niedziela, 1 stycznia 2012

Nie postanawiaj, działaj!


1 stycznia chyba jest najprawdopodobniejdniem wypełnionym największą dawką nadziei na lepszą przyszłość dla większościludzkości. Musi taki być, bo ta większość postawia sobie wyżej poprzeczki życia i postanawia je przeskoczyć. Ja myślę, że to śmieszne wybierać dzień, w którym większośćludzkości wstaje z ogromnym kacem grubo po południu bez ochoty wyskoczenia zpiżamy, kiedy to większość tych postanowień wyląduję na dnie kanalizacji razemz naszymi porannymi wymiocinami. Brakuje nam silnej woli, żeby wstać z łóżka, agdzie tu dopiero mówić sobie: rzucę palenie! Po czym idziemy na balkon i nasze postanowienie ląduje na dnie popielniczki wraz ze słowami „od jutra”. W zeszłym roku podobno najczęściej życzyliśmy sobie pieniędzy, co jest zabawne przy powszechnym upieraniu się i wpajaniu sobie, że pieniądze szczęścia nie dają. Ale nie oszukujmy się, szczere życzenie, bo jak to słynny napis z naszego polskiego filmu głosi : „pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to ch***”J . Obiecujemy sobie rzeczy drobne, wierząc, że się ich będziemy trzymać, nikt nie sięga po te wielkie. Nie będę jeść słodyczy, schudnę, zacznę więcej się gimnastykować, będę mniej pic. Zjadłam czekoladkę, przecież to nie grzech. Przytyłam dwa i pół kilograma, przecież to nie zaraz 10kg, jest sobota i jak tu nie wypić? Najzabawniejsze,że Polacy wychodzą na pierwsze miejsce w jednym życzeniu „rozwiodę się w tym roku”. Słodko-gorzkie te postanowienia mogą być. Obiecujemy sobie, że nie pozwolimy, by szef traktował nas jak śmiecia, że poprosimy o podwyżkę. Że będę lepszym człowiekiem, lepszą przyjaciółką, lepszą matką, żoną i kochanką. 
Ale po co się tak zwodzić? Prawie nikt się za te postanowienia nawet nie zabiera. Wypuszczamy je o północy razem z petardami i pijackim oddechem w powietrze, życząc sobie by rok następny był lepszy od poprzedniego. Życzyć sobie to mogę, ale czy taki będzie?Przecież zależy to tylko ode mnie. Więc nie jestem fanką postanowień, ale bardziej podsumowań i nie powielania tych samych błędów.
Ja nie mam postanowienia, mam konkretny plan, który już wcielam w życie. Jak już wspominałam - wyprowadzić się, ale jestem w pełni świadoma, że to proces, a nie skok w przepaść, więc zadeklarowałam komu musiałam swoją decyzję, zrobiłam obliczenia ile będzie na co potrzebne, kiedy będę mogła wziąć ewentualny kredyt i jak niespodziewane wydatki nie wyskoczą, to wiosną, najpóźniej latem, będę do Was pisać z mojego mieszkania. Co bym chciała jeszcze dla siebie? Być twardszą, silniejszą w odrywaniu się od osób, które wysysają ze mnie radość życia? Na pewno. Dalej walczyć o powodzenie swojego związku i docierać się z moją dziewczyną tak, jak Nam to szło w roku ubiegłym, być dla niej lepszą, mniej upartą i by ona robiła dla mnie to samo? Z pewnością. Bo póki życzenie jest obustronne to może jednak jest możliwe do spełnienia?JTrudniej mi schudnąć, rzucić piwo i chipsy niż powalczyć z własnym ja. Moim postanowieniem jest więc, nie postanawiać, ale działać. A zatem, do roboty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz