Czym jest edukacja? Wielu
skojarzy się ze zwyczajnym edukowaniem, nauczaniem, kształceniem. Mało kto
pamięta, że słowo edukacja z łaciny oznacza „wychowanie”. Czym jest w Polsce? Na pewno daleko jej do
elastycznej, innowacyjnej, dobrze naoliwionej i sprawnie działającej w zespole
maszyny, a bliżej do starego zardzewiałego grata, którego ciągle szczędzi się wysłać
do naprawy. Ken Robinson, jeden z najbardziej znanych reformatorów edukacji,
powiedział kiedyś, że nie ma żadnego takiego systemu ani szkoły na świecie,
która zastąpiłaby nauczyciela. To on jest fundamentem edukacji. Tymczasem w tym
roku samorządy zwalniają kolejne 7 tysięcy nauczycieli. Polonistka i
jednocześnie wychowawca roku głoduje od 7 dniu w proteście przeciw zwalnianiu
nauczycieli, a w szczególności jej koleżanki z pracy. Pragnie oddać jej 9
godzin z własnego pensum, bo zawsze wybiera człowieka, a nie system. Dyrekcja
nie wyraża zgody. Z powodu niżu demograficznego nauczyciele zwalniani są na łeb
na szyję. Dostaje się tym młodym osobnikom na końcu łańcucha pokarmowego,
starszych stażem broni Karta Nauczyciela. Zwalnia się często talent, świeżość pomysłów
i innowację przemieszaną z inspiracją i motywacją na rzecz doświadczenia i
przepracowanych lat, nieważne czy owocnie czy totalnie bezużytecznie.
To zła wiadomość dla
społeczeństwa, państwa i dla każdego przyszłego, dziś małego, obywatela. W
Polsce edukacja to ciągle system, a nie ludzie, a powinna zostać ona
spersonalizowana. Często to bagatelizujemy, ale prawdziwa walka o przyszłość toczy
się nie przy taśmach montażowych, za biurkami i na giełdach, nie przed
komputerem, ale przy tablicy w szkole, gdzie należy odejść od wyuczonej
tresury, a przejść do nauki twórczego myślenia, wiary we własne siły, samodzielności
gdzie przewodzi nie sfrustrowany życiem belfer nieprzepadający za dziećmi, ale
inspirator i entuzjasta. Niestety często zdarza się, że nauczycielami zostają
osoby traktujące uczniów jak przedmioty i zło konieczne, a jak już się wyżywać
to na równych sobie albo szefostwie, ale nie na niewinnej „klienteli” kochani.
Człowiek jest tylko człowiekiem i każdy ma granice swojej cierpliwości, ale
ciągle żyjemy w kraju, gdzie staje się po złej stronie rozwoju, gdzie ekspertem
MEN zostać może kobieta z zatartym wyrokiem, która rozkazuje dzieciom w
regulaminie przebywać dzieciom w bezwzględnej ciszy pod groźbą natychmiastowej
jedynki, gdy uczeń nie usłyszy polecenia i masie innych sztywnych,
zastraszających zasad. Narzekamy, że nasz zawód traci na renomie i szacunek, ale czy nie jest trochę tak, że to my takim zachowaniem i stagnacją uczymy tego braku szacunku? Zganiamy, że to wina rodziców, mediów, uzależnienia od Internetu, ale to właśnie ta wiedza z komputera uczy dzieci, że mogą miec lepiej, a niekoniecznie to w szkole dostają. Internet to wielkie kompendium wiedzy, pomysłów i pomocy dydatycznych od którego dzieli nas tylko przycisk "włącz". Dlatego doskonalmy się zawodowo, to inwestycja na lata, a nie zło koniecznie i niepotrzebny koszt.
Czas przypomnieć sobie, że szkoła
to nie maszyna, system, ale przede wszystkim ludzi i im trzeba ją przywrócić.
Koniec roku szkolnego przypomniał mi o tym, że nauczyciel młody stażem musi żyć
w ciągłym strachu przed groźbami skarg od tych starszych, niby stażem, ale
niekoniecznie dojrzałością, czy to nauczycieli czy rodziców. Ja swoje innowacje
chowam w czterech ściany swojej klasy zamiast móc się nimi dzielic i szczycić.
Zasiadamy do stołu o kształcie trójkąta, prostokąta czy kwadratu, ale na pewno
nie przy okrągłym, a ogromna szkoda. Polski nauczyciel niekiedy wstydzi się
swojego zaangażowania, osiągnięć, umiejętności i pomysłów zachowując je dla
siebie. Nie od dziś wiadomo, że Finlandia szczyci się najlepszymi osiągnięciami
– dlaczego? – ponieważ mają najlepszych, najlepiej wykształconych i
zmotywowanych nauczycieli. Jest to zawód tak prestiżowy i dobrze opłacany, że
większa część maturzystów marzy o wykonywaniu tego zawodu w przyszłości. Tymczasem
w Polsce niekiedy dusimy się w 30-osobowej klasie modląc się o zrealizowanie
podstawy programowej wypełniając dzienniki jak za karę. W Polsce brakuje
natchnionych artystów, świeżości pomysłów i ciekawości poznania nowych
rozwiązań, brakuje czasu i pieniędzy na pójście do teatru, przeczytanie
książki, rozwiązywanie zagadek, interesowanie się polityką i współczesnymi
mediami by czerpać z tego nowe pomysły na zajęcia.
System uczynił ludźmi leniwymi,
zapominamy, że nauczanie jest zawodem twórczym. Ja w to wierzyłam idąc na
studia i ciągle wierzę i najbardziej kocham w tej pracy moment, w którym wpadam
na pomysł na zupełnie inne przedstawienie tematu niż sugeruje podręcznik.
Wczoraj moi przyjaciele
przypomnieli mi, że bardzo kiedyś chciałam grac na perkusji. Podali mi moje
pałeczki i kazali wystukiwać rytm do granych piosenek – „Powinnaś być perkusistką!”
– usłyszałam. Od ludzi słyszę, że powinnam też śpiewać, tańczyć, od dzieci, że
powinnam iść do teatru i być aktorką albo do kabaretu.
Pałeczek używam na lekcji by uczyć
dzieci poczucia rytmu przy nauce słów w piosence, biorę mikrofon i bawię się w
dziennikarza by zachęcić dzieci do wymawiania nowo poznanych słów, gdy uczymy
się czasowników łącze je z tańcem po klasie, bo dzieci najlepiej uczą się
ruszając bądź zapamiętując niebywałe przedstawienie tematu, by zaciekawić ich
tematem opowiem śmieszną anegdotę, a gdy słuchamy opowiadań czy historyjek
zamieniamy się w aktorów, reżyserów i kamerzystów.
Bo ja, kochani, to wszystko mam w
jednym miejscu, wystarczy twórcze podejście i chęć działania, a nie siedzenie
za biurkiem i chowanie się za mechanicznym podręcznikiem. W pierwszy dzień
wakacji siedząc w hostelu, wpadłam już na pierwsze zadanie po wakacjach uczące jednocześnie
języka i twórczego myślenia.
Wyobraź sobie, że wyjeżdżasz na
wakacje spędzając je w hostelowym pokoju, gdzie na każdym łóżku śpi osoba z
obcego kraju. Nad tobą znajduję się Angielka z dużą ilością walizek, stroniąca
od ludzi jednocześnie będąca dla nich bardzo nieuprzejma. Naprzeciwko śpi
Amerykanin czytający książkę „100 places to visit before you die”. Po Twojej
lewej zamieszkał Anglik mieszkający wcześniej dwa lata na Bliskim Wschodzie, a
teraz zdecydował zostać nauczycielem w Polsce. Gdybyś mógł zadać im jedno
pytanie, jakby ono brzmiało? Alternatywa zadania: Napisz krótkie opowiadanie
mówiące o tym, co przywiodło te osoby do Polski i skąd się one wywodzą.
Można być twórczym? Jak
najbardziej, pomysły czają się na rogu każdej ulicy, w zachowaniu każdego
człowieka, a nie tylko w książce nauczyciela, która sugeruje nam sztywne
sposoby przeprowadzenia lekcji.
Mi nikt więcej nigdy nie wmówi,
że mój sposób prowadzenia lekcji pozostawia wiele do życzenia. Już nigdy
więcej. Szef stanął po mojej stronie i powiedział: Niech Pani pracuje tak, żeby
nie miała sobie nic do zarzucenia.
I nie mam, biorę pałeczki i idę
powystukiwać rytm do kolejnych nut mojego życia, przypominając sobie słowa
uczniów żegnających mnie w tym roku.
Tak w wakacje można wstąpić. J
Piszesz o dobrze znanym mi temacie. Nadal rozważam przeniesienie dzieci do nowych szkół. A rozważam bo te aktualne budzą mój szacunek, którego nie mam dla tych ewentualnych ... , gdzie to właśnie dzienniki wypełnia się jak za karę ... Dlaczego więc w ogóle rozważam taką ewentualność? Z powodu znacznej odległości jaka dzieli nasze przyszłe miejsce zamieszkania od szkoły marzeń :/ Wkurzają mnie tak znaczne różnice w poziomie edukacji między szkołami! Tak nie powinno być! Nie powinnam mieć takich dylematów!
OdpowiedzUsuńTakich nauczycieli jak Ty życzyłabym moim dzieciom! Nie! Poprawka! Takich nauczycieli życzyłabym wszystkim dzieciom i ich rodzicom!
Brawo! Chapeau bas!
Dziękuję Ci bardzo kochana, słowa rodziców zawsze są dla mnie ważne:) i uwierz, że takim nauczycielom jak mi bardzo przeszkadza też to, że jedne szkoły są lepsze od innych i trzeba się porządnie zastanawiac gdzie dziecko posłac.
Usuń