Tym kawałkiem zarządzam wiosnę!
Gdy go słyszę w moim sercu wiosna już zakwitła. Ćwierkają pierwsze ptaki,
puszczają pierwsze pąki, rzeczywistość nabiera kolorów. Zima mi nie straszna w
żadnym wypadku. Mając takie dźwięki w uszach spacerując wczoraj i dziś zima
stała się wielowymiarowa, a śnieg urzeka swoim blaskiem jak wysokiej jakości
srebro. Mroźny wiatr tylko wyostrza zmysły, niepewne śnieżne podłoże przypomina
o tym by iść pewnie przed siebie, to nie upadnę, oj nie:)
Jak cudownie sobie przypomnieć
jak to jest uśmiechać się do samego siebie, uśmiechać się sercem. Moda na tę
zimę to ubierać się w uśmiech i pewność siebie! Jakie to zabawne i przyjemne
tyle razy w ostatnim tygodniu usłyszeć komplementów, od starych znajomych,
znajomych z pracy czy dziś - sąsiadki, która wymijając mnie obróciła się
krzycząc "jaka z Ciebie kobieta wyrosła, nie poznałam Cię!" :) Nie
macie czasami wrażenia, że każda sąsiadka z Waszej ulicy to jak Wasze druga
mama? Dla mnie to była jedna z nich, a wypowiadając to zdanie nie miała pojęcia
jak mi umila i tak już dobry poranek:)
Jak budujące widzieć, że ludzie
też widzą mnie w inny sposób, widzą ten uśmiech chowany w sercu. Naprawdę, pewność
siebie i zadowolenie z samego siebie to najlepsze ubrania jakie można na siebie
włożyć wychodząc gdziekolwiek. Po co ja je tak długo w tej szafie trzymałam?:)
Nie popadamy tu w narcyzm, oj nie:) Zwyczajny optymizm, wcielanie swoich
postanowień w życie. Pamiętacie jak mówiłam, że wrócę do siebie, wrócę do bycia
kimś od kogo nikt już więcej nie ucieknie, bo rozum mu tak podpowiada.
Dawno nie byłam tak konsekwentna
i to zdecydowanie w moim życiu procentuje.
Pracuję więcej, ruszam się
więcej, wychodzę więcej, złoszczę się mniej. Taki prosty przepis!
Czuję, że jestem zmianą, którą
chcę widzieć w ludziach i innych to inspiruje, a to największy dar jaki można
sobie sprawić.
Wyszłam dziś na zakupy licząc, że
wrócę z jakąś dodatkową sztuką seksownej odzieży, ale takowe ubrania chyba się
chwilowo na weekend z mojego miasta wyprowadziły, bo nic mi się nie podobało.
Nie dzisiejszej mi:) Dlatego postanowiłam zainwestować inaczej w ciało i
nadrobiłam kosmetykami. Uczta dla ciała, to też uczta dla duszy:)
Zamarynowałam mięso na przepyszną
obiado-kolację tak, że wszystkim w domu już ślinka cieknie, a siostra
specjalnie zostaje dłużej by móc skosztować tych dobroci.
Czego więcej mi dziś trzeba? :)
Łapcie! Polędwiczki w sosie miodowo-musztardowym podane na rukoli :)
i od razu słońce świeci!
OdpowiedzUsuńStwierdzam z całą mocą, że polędwiczki wyglądają smakowicie, a co do zimy... mnie wcale nie przeszkadza, jutro po pracy pędzę poszusować na stok :)
OdpowiedzUsuńSmacznie wygląda!
OdpowiedzUsuńCiesze się,że powoli wracasz do siebie i że wiosna budzi się w sercu :)
Mega dawka optymizmu w twoim wpisie :)
OdpowiedzUsuńAch, uśmiechaj się sercem dalej, a inni zaczną cię naśladować :)
mmmm
OdpowiedzUsuń:)