Chciałabym napisać książkę o
Tobie, o Nas, o tym, co Nas połączyło. Nie jestem władcą słów, uciekają mi, gdy
najbardziej ich potrzebuję, nie mieszczą tego, co czuję w pełni, nie jestem
wielkim też pisarzem, by posiąść umiejętność idealnego odwzorowywania
rzeczywistości, obrazów i zdarzeń, które po każdym spotkaniu intensyfikują
Nasze uczucia. A chciałabym nim być, by Nasza miłość nigdy nie zgasła, ale
płonęła na kartach ponadczasowej księgi, gdy My już będziemy gdzieś po drugiej
stronie, gdzie nie rozdziela się scalonych w jedno dusz. Bo musi takie miejsce
istnieć, prawda? W przysiędze małżeńskiej, która jakoś bardziej dotyka mojego
wnętrza w języku angielskim, mówi się „until death do us part”. Zmieniam na „even after death that will
never do us part”. Bo ja nawet w to zaczęłam wierzyc. Że nie puścisz
mojej ręki nawet po śmierci.
No bo jak mam to wszystko wyrazić?
Pierwszy raz mam wrażenie, że słowa mnie zawodzą, one nie wystarczą, one nie
opiszą, nie wyrażą, nie obejmą swą objętością i ograniczeniami słownictwa tego
wszystkiego, co czuję i co widzę, gdy na Nią patrzę. Język polski, żaden język
nie stworzył i nie zastąpi języka miłości, którym rozmawiamy ze sobą, gdy
jesteśmy obok siebie. A chciałabym Ci podarować najpiękniejszy bukiet słów. Opisać
jak się we mnie głęboko zasadziłaś, zapuściłaś korzenie, a teraz rośniesz w siłę rozgałęziając się po wszystkich
zakończeniach nerwowych i drobinkach duszy.
Czekam na Nią. Uwielbiam patrzeć
jak wysiada z taksówki. Czuję się jakby miała z niej wysiąść największa gwiazda
i stoję wiecznie podekscytowana i zdenerwowana jak nastolatka czy Ona ucieszy
się równie bardzo na mój widok.
No i jak to opisać? To Jej
wysiadanie? To jaka niezwykła jest dla mnie pozorna zwyczajność tej czynności. Gdy
jej obcasy stykają się z ziemią, a włosy rozwiewa wiatr, mi serce szaleje
tornadem emocji. Czekam aż podniesie wzrok i spotka się z moim. Z trudem
powstrzymuję chęć pobiegnięcia w Jej stronę i rzucenia się na szyję, usta i
udami na Jej biodra. „Jak będzie wyglądać? Czym mnie dziś powali?” Ta myśl jak
starannie wszystko dobiera, poczynając od doboru koloru paznokci, krwistej
szminki, garderoby, biżuterii, ta nieśmiała myśl, że to też po to, by mi się podobać
i kusic jeszcze bardziej, budzi we mnie podniecenie i niemożność powstrzymania
się od komplementu, który Ją zapewni jak szałowo, niesamowicie, seksownie
wygląda. Ona zawsze ubiera się i wygląda tak, że bym od razu chciała z Niej to
wszystko ściągnąć.
Nasi rodzice nie ułatwiają
egzystencji Naszej miłości. Nie raz zostałyśmy zdenerwowane i wyprowadzone z
równowagi przed Naszym kolejnym spotkaniem. Nie wyobrażam sobie zatem rozpocząć
spotkania od niczego innego, jak od przytulenia Jej mocno. Nie puszczenia po
kilku sekundach. Chcę Nas scalić, chcę stopić, chcę roztopić się w roztworze z
Nas, by po chwili zlać się w jedną silną skałę, która od wszystkiego będzie Cię
chciała uchronić i zawsze przy Tobie silnie stać. Odczarowujesz rzeczywistość i
jej czarne moce. Uwielbiam to uczucie wzajemnego uspokajania siebie. Jak nagle „Oni”
się nie liczą. Jak zapominam o wszystkim, co mnie ciągnęło w dół przez minione
dni. Siadamy na łóżku i nagle wszystko odchodzi, unosi się i wylatuje przez
szparę w oknie, a my usadawiamy się w sobie na nowo i nie mam ochoty już wychodzić
zza drzwi Nas przez wszystkie nadchodzące dla Nas godziny.
Słucham Jej zwierzeń, czuję jak
uchodzi z Nas napięte powietrze zmartwień oraz utrudnień i nagle stykamy się ze
sobą oczami, najbardziej elektryzująco i silnie, tak jak lubimy najbardziej.
Słowa gdzieś nagle uciekają, wypełnia Naszą przestrzeń błoga cisza. Walnęłaś
mnie znowu piorunem. We mnie nie wbiła się strzała Amora, ona mnie rozszarpała
na strzępy i przebiła wnętrze bezboleśnie. Braknie mi na chwilę tchu. Póki nie
wpuszczamy powietrza do płuc pocałunkami, scałowując z siebie cały makijaż.
Pokochałam Nasz rytuał rozcierania Twojej szminki z mojej twarzy. Zawsze proszę
Ciebie byś mnie „poprawiła”, bo zachłannie pragnę każdego rodzaju Twojego dotyku.
Czuję, że coś kombinujesz, że znów masz coś dla mnie w zanadrzu, znów wyciągasz
dla mnie „papierowe kwiaty” i zabierasz do kina na wyczekiwany film, ja
odwzajemniam się kolacją i dobrym winem. Kocham celebrację Nas, każdą minutę w
tej nadchodzącej wieczności.
No i jak to opisać? To jak kochasz
się po raz pierwszy z osobą, którą bezgranicznie kochasz, aż zastaje Cię
niespodziewanie świt? Odzwierciedlanie wrażeń w lustrze słów nie opisze ich tak
naprawdę, zamkną się wtedy w patosie, banale i czymś zakrawającym na pikantny
erotyk. Powiem, że było miejsce na wszystko. Na czułość, na nieokiełznaną dzikość,
na spuszczenie lwów z łańcuchów, na przyciskanie do skraju wytrzymałości, na cierpliwość,
na dokładność, na wielokrotność…doznań. Nie wahałam się ani przez chwilę odkąd
się poznałyśmy, że Nasza rozkosz będzie równie wielowymiarowa jak Nasza znajomość.
Bo mogę uchylić rąbki wrażeń, mogę wspomnieć jak myślałam, że autentycznie oszaleję,
gdy cierpliwie przemierzała językiem moje uda, a zębami ściągała bieliznę, a to
i tak nie odda tego, co czuło moje ciało i ja sama, to tajemnica skrywana między
mną a Nią, a ścianami, które nagrywały odgłosy Naszej rozkoszy…
Nie będzie to trącić przesadą,
gdy powiem, że ja bezustannie czuję się na skraju szaleństwa, kompletnego
oddania i miłości, ronienia łez wdzięczności, a zarazem niedowierzania? Można mówić:
„Ale Junkie, przecież byłaś już w związkach, kochałaś, słyszałaś, że ktoś
kocha, co w tym takiego innego?” Śmiałam się na drugi dzień, że nie jesteśmy już
dziewicami. Ale jest w tym właśnie wiele prawdy. Bo kochać się z osobą, z którą
chce się spędzić resztę życia, z tą jedyną i największą miłością można tylko
raz i na zawsze. Bo ja nigdy nie czułam
takiego równie intensywnego stopnia odwzajemnienia zaangażowania i oddania. Bo
nikt nie patrzył na mnie całym swoim sercem i jestestwem. Żyjemy w świecie,
który stara budować nas tak, byśmy zawsze zostawiali coś dla siebie, a Ona daje
mi wszystko i więcej. Bo ja nigdy nie patrzyłam, nie całowałam, nie dotykałam i
nie kochałam się z miłością mojego życia. Całe życie, wszystkie przeszłe
porażki, niepowodzenia, błędne wybory torowały mi drogę do Niej, to wszystko to
było preludium do wieczności, do dziewiczej miłości, która ma moc unicestwienia
wszelkiego zła i otwierająca nową, czystą kartę
Naszych historii.
Tylko ja widzę tego dowody, to ja
je czuję, to ja je filtruję i wiem, że nie są ułudą mojego naiwnego serca
zawsze wierzącego w dobre zakończenia. To ja czuję głębokość Jej spojrzeń i
tego, że nigdy ich ode mnie nie odwraca. To mnie przechodzą elektryzujące
dreszcze, gdy nachyla się nade mną do pocałunku, a ja czuję się najsmakowitszym
kąskiem, który zaraz pożre. To mnie ściska w dołku na każde Jej wspomnienie. To
ja zapominam słów, gdy nagle przemierza dłońmi pod stołem po moim udzie albo
gdy splata swoją dłoń z moją. To ja
odczuwam fale podniecenia, gdy wychodzę pół nago na chwilę z łazienki, bo
czegoś zapomniałam, a Ona podchodzi od tyłu, całuje dziko mój kark, chwyta za
biodra i znów czuję, że chce mnie zaciągnąć do łóżka rozkoszy. To ja odczuwam pewność,
że nie kłamie, gdy mówi, że sprawianie mi przyjemności, daje Jej tyle samo
satysfakcji jak jej otrzymywanie. To
mnie zalewa skromność i niepohamowana radość, że udało mi się Ją rozbawić do
łez. To ja się rozpływam, gdy chwyta moją twarz w swoje dłonie i wygładza
wszystkie troski. To ja odlatuję, gdy nawet muska mnie stopą, gdy zasypiamy
obok siebie. To ja wiem, że Jej przytulanie się do mnie, przyciskanie oddechu i
ust do karku przed snem, to nie zwykły umowny obowiązek związków, tylko Jej
autentyczna miłość do Naszej bliskości.
Zatem jeśli człowiek nie czuje
tego wszystkiego, nie patrzy na osobę obok w podobny sposób, nie zalewa go
nieustanna fala miłości i pożądania, jeśli ktoś nie potrafi powiedzieć na tę
osobę obok „to ta jedyna”, „chcę się z nią zestarzeć”, „chcę przy Niej rodzic
się i umierać”, „wierzę, że Jej ręka nie puści mnie nawet po drugiej stronie
wieczności” – to szukaj dalej, bo to ciągle nie ten adres.
Ja zamieszkałam w domu Nas, nikt
i nic mnie z niego nie wyprowadzi i nie wyrzuci siłą.
Miłość nie jedno ma imię,każda jej odmiana jest piękna pod warunkiem,że jest szczera i prawdziwa.
OdpowiedzUsuńTwoja jest niemal magiczna,przepięknie swoje emocje ubierasz w słowa.Życzę Wam po prostu szczęscia:-)
Pozdrawiam