Notka powstała
już z dobry miesiąc temu, ale z pewnych względów jej publikacja była
przekładana. Teraz nie mam już nic do stracenia, a czymś pięknym co się w życiu
choć przez chwilę zasmakowało trzeba się dzielic, bo skąd potem czerpać
nadzieję na coś dobrego w życiu? Zatem:
Zadam teraz banalne, a
jednocześnie najtrudniejsze pytanie świata: czym jest miłość? Nie zakochanie,
nie fizyczne pożądanie, ale miłość. Optymista powie, że sensem życia, jego
początkiem, końcem i celem. Realista odpowie, że to mieszanka hormonów, które chwilowo
zaślepiły rozumowanie. Pesymista natomiast zarzuci, że to ułuda przyprawiającą
o cierpienia. Co powiem Wam ja?
To jak policzek wymierzony prosto
w serce, które za długo spało owinięte w kokon własnych kompleksów, niepewności
i samotności wśród tłumu. To kres czekania, gdy się nawet nie wiedziało, że
kogoś lub czegoś nam brakowało. To krzyk instynktu, który wydziera Ci się do
ucha, gdy stoisz i czekasz na dworcu, że zaraz pojawi się tu ktoś wyjątkowy. To
oswobodzenie skrywanego od lat własnego JA, za którym nie ma się pojęcia jak
się tęskniło i że tak zeszło z drogi. To odmłodzenie duszy, którą zakurzyły
lata niepowodzeń sprawiając, że zestarzała się szybciej niż ciało. To
odzyskanie wigoru i chęci życia choć wydawało nam się, że przecież względnie
dobrze się nam żyło. To jak stanięcie na krawędzi klifu i chęć skoku na
głęboką, nieznaną wodę. To pragnienie obmycia się z przeszłości i wyruszenia w
przyszłość mimo zdrowych obaw, że droga też może być kręta, ale wiara, która w
nas z powodu tej miłości na nowo rozkwitła, sprawia, że czujesz, że możesz
wszystko. Kilometry stają się krótsze, dom wydaje się być mobilny i nie musi
być w jednym miejscu, praca przyjemniejsza do wykonania, a bliscy łatwiejsi do
pokochania i wybaczania. To koniec walki o samego siebie, które ktoś inny
zatracał. To nieświadome staranie się, paradoksalnie bez wysiłku, ponieważ
wszystko przychodzi nam naturalnie. To nagła potrzeba bycia jeszcze bardziej
seksownym, nastoletnia wręcz chęć podobania się drugiej stronie. To motywujący stres
przyprawiający nas o palpitacje serca na myśl czy zadowolimy i nie rozczarujemy
kogoś, gdy koło nas się obudzi, gdy zobaczy nas bez makijażu, gdy będzie się z
nami kochać po raz pierwszy. Taki stres przypomina mi jak mi zależy. Miłość
jest wtedy kiedy każdy postrzega Cię i mówi Ci, że jesteś twardą i silną
kobietą, ale przy ukochanej stajesz się bezbronna i odpuszczasz całe forsowanie
siebie, stajesz nago, bez wstydu i żadnych masek i pragniesz by ten ktoś objął
Cię całym sobą, bo ufasz i wierzysz, że Cię nie skrzywdzi, przynajmniej nie
świadomie. To śmianie się do łez, a dłuższy strumień to jedynie słodkie łzy
tęsknoty i porażającego piękna tego, co przed nami. To chęć bycia najlepszą
wersją siebie bez poświęcania siebie ani przez chwilę. To spełnienie każdego
inspirującego cytatu, tekstu piosenki i miłosnej historii filmowej czy
książkowej, którymi karmiło się głodne spełnionych marzeń serce. To dawanie
siebie i wszystkiego ukochanej osobie wymieszane z pewną dozą bezbronności i w
końcu opuszczenia gardy by chcieć otaczać i być otaczanym troską.
Więc kiedy jest miłość? Miłość
jest wtedy, gdy do mnie mówisz „Kochanie”, szeptasz do słuchawki, a ja to czuję
od najkrótszego włosa na głowie po najmniejszy palec u stopy. Zaczęła się, gdy
wyłoniłaś się ze słodkimi kwiatami by odebrać mnie na dworcu i rozpromieniłaś
pochmurne niebo swoim uśmiechem i błyskiem w oczach. Rozwinęła się, gdy
usiadłyśmy przy kawie, a słowa i niczym niewymuszony śmiech wylewały się z nas
strumieniami. Posunęła się dalej, gdy wsiadłyśmy do auta, rozkręciłaś radio i
zaczęłaś śpiewać razem ze mną. Kiedy się przekonałam, że zakochałam się w Tobie
od pierwszego wejrzenia? W momencie, gdy pojęłam, że musisz wyjść, a ja nie mam
najmniejszej ochoty Cię już nigdy puścić. Miłość jest wtedy, gdy siedzisz obok
i patrzysz na mnie, a ja widzę najlepszą wersję siebie i czuję się
najpiękniejszą kobietą na świecie. Miłość jest wtedy kiedy pragnę Cię
nieziemsko, jednocześnie chcąc chociaż musnąć Twoje palce i pocałować zgięcie w
łokciu. Miłość jest wtedy, gdy jesteśmy świadome przeszkód przed Nami, ale mimo
wszystko wierzymy, że można je wysoko przeskoczyć, bo chcemy tego obie. Miłość
czasem wymaga poświęceń i ofiar, szczypty egoizmu i walki o własne szczęście, a
Ty dałaś mi klucz do własnego serca i miecz w dłoń, którym chcę zawalczyć o
Nas. Więc kiedy jest miłość? Miłość przytrafia się Nam kiedy w ogóle się tego
nie spodziewamy, przytrafia się, gdy niczego nie planujemy, wyprowadza z domu
chorych uzależnień, kiedy nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy, że trzeba się z
niego wyprowadzić.
Bardzo pięknie napisałaś o tej miłości :)
OdpowiedzUsuńKochana, pięknie tak, że nie ma co psuć Twoich słów własnym komentarzem :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy inaczej określiłby miłość, dla różnych ludzi może ona być czymś innym. Ale o jednym jestem przekonana: kiedy sie kogoś kocha to wie się to na 100%, nie trzeba się nad tym zastanawiać
OdpowiedzUsuńTaa, odwieczny dylemat i milion odpowiedzi, a każda inna...
OdpowiedzUsuńErosa odrzuciłaś w pierwszym akapicie - no to mamy jeszcze filie, storge i agape...
OdpowiedzUsuńChoć z tego co przeczytałem odnoszę wrażenie że nadal oscylujesz w okół eros i jedynie lekko zahaczasz o filia...
Hmm masz rację, że trochę między nimi dwoma oscyluję:) Jednak miłośc powinna byc mieszanką wszystkiego w zdrowym umiarze oczywiście.
UsuńTeż ostatnio zastanawiałam się nad tematem miłości. W wielu kwestiach się z Tobą zgadzam, ale najważniejsze jest chyba to , aby każdy mógł przeżyć ją w sposób wymarzony. Aby ta miłość to drugiej osoby była najlepiej pierwsza i ostatnia, oraz odwzajemniona .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://tendies.blogspot.com/
Pięknie...:*
OdpowiedzUsuńChciałabym to przeżyć. Tak od czubka głowy po palce u stóp...
Zgadzam się z Twoją definicją i ciesze ze moglam ją przeżyć,
OdpowiedzUsuńAgape filia czy erotas? Jak dla mnie 3 w 1...taki instant ;-)