poniedziałek, 10 października 2011

anonimowe przestępstwa Internetu.


Technologia pozwoliła nam być okrutnym bez ponoszenia konsekwencji. Początkowo błogosławieństwami Internetu, które miały go uczynić wyzwalającym, miały być równość i anonimowość. Ludzie mieli tu zostawiać za sobą wszystkie pułapki przeciętnego życia. Praca, rodzina, wszystko co nas dręczy, zostawało na zewnątrz. Wizją Marka Zuckerberg’a przy tworzeniu Facebooka było sprawienie by ludzie czuli się tak jak rodzina, jakby byli w akademiku studenckim z najlepszymi znajomi, a miejsce pracy było miejscem, gdzie współpracownicy są również naszymi przyjaciółmi. Niektórzy mieli dobre intencje, nie zawsze niestety takimi pozostały. Oprócz tego, Internet stał się również oazą dla pornografii, pełnych nienawiści ludzi, uwodzicieli, hakerów i twórców wirusów. Istnieje długa lista przestępstw popełnianych za pomocą Internetu i takich jakie powstały wraz z jego rozwojem. Zaczynając od internetowego nękania czyli tzw. harassment. Może przybrać wiele form. Poczynając od nękających, obraźliwych maili, poprzez wysyłanie znienawidzonej osobie mnóstwa spamu, kończąc na wysyłaniu wirusów na różne sposoby do ofiary. Harassment nie musi być bezpośredni. Możemy wcielać się w rolę ofiary i wysyłać szkodzące jej wiadomości w jej imieniu. Przerabiać jej zdjęcia i umieszczać bez pozwolenia na Internecie. Mamy również cyberstalking, którego celem jest nękanie, śledzenie i przez to wzbudzanie strachu poprzez Internet, e-maile bądź jakikolwiek rodzaj technologii. Jednak jedną z najbardziej absurdalnych form przemocy, którą umożliwia anonimowość dostarczana przez Internet to happy-slapping. Ten obłęd polega na policzkowaniu obcych ludzi, upamiętnianiu tego za pomocą filmu video na telefonie i umieszczanie tego później na Internecie. Nie trudno się domyślić jak łatwo ta „moda” się rozpowszechniła. Spójrzmy na jakiekolwiek fora internetowe. Kipią nienawiścią.
Kiedyś za obrażanie innych w cztery oczy  dostawało się w gębę. Żyjemy w kulturze obelg. Wciąż bombarduje się nas obrazami ludzi bogatszych, seksowniejszych i szczęśliwszych od nas, i przez to czujemy się źle. Gnoimy ich, mieszamy  z błotem, obrażamy, bo chcemy się poczuć lepiej. Czepiamy się wszystkiego, gdy tylko się nam coś nie podoba. Jak nie treści, wyglądu, poglądów, wykształcenia, zaplecza kulturowego, to obrażamy cokolwiek, jakąkolwiek cechę, bądź rodzinę, byleby ktoś nie miał racji. Nie poprzestajemy na sławach, ale robimy to z każdym.
Anonimowość nie pociąga konsekwencji. Ale to co najgorsze: przestaje nam przeszkadzać nieczułość. Czy w ogóle zdajemy sobie sprawę, że te anonimowe obelgi mogą faktycznie w kogoś trafić, dobić kogoś, obrazić, rozszarpać? Pomyślcie, jak lepszy byłby świat, gdyby zamienić te obelgi w pochwały. Spróbujmy podzielić się swoim zdaniem w sposób inteligentny, logiczny i pokojowy, by móc stać się częścią konstruktywnej dyskusji, a nie krzyczeć bez celu? Spróbujmy może dla odmiany się kimś, czymś zachwycić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz