poniedziałek, 25 lipca 2011

"przeraźliwie metodyczny" weekend.


Mam na imię Annika, mam 15 lat. Nie wiem jeszcze dokładnie jaki zawód będę wykonywac w przyszłości, ale wiem, że chcę pomagac ludziom i otwierac ich umysły na piękno tego świata, uwrażliwiac ich, pomagac. Może będę robic to językiem filmu, a może zostanę psychologiem? Nie wiem i niestety się nie dowiem, bo zostałam zastrzelona przez Andersa Behringa Breivika... 
Jestem Naud i mam lat 17. Jestem chłopakiem z natury otwartym i nie rozumiem ludzkiej nietolerancji ze względu na kolor skóry czy inne zaplecze kulturowe. Leżę tutaj pod stołem i choc nigdy nie byłem blisko z Bogiem, to modlę się teraz do niego by strzelec mnie nie znalazł. Mam całe życie przed sobą i żałuję słów, których nie wypowiedziałem ani rzeczy, których nie zrobiłem. Nigdy nie całowałem się z dziewczyną i nigdy już tego nie poczuję, bo bezwględny zabójca upewnił się strzałem w moją głowę, że nigdy tego nie doświadczę...
Mam na imię Yrsa i mam 20 lat. Wstąpiłam niedawno do młodzieżówki Partii Pracy, bo zamiast ciągłego mówienia o zmianach przez polityków, ja chciałam ich faktycznie dokonywac. Moje pomysły na lepsze jutro i świat nigdy już nie przybiorą się w słowa, ponieważ utonełam w lodowatej wodzie uciekając przed mężczyzną, który strzelał do nas jak do kaczek. Walczyłam ile mogłam, ale przemarznięte ciało wygrało. 
Jestem Mika, leżę tutaj ranny pod innymi ciałami i udaję martwego. To miał byc mój pierwszy obóz, godzinę wcześniej rozmawiałem jeszcze z dziewczyną, która mnie oczarowała i wierzyłem, że będzie moją pierwsza wielką miłością. Teraz kątem oka widzę jej piękne blond włosy zanurzone w kałuży krwi. Wydaję mi się, że już nie oddycha...
Jestem Amy i mam 27 lat. Nie wiedziec czemu, los, życie, geny bądź Bóg obdarzyły mnie rzadkim głosem, który porywa miliony. Jednak spokojne życie  gwiazdy pop nie jest dla mnie. Nikt nie zmusi mnie do pójścia na odwyk, do bezpiecznego seksu i bycia wierną. Żyję dla siebie i żyję na najwyższych obrotach. Z roku na rok trwonię swoje pieniądze i talent. Nie potrafię już nawet wyjśc trzeźwa na scenę i przypomniec sobie tekstów własnych piosenek. W sobotę zostałam znaleziona na podłodze hotelu. Żyłam szybko, zmarłam młodo.

Nie wiem o czym myślały młode ofiary Andersa tuż przed tym, gdy wycelował w nich bronią. Może nawet nie zdążyły pomyślec o czymkolwiek. Ale powyższe myśli mogły byc właśnie tymi ostatnimi i to nie może mi wyjśc z głowy w związku z tymi wydarzeniami. Nie to dlaczego to zrobił, czy ktoś mu pomagał. Tylko to jak przerażone musiały byc te dzieci, gdy Anders w imię nienawistnych idei zabijał je w "przeraźliwie metodyczny" sposób. Czym one mu zawiniły? Tego pojąc nie mogę. Jak okrutne musiało byc chowanie się przed mordercą i czekanie na wybawienie. Jak te minuty musiały wydawac się wiecznością. To jak te sceny będa do nich wracac w koszmarach, podczas najprostszych chwil życia. Czy istnieje gorsza trauma niż ta, która spotkała tak młode osoby? Czy kiedykolwiek uciekną od tego piętna. Piętna ocalałego?
   

To zdjęcie przedstawia ocalałe...
Tym bardziej denerwuję fakt, że na portalach społecznościowych typu facebook, ludzie przejmują się, ogłaszają, współczują śmierci Amy Winehouse. Kobiety, która, nie oszukujmy się, z pełną świadomością i na własne życie wyniszczała swoje zdrowie narkotykami i alkoholem, powoli popełniała samobójstwo na oczach milionów. Zalicza się ją teraz do Klubu 27, czyli przedwcześnie zmarłych gwiad typu Janis Joplin, które również zmarły w wieku 27lat. Ja jednak do tej kategorii bym jej nie zaliczała, ponieważ tamte gwiazdy, żyły w czasach, które powiedzmy wymagały od nich takich uzależnień. Te gwiazdy nie weszły w swoje kariery już z nałogiem i promowały go, to ich szybka kariera i życie ich wyniszczyły. Nie widzę Amy Winehouse by miała się wpisac w kanon tak wielkich ikon popkultury. Wiem, że nie powinno się mówic źle o zmarłym, i w końcu ja też lubiłam jej muzykę, ale dotyka mnie po prostu fakt większego współczucia dla jej osoby, niż blisko 100 osób, które zginęły w Norwegii. Rozumiem, że może ludziom łatwiej jest współczuc Amy Winehouse, ponieważ o wiele większa liczba osób czuję się z nią połączona przez jej muzykę i fakt, że była osobą publiczną, może niektórzy byli tez na jej koncercie, ale jednak zastanówmy się w sercu czy mamy miejsce na więcej współczucia. Więc ja współczuję tym niewinnym, młodym ludziom, u progu życia, z wachlarzem możliwości i niespełnionych marzeń, których życia przedwcześnie zgasły nie na ich życzenie... 

1 komentarz:

  1. Dla mnie właśnie moje zdrowie psychiczne jest niezwykle ważne i staram się aby cały czas wiedzieć czy dobrze kieruję swoim życiem. Na pewno bardzo pomaga mi w tym wizyta u psychologa https://psycholog-ms.pl/ i ja jestem zdania, że takie sprawy oczywiście są bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń