce się zarazić

    OdpowiedzUsuń
  2. chciałabym takich nauczycieli dla moich dzieci. gdzie ich szukać?

    OdpowiedzUsuń