piątek, 15 lipca 2011

doklejona do zdjęcia.

Tak właśnie mija czas. Bezsłownie, bez weny. Czas bezczelnie i bez pozwolenia gna do przodu, a moje kartki leżą puste i ciche. Nie są w stanie mnie zachęcic, przywołac ani też włożyc do głowy słów. Nie da się pisac bez słów w głowie. Literki na klawiaturze nie wystukują się same. Wczoraj były Twoje urodziny, dziś mija pół roku odkąd znów jesteśmy razem na przekór wszystkim i wszystkiemu i nie mogło byc Nam lepiej i za to Ci dziękuję. Że Ty jedna jesteś zawsze, nieważne czy jest dobrze czy źle i znosisz mnie. Zwłaszcza w tych chwilach, gdy nie ma mnie obok. Bo ja czasami naprawdę wychodzę z siebie i staję obok i nie ma osoby, która mogłaby  mnie do siebie wrócic prócz mnie samej. Przepraszam, że w tych momentach psuję Ci zabawę. Nie robię tego naumyślnie, to jest silniejsze ode mnie.
Są wakacje. Jak zwykle mijają błyskawicznie, a ja się boję, że nie zdążę zrobic tego, co zaplanowałam. A tak właściwie nie byłam jeszcze w żadnym miejscu, w którym chciałabym byc. Wiatr przynosi zapach zeszłorocznych wspomnień i obiecałam sobie, że tegoroczne takie nie będą. Ale póki co czuję się doklejona do zdjęcia, na którym nie powinno mnie byc. Chcę zrobic zdjęcie, zobaczyc krajobraz, w którym będę widziec siebie i inni też mnie zobaczą. Nie będę tylko drzazgą w stopie psującą innym zabawę. Nie miałam czasu bądź nie potrafiłam nic napisac przez ponad ostatni miesiąc. Żaden gorący temat Onetu czy wiadomośc z pierwszych stron gazet nie poruszyła mnie na tyle by zalał mnie potok słów. Życie też nie przysparza weny. Życie ciągle coś ode mnie chce, a ludzie razem z nim. Pragną optymizmu, uśmiechu, nadziei na lepsze jutro, miłości, którą we mnie stracili, no i oczywiście pieniędzy. Plany kupna samochodu legły w gruzach, dlatego stwierdziłam, że może jak wyremontuje co nieco, to poczuję się lepiej, wena sama napłynie przy sprzyjającej atmosferze pracy w czystym i MOIM pomieszczeniu, ale ja już liczę pieniądze, które niepotrzebnie straciłam. Ostatnio czytałam artykuł pt." Dorabiam, nie narzekam". Ludzie pracują tam prawie 24 godziny na dobę, nie mają czasu na rodzinę, na którą zarabiają, bo muszą ją jakoś utrzymac. Z roku na rok właściwie ludzie zarabiają mniej, a wydatki się zwiekszają i drożeją. Gdzie tu logika. Kiedyś moich rodziców przy zarobkach ojca było stac na wycieczkę za granicę i remont, dziś mój ojciec pracy nie ma, a dom tonie w długach. Ja zarabiam przyzwoicie, ale to ciągle za mało, a wcale wiele nie wydaję na siebie. Dzisiejsze realia wysysają z nas pieniądze, ale też życie. Odbierają spokojny sen, słodkie lenistwo i beztroskę. Mało kto w dzisiejszych czasach potrafi się zrelaksowac i zapomniec o rzeczywistości, bo tuż za rogiem czai się kolejny rachunek do zapłacenia, a cyferki na koncie tylko maleją. Nie wiem co się dzieje z dzisiejszym światem, że upadają gospodarki przyzwoitych krajów. Więc dlaczego ja mam się tym nie martwic i stanem własnego konta? Nie da się od tego uciec i spokojnie usiąśc na dywanie swojej sypialni podziwiając własną pracę włożoną w jej wyremontowanie. Zrobiłam to po jak najtańszych kosztach, a i tak wyszło dużo, a do końca miesiąca daleko i ludzie poproszą jeszcze mój portfel o kilkaset złotych conajmniej. Więc tak właśnie mija czas, uciekają minuty i pieniądze i radośc. Czując się doklejona do czasów, w których przyszło mi życ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz