Zanim przeczytacie - koniecznie głośniki włączone proszę miec:)
Dziś środing jak wiecie, zatem
dzień bez korepetycji tylko dla mnie, zatem zalałam wannę, zapaliłam świece,
nalałam czerwonego wytrawnego wina i przepadłam...Słuchając chilli zet przypomniałam
sobie o tej uszorgazmicznej piosence i przepadłam.
W świat ciała, pożądania i zmysłowości. Każdy
powinien znaleźć czas na długą kąpiel, a nie tylko szybki prysznic. Po kąpieli
czuję się najlepiej ze sobą. Macie podobnie? O kobiecym ciele w kąpieli
mogłabym pisać referaty. Nie bez powodu tak wiele scen w filmach, książkach,
reklamach poświęca się scenom pod prysznicem czy w wannie. Nawilżona kobieca
skóra, ściekające krople po najseksowniejszych wypukłych miejscach ciała
nakreślają najlepsze kształty i budzą wyobraźnię do działania. Czuję się wtedy
jak nieodkryty ląd, rzeźba najwyższej klasy, bo woda na naszym ciele podkreśla
każdą część ciała. Biodra, plecy, brzuch, piersi…
Po takiej kąpieli człowiek nie tylko czuję się
świeżo fizycznie, ale i psychicznie, oczyszczając wszystkie brudy i zmartwienia
poprzedniego dnia. Nigdy z wanny nie wychodzę prędko, nigdy nie leżę w niej
biernie, bacznie obserwuję, śledzę, podziwiam i się napawam. Ruchy dłoni
rytmicznie dopasowuję do prędkości i rytmiki muzyki w tle. Dlatego wsłuchajcie
się uważnie, namiętnie w piosenkę „Slow Dancing in the burning room”. Bo ja
wtedy powoli płonę we własnym pożądaniu. Moja dłoń przeciąga się leniwie w wolniejszych
partiach piosenki by szarpnąć mocniej przy ostrzejszym brzmieniu gitary. Najważniejsza
jest świadomość swoich atutów, ja dobrze wiem, jakie mam i w wannie sobie o
nich tylko przypominam, koduję i będę odtwarzać pewnie jeszcze nie raz. Zawsze,
gdy biorę kąpiel i kocham się z kimś w uszach słyszę muzykę nawet jeśli nie ma
jej w głośnikach. Najlepsze piosenki układają nasze oddechy, jęki, słowa
wyszeptane gorącą nocą do ucha partnerki. Nie wstyd mi powiedzieć głośno, że
dziś tej muzyki pragnę.
Wychodzenie z wanny również nie jest szybkie,
jest procesem analitycznym i wnikliwym. Oglądam swoje ciało w lustrze. Nigdy
nie wycieram się ręcznikiem od razu, bo nic tak nie ubiera ciała jak nagi blask
świec i wilgotności...
Ubrania czasami są tak zbędne, zakrywają
kompleksy, których nie powinnyśmy mieć, bo nagość to perfekcjonizm w czystej
postaci. Trudno nie prześledzić dłonią swojego ciała przypominając często
zapominany fakt: Jesteś piękna, jesteś seksowna, jesteś atrakcyjna, jesteś
pociągająca.
Wtedy nawet nie myślę, że szkoda, że nikt tego
nie dziwi, zaspokajam samą siebie. Bo wiem, że pewnego dnia ktoś to zobaczy, a
jak zobaczy to straci zmysły choć na chwilę i będzie się ze mną kochać przy tej
piosence całą noc.
Więc dziś dedykuję ją wszystkim odczuwającym
zmysłami równie intensywnie jak ja;>
Oj kochana, Ty to potrafisz zadziałać na wyobraźnię :)
OdpowiedzUsuńCudownie gorący i subtelny post..:) Każda kobieta jest piękna, ale uświadomić może to sobie tylko ona sama.
OdpowiedzUsuńRównież uwielbiam długie kąpiele. Mam taką rytualną, obowiązkową, zawsze po całym tygodniu pracy :)
Piosenka cudowna - też często słucham Chilli Zet, w samochodzie to stacja ustawiona na stałe :)
OdpowiedzUsuńA w łazience radio pin :)
Wspaniale opisałaś przyjemność w kąpielowym nastroju. Świadomość swojego ciała i jego atutów i tego, co może przeżyć to przecież też radość z BYCIA! :)
Na pewno jeszcze niejeden raz będziesz miała okazję ucieszyć się tym razem z kimś :)
Pozdrowienia!