poniedziałek, 14 czerwca 2010

niebyt.


Dziś będzie krótko.
Tak sobie myślę, że ostatnio nie mam weny
i tak sobie myślę, że gdyby smutne piosenki, dołujące głosy, dźwięki skrzypiec i fortepianiu mogły podcinac żyły,
to umarłabym po stokroc.
W taki dzięń jak wczorajszy czy dzisiejszy
Podcinam sobie żyły zabójczymi nutami, które skutecznie docierają do serca i umysłu
i tonę we własnym sosie udręczenia
i wyjdę z tego jak zwykle sama i tylko dzięki sobie
bo komu by się chciało wskoczyc za mną.
Pesymistyczno-fatalistycznie.
Jaki to wszystko ma sens?
Wczoraj się dowiedziałam, że ojciec mojego bliskiego znajomego zmarł w dzień jego urodzin 2 miesiące temu
dopiero wczoraj! nie chciał mi zawracac głowy.
A ja czuję się kiepską przyjaciółką, bo bardzo chciałam byc przy nim na tym pogrzebie.
Przyszłośc nie rysuje się znów różowo.
A moje łzy i smutek, moja dziewczyna znowu odbiera jako focha na nią.
ręce opadają. wszystko opada. mi się nie chcę byc.
I jeszcze na dodatek ostatnio wszędzie widzę kobiety w ciąży
w większości moje koleżanki z czasów szkolnych
i te uśmiechnięte zdjęcia na NK albo facebooku
przypominające ciągle o tym, co nieosiągalne
i uczniowie w pracy jeszcze bardziej przytulaśni się zrobili
kill me now po prostu.

http://www.youtube.com/watch?v=RKHk97YmkVA&feature=related

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz