piątek, 18 czerwca 2010

broken record.

Jak zdarta płyta
powtarzam uczucie z początku tygodnia
dziś? nie chcę mi się byc.
Mam ochotę wypic. Na to mam ochotę, zwilżyc usta alkoholem
żeby łzy, gdy spłyną z oczu, rozbiły się o krawędź szklanki z wódką.
Środek tygodnia był bardzo obiecujący. Mógł odwrócic całe moje życie do góry nogami. Moi rodzice wrócili od znajomych i okazało się, że kupili oni mieszkanie Wykończą je i chcą wynajmowac. Ja musiałabym tylko sprawic sobie meble. Super, nowe mieszkanie z 3 pokojami, łazienką i kuchnią. Za bardzo małe pieniądze. Od razu się na nie zgodziłam. Myśląc, że co rodzice będą miec do gadania. Wprowadzę się tam ze swoją dziewczyną. Bo choc tanie, to niekoniecznie na początek będzie mnie stac utrzymac je sama. Na początku byli mojemu pomysłowi przychylni, ale niestety zobaczyłam jak moi rodzice jeszcze naiwnie wierzą, że znajdę męża. Że chcą bym mieszkała tam sama. Próbuję im przemówic do rozsądku, ale oni nie chcą słuchac. W głowie miałam już wspólny dom i życie. Dziś to marzenie rozlało się gdzieś między obiadem, a kawą przy stole. Rodzice uświadamiają sobie, że sama nie dam rady z opłatami, że to nierealne. I do głowy im nie przychodzi pozwolic mi zamieszkac z kimś. Taka okazja! A ja nie umiem walczyc o swoje. Nie umiem ich rozczarowywac. Zawsze bałam się pięści ojca. Co śmieszniejsze, mama powiedziała, że mnie nie puści z domu. Nigdy nie chciała. Myślała, że to ja jedyna zostanę z nią do końca. Z jednej strony miło, że tak myśli. Że ma mnie za córkę, na którą zawsze będzie mogła liczyc. Ale z drugiej strony jakie to egoistyczne z ich strony,prawda? Przez sekundę nie przechodzi im przez myśl czego ja mogę chciec. Zresztą mieszkałabym tylko 2 ulice dalej. Na tym samym osiedlu.
W psychologii mówi się, że stres może byc stanem, w który sami się wprowadzamy. Wprowadzamy się w stan stresu przez nasze zbyt wysokie aspiracje. Tak samo ja wprowadzam się w depresję.
W jednym z moich ulubionych filmów "American Beauty" pada kwestia "Can you be any more pathetic?". Więc ja siebie pytam, czy mogłabym byc jeszcze bardziej żałosna?
Tak bardzo ostatnimi czasy pragnę odwrócenia kart. Jakiegoś znaku, jakiejś niespodziewanej dawki szczęścia. Tak bardzo, że w swojej bezkresowej naiwności wydałam ostatnio 200zł na smsy do Rmfu, bo tak cholernie chciałabym coś wygrac. 200zł! Idiotka! I każdego dnia tylko wkurzam samą siebie tracąc pieniądze nie mając nic w zamian.
Więc tak, słowo na dziś to żałosna. Czuję się żałośnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz