Tydzień temu o
tej porze…stąpałam z nogi na nogę wyczekiwania. Teraz nadchodzi weekend bez
Niej. Marny następca poprzedniego – najlepszego weekendu w całym moim życiu. Nie
wiem czy wszyscy z Was znają, ale istnieje fotoblog opowiadający ludzkie
historie o nazwie „Humans of New York”, który śledzić można na stronie
internetowej lub Facebooku
Chętnie go
śledzę, ponieważ dostarcza dużo ciepła, zadumy i docenienia, gdy fotograf
zatrzymuje przypadkowych przechodniów i zadaje im przeróżne pytania, wydobywając
z nich ludzkie historie, tragedie, refleksje czy śmieszne sytuacje. Padają
pytania o najlepszy dzień w życiu, o najbardziej inspirującą osobę w życiu, najsmutniejsze
doświadczenie, złamane serce, wielkie miłości, nadzieje, zmiany, obawy. Sama
często korzystam z tej strony jako
narzędzia dydaktycznego, by uczyć dzieciaki empatii, ludzkiej dobroci czy
inspiracji. Moja wyobraźnia i wewnętrzny filozof lubią pisać różne scenariusze
w mojej głowie. Wyobrażam sobie, że gdyby Brandon Stanton wyminął mnie na
ulicy, to zderzyłby się z silną manifestacją moich uczuć na twarzy. Zatrzymałby
mnie i na pewno o coś zapytał, by po chwili zrobić temu zdjęcie, pochwycić choćby
najmniejszą kreskę tego jak codziennie maluję na swojej twarzy uczucie do Niej.
Gdyby zapytał o
najpiękniejszą chwilę w życiu, to powiedziałabym, że to ta chwila, w której Ona
wyszła mi na spotkanie, a potem cały dzień dążył do tego, by Nasze spojrzenia
utknęły już w sobie na zawsze. Najsmutniejszym momentem mianowałabym ten, w
którym, choć nie wiadomo jak długo odkładanie rozstanie, to jednak musiało nastąpić
i musiałyśmy wysiąść z auta, by się pożegnać. Ale jednocześnie podkreśliłabym,
że gdy widziałam Ją odchodzącą w tylnym lusterku, to widziałam w tym chodzie
nostalgię anioła, ale i szczęście. Powiedziałabym mu, że nie mam w sobie ani
krzty obawy, zawahania, a przyszłość kreśli się zielonymi liniami nadziei i
pozytywnych zmian. Złamane serce? Nie raz leżałam na podłodze marząc, by mnie
pochłonęła i ten ból mnie pożerający. Zaszczytem byłoby mieć serce złamane
przez Nią. Ale, jak nigdy przedtem, ani trochę się tego nie obawiam.
Zaczynam to pisać
i muszę przerwać. Zakładam kurtkę, zamek zapinam pod samą szyję, ręce wkładam głęboko
w kieszenie, tak jak lubię najbardziej. Muszę wyjść na spacer, zatkać uszy
muzyką. Rozpiera mnie uczucie do Ciebie. Rozrywa na wszystkie strony. Wyłania
łzy szczęścia i tęsknoty. Ona mówi, że łapałaby je w specjalnie celebrowaną
fiolkę. Fiolkę – kto tak mówi? Oczywiście, że tylko Ona. Nie mogę skończyć się zachwycać
nad Jej lirycznością i oryginalnością komunikacji swoich uczuć. Kto inny
zjadałby tak szczegóły, jeśli nie Ona. Unikatowość Jej komplementów skrapla
mnie pragnieniem i spala rumieńcem jak najbardziej skromną i seksowną kobietę
jednocześnie. Nikt nie rejestrował mnie wcześniej tak jak Ty. Pamiętasz
wszystko, co Ci kiedykolwiek pokazałam czy powiedziałam. Nie sądziłam, że znajdę
kiedyś dom dla swoich bezdomnych uczuć i że ktoś będzie chciał pomieścić mnie
całą w sobie.
Mówisz, że Twoim
ulubionym zajęciem teraz jest odtwarzanie żywych obrazów Nas niczym ulubiony
film z ukochaną ścieżką dźwiękową złożoną z mojego oddechu. Urzeka Cię moje
zdjęcie z dzieciństwa w przebraniu pajacyka, którego osobiście się wstydzę.
Uśmiechasz się na mój nawyk ciągłego związywania i rozpuszczania włosów. Zachwycasz
się moim podbródkiem i linią szczęki, a ja zaczynam nagle patrzeć na siebie
zupełnie inaczej. Nie wiedziałam, że mam tak czuły podbródek, póki nie
chwyciłaś go swoimi dwoma palcami i nie zawładnęłaś nim swoim językiem. Nie
wiedziałam, że tak podniecą mnie nawet Twoje muśnięcia palcem. Nie
podejrzewałam, że mam aż tak daleko sięgające przedłużenie kręgosłupa do moich
trzewi, póki nie zaczęłaś przemierzać jego wzniesienia swoimi palcami z góry na
dół z precyzją i bezczelną cierpliwością. W oddechu słyszałaś jak bardzo chcę
się obrócić i na Tobie usiąść. Wracam z pracy, dzwonię do Ciebie i jak zwykle mija
kilka godzin, a żadna z Nas nie umie odłożyć słuchawki. Ale ta rozmowa…to najbardziej
zmysłowa jaką przeprowadziłam. Nasze erotyczne dialogi po spotkaniu nasiliły
się intensywnością wrażeń, bo ubrały się w zapachy, smaki, dotyki nareszcie nam
skosztowane. Chciałam dotykać Cię głosem, oddechem, mruczeniem, a Ty to
wszystko chłonęłaś.
Ty wszystko
słyszysz, widzisz, odnotowujesz, zapamiętujesz, nie ignorujesz. Jesteśmy
najbardziej wnikliwymi obserwatorami siebie samych, kochamy autoanalizę Nas i
zachwytom nie ma końca. Ja widzę Twoje zadziorne przytykanie języka do zębów, a
Ty wiesz dlaczego nagle przyciągam Cię do siebie za kurtkę. Wiesz, że to, że ciągle
przytykam sobie Twoje dłonie do ust, to niepohamowana pokusa tego, by ssać
Twoje palce. Patrzysz na kusząco zatapiające się kostki lodu w whiskey, a ja
słyszę wyraźnie, co chcesz z nimi zrobić na moim ciele. Prosisz o masaż,
zapewniam, że zrobię to z przyjemnością, bo wychodzi mi to „nie najgorzej”, po
czym dodajesz, że dobrze wiesz, że „nie najgorzej” to moja skromna wersja
powiedzenia „mistrzowsko”.
Jak Ty mnie
dobrze czytasz – mówię z kolejnym zachwytem. Na co Ona odpowiada „Każdy wers
Ciebie, jest mi tak bliski, jakbym była współautorem powieści Ciebie”. A moje
kartki rozpuszczają się z pewności, że spotkałam swoja bratnią duszę. Że
doszłam do kresu cierpienia i mogę głośno szeptać, że zasłużyłyśmy na
szczęście. Bo mówisz, że „uwielbiasz, gdy patrzę na Ciebie jak na szczęście”. A
ja codziennie budzę się i mimo wszystko nadal nie wiem czym zasłużyłam sobie,
by taka kobieta jak Ty była piórem, które pisze po moich kartach. Ale Ona nagle
sprawiła, że poczułam, że może warto nie odkładać mnie na półkę, że warto otworzyć
okładkę, zajrzeć do środka, bo tam czeka wiele wrażeń i uczuć, na których nie
powinien osiadać kurz osamotnienia.
Pytasz co mówię, gdy inni pytają o Nasze pierwsze spotkanie. Bez wahania odpowiadam zdaniem, które zawsze pada w filmach, gdy nagle główny bohater uświadamia sobie w prostocie jakiejś chwili zachwytu nad swoją ukochaną, że :
"I'm gonna marry that girl".
Kończę piosenką
z płyty, którą mi podarowała, włącznie ze słowami od Niej, które wcieliła w moje życie,
a powiesiłam teraz w swoim pokoju.
No bo czy życie
z Nią nie jest najpiękniejszym co mnie w życiu spotkało?
Zaczarowałaś mnie tym tekstem..:-)
OdpowiedzUsuńBo Ona zaczarowała mnie, a to zaraźliwe!;)
Usuń