czwartek, 18 listopada 2010

kiedy zostajemy matkami, umieramy?

"Kiedy zostajemy matkami, umieramy"
Czytając tytuł tego artykułu pomyślałam, jak ona może? Pomyślałam o tych wszystkich matkach, które nie mogą miec dzieci i wszystkich nienarodzonych dzieciach, które umarły.

Autorką tych słów jest Rachel Cusk, brytyjska pisarka, autorka książki "Arlington Park", która opisuje jeden dzień z życia pięciu wykształconych, względnie zamożnych kobiet, których wypełnianie roli matki kosztuje mnóstwo energii. One wszystkie czują, że bycie tylko i wyłącznie matką jest jałowe. Ale żadna z nich nie umie powiedziec tego drugiej, więc rozmawiają o pogodzie, szkole i jedzeniu. 
Po tym opisie przypomniał mi się film "Małe Dzieci" z Kate Winslet. Ona też wydaje się byc outsiderką wśród mam z poczuciem, że całe życie ją ominęło przez macierzyństwo. Zaczyna romans póki nie ociera się o tragedię i uświadamia jak dziecko jest ważne. Film jest genialny.

"To milczenie to jest pakt, który kobiety podpisują. "Nie będziemy mówic o tym, jakie to straszne i szokujące". Bycie matką może byc tylko wspaniałe i cudowne. Nie może byc inne. Wszystkie matki instynktownie czują jakie zasady tu rządzą. Niechęc do własnego dziecka, te wszystkie obrazki z Freuda i Winnicotta - matka zjadająca swoje dziecko, matka, która zabija dziecko, matka, która kocha je narcystycznie, tylko dlatego, że jest jej - to są wszystko potężne tabu, które każda z nas nosi w sobie. Wiadomo, że pod żadnym pozorem się nie dotyka".

Takie poglądy ma Cusk. Nietrudno się domyślic, że jest nienawidzona przez matki. Silna nienawisc często wynika z mówienia prawdy w oczy. A więc? Jest aż tak drastycznie? Nie wierzę, każda sytuacja jest inna. Nie w każdej rodzinie macierzyństwo zabija. W jej tak. Jej matka była kiedyś atrakcyjną kobietą, póki nie została matką i wszystkie frustracje z tym związane matka wyładowywała na niej.

Moja taka nie jest. Moja jest sfrustrowana, ale nie macierzyństwem, ale tłamszącym małżeństwem. Nigdy nie dała nam odczuc, że odebraliśmy jej młodośc, szanse zawodowe, życie. Narzeka, że ją to ominęło mówiąc byśmy nie uzależniały się od mężczyzn, były niezależne, a by moi bracia szanowali swoje wybranki. Każda kobieta jest inna. Nie każda umiera. Nie wierzę w to. Wiem, że moja mama jest dumna ze swojej pracy. Najtrudniejszej pracy świata. Bycie matką. Wychowała szóstkę dzieci, które nigdy nie sprawiały kłopotów, skończyły studia, pracują.
Nie wyobrażam sobie umrzec w macierzyństwie. W tym tygodniu postanowiłam poprawic się w swoim zawodzie. Mianowicie nie wyładowywac swoich osobistych żali na dzieciach. Po wydarzeniach ostatniej soboty czułam się okropnie. Spotkałam na imprezie dwie kobiety, z którymi dzieliłam życie, dni, radości, smutki, tak wiele. Żadna nie potrafiła mi spojrzec w oczy, przywitac siebie jakbym to ja coś złego zrobiła. Ja nie odwracałam wzroku, nie mam nic na sumieniu, nie mam czego się wstydzic czy bac. Czułam się dumna i wielka ze sobą. Bez zbędnych teatrzyków.

Powiedziałam, że nie przyniosę tego do pracy i tak też zrobiłam. Choc dzieci były nieznośne, denerwowały swoim milionem pytań, niezrozumieniem to cierpliwie tłumaczyłam, prosiłam o ciszę. We wtorek na zajęciach w fundacji, gdzie uczę biedne dzieci jeden z chłopców zaczął wymiotowac. Zaprowadziłam go do łazienki, przytrzymałam, przytuliłam, sprawdziłam czy ma gorączkę, zadzwoniłam po mamę czy przyjedzie. Gdy okazało się, że jest w pracy obiecałam odwieźc do niej. Posprzątałam. Na co: Przepraszam, że sprawiłem kłopot, że Pani musi sprzątac i dziękuję. Myślałam, że się rozpłaczę. Pomyślałam o wartości i sile słów "przepraszam" i "dziękuję". Pomyślałam: może tak czuję się wdzięcznośc dziecka względem matki?...

1 komentarz:

  1. Napisałaś ważne słowa: każdy przypadek jest inny. Każda przezywa to inaczej. A czasem, tak jak ja, nie zdaje sobie sprawy, że latami tkwi w depresji poporodowej, że to nie jej wina, że nie umie przytulić dziecka i że dopiero kiedy zaczyna robić porządek w swoim życiu, dociera do sedna. Ale depresja, czy też umieranie w macierzyństwie, nie jest, tak mi się wydaje na własnym doświadczeniu, winą dziecka. To wina całości, otoczenia, najbliższych. Męża, który odsuwa się na bok, znajomych, którzy, nie chcąc przeszkadzać, nie przychodzą. I ludzi, którzy nie umieją pomóc. A ta pomoc jest bardzo ważna.
    Ja musiałam urodzić się na nowo.
    Ola.

    OdpowiedzUsuń