piątek, 28 lutego 2014

Zwierciadła dusz.

To był tydzień wyczerpującej i dobrej pracy. Mogłabym Wam tutaj opisać lekcję rodzącą się w mojej głowie od pierwszej do ostatniej myśli, byście zrozumieli, że nauczanie to czasami równie wciągająca i trudna sztuka jak malowanie czy gra na pianinie. Jednak nie będę Was zanudzać, ciągły uśmiech na twarzach dzieciaków i dyrektora siedzącego z tyłu były wystarczającą nagrodą, a ja cicho z siebie jestem dumna. Uczę się czuć dumę dla siebie samej, a nie tłumu. Dziś więc nie świętuję, dzień jak co dzień. Bez rozmów, smsów do kogokolwiek, przesadnej egzaltacji.

Dopieszczam jedynie swoje zmysły kolejną dawką kultury. Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Ale w dzisiejszych czasach bombardujących nas masowo różnymi środkami przekazu, zajrzeć można w wiele miejsc i odnaleźć czyjąś „duszę”. Pokaż mi filmy jakie oglądasz, muzyki jakiej słuchasz i książki jakie czytasz, a powiem Ci kim jesteś. Nie da się zaprzeczyć, że jest w tym powiedzeniu wiele prawdy.
Wiecie co by o Was powiedziały Wasze odtwarzacze muzyczne, półki z filmami DVD i książkami? Ja wiem doskonale.



Na zdjęciu książki, które obecnie czytam i te za które zamierzam za chwilę chwycić. Genialna literatura non-fiction o najcięższym temacie świata (Cesarz wszech chorób: Biografia raka). Francuski kryminał napisany niebanalnym językiem, od którego nie można się oderwać (Samolot bez niej). Debiut polskiej autorki o budzącej się do życia Śpiącej Królewnie (Ulica Pogodna). Prowokacyjna powieść o zakazanej miłości w powojennych czasach, gdy już nikt nie był bohaterem (W domu innego). Bujanie w obłokach słynnej piosenkarki będącej jednocześnie pisarką (Obłokobujanie). Zbiór opowiadań Noblistki, z której twórczością zawsze chciałam się zapoznać (Widok z Castle Rock).  Dwie pierwsze kończę czytać i z ręką na sercu mogę polecić.

Muzycznie? W tym tygodniu króluje kilka dźwięków.

Rozpocznę i zakończę pozytywną nutą bez względu na niepowodzenie niektórych planów. Trzeba sobie jakoś radzic! Co innego jak nie radosna gitara, która podrywa mnie momentalnie do tańca.


Skutecznie w klimat lat 80-tych przeniosły mnie HAIM swoim nowym teledyskiem i zmysłowością. Przy takim basie dziękuję mojemu HTC za system Beats Audio, dzięki którym słuchawki rozsadzają mi uszy i umysł eksplozją uszorgazmicznych dźwięków.


Odprężała i muskała ścian serca ta piosenka:


A do ćwiczeń fizycznych najlepiej nadawało się:


Dalej zachwyca i kładzie na łopatki serca, duszy i tęsknot, gdy leżę samotnie na wznak patrząc na sufit niepewnej pustki:


W gradzie propozycji Oscarowych, ja polecę Wam coś innego, dziś ściągnęłam, więc nie wiem co mnie czeka, ale jak widzę te dwa nazwiska, Jena Malone i Chloe Sevigny, to się jeszcze nigdy nie rozczarowałam. Wizualna uczta dla oka będzie to na pewno, ale też coś ciężkiego dla duszy. A co innego Junkie lubi, jak nie film gwałcący emocjonalnie:


Zakończę cytatem z obecnie pożeranej książki:


„Lylie nadal szła alejką biegnącą wzdłuż jeziora. To ciekawe, pomyślała, jak miejsca mogą się przeobrażać w zależności od twojego nastroju. Jak gdyby instynktownie stawały się tym, co masz w głowie, i towarzyszyły ci. Jak gdyby drzewa rozumiały, że jest jej źle, i zachowywały się dyskretnie, kuliły się, solidarnie gubiąc liście, przez wzgląd na nią. Jak gdyby i słońce schowało się przez skromność, zawstydzone, że miałoby oświecać park, po którym snuła się płacząca dziewczyna. (Michel Bussi, „Samolot bez niej”)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz