środa, 18 listopada 2015

Seksualna weryfikacji prawdy.



Seks to największy znak zapytania stawiany między dwojgiem ludzi w ich relacji. Mamy wiele składników komponujących sumę udanego związku. Nie jest to wyłącznie wypracowane zaufanie, przewidywanie myśli, wzajemny szacunek, dopasowanie charakterów, obustronne zrozumienie, kompromisy. Jakiekolwiek pytanie się postawi i jakakolwiek odpowiedź zostanie udzielona, to w łóżku przy połączeniu ciał po wstępnym poznaniu dusz, prawda się sama zweryfikuje.

Wszystkie:

Ufam Ci.

Szanuję Cię.

Zatroszczę się o Ciebie.

Nikt Cię nie skrzywdzi.

Podobasz mi się.

Pragnę Cię.

Szaleje za Tobą.

Uwielbiam Cię.

I najważniejsze, kocham Cię

Przejdą test prawdziwości, gdy spotkają się ciała w seksualnym uniesieniu. Bądź upadku. Bo jak wspominałam, to wzajemna prawda się tu styka, a nie wyłącznie nagość. A prawda albo Cię wyzwoli albo uwięzi w fałszu i pozornej bliskości i udawanych spełnieniach.

Powodów skrywających się za zrzuceniem ubrań i przeniesieniem pragnień na wyższy poziom jest wiele. Czy to zwyczajne pożądanie, „bo mogę”, bo jestem wolna, alkohol, bo jestem ciekawa, bo chcę się przekonać. Bo miłość...

Zapytana czy poszłam kiedyś z kimś do łóżka i bardzo się rozczarowałam, odpowiedzi mogłam udzielić twierdzącej. Czasem pożądanie mąci zdrowy rozsądek. Zagłusza instynkt samozachowawczy wydzierający się, byśmy uciekali. Chcemy się przekonać, że nie mamy racji, chcemy dać szansę. Chcemy. Najzwyczajniej w świecie. Zgubiło mnie pożądanie nie raz, nie dwa. Kac moralny pozostał na ciele, a nie chęć dalszego ciągu. Na języku pozostał smak wstydu. Jest gorzki, kwaśny, wysusza gardło, odwraca się do nas plecami, oziębia ciało, zamraża duszę i emocje, każe pośpiesznie się ubierać i wymazać minioną noc. Ale człowiek to istota zmuszona ponosić konsekwencje za swoje czyny i potem spojrzeć na siebie w lustrze.  

Nieudane zbliżenia to najlepsza metoda na ogłuszenie odgłosów pożądania i chęci zbliżeń. Zamknięcia drzwi sypialni. Zatrzasnęłam. Czekałam na kogoś, kto najpierw delikatnie zapuka, zapyta czy może wejść, zaproponuje wspólną herbatę, muśnie spojrzeniem, rozgrzeje przytuleniem, popieści ustami, pobudzi zmysły najmniejszym palcem. Nie wtargnie do domu bez przywitania, popchnie na kanapę, rozbierze do połowy i zrobi, co trzeba, obetrze usta i nie spojrzy nawet w oczy po wszystkim.

Basta. Finito. Niente. Żadnego jeszcze, och jak tak dobrze, nie przestawaj, zaraz oszaleję, dotykaj mnie jeszcze…

Nagle pojawiła się Ona. Nie mościła się do mnie, mojego ciała. Nie okręcała wokół własnego palca. 
Nie przywłaszczała bezczelnym spojrzeniem. Poznawała, odkrywała, pochłaniała, ale bez krzty łapczywości i pośpiechu. Kto się nie śpieszy, udowadnia pewność kolejnych spotkań, obietnicę zbliżeń, tworzy epopeję erotycznych obrazów jeszcze przed ujrzeniem swoich nagich ciał.
Nie zadzwoniła do mnie od razu, nie chwyciła za dłoń, nie pocałowała, nie wsunęła dłoni pod bluzkę, nie rozebrała, nie otworzyła się, póki nie wyrosła cała gama uczuć. Gwarancje zaufania, troski, uwielbienia, pożądania, miłości.

Ile razy słyszałam słowa podziwu, podobania się, uwielbienia, zapewnień o braku krzywdy, a w łóżku rozmywało się to i ulatywało jak ledwo unosząca się para z rozgrzanego ciała. Wylatywały przeciągiem przez okno, gdy wietrzył się zapach nieudanego zbliżenia.

Dziś nie mogę przestać. Chcieć. Pragnąc. Pożądać. W zbliżeniach absolutnie pozbawionych jednostronności i egoizmu. Trwam w uwielbieniu wyczekiwania Jej. Gdy kładę się pod kołdrą, pod którą zaraz wyznam Jej wszystkie nieme zapewnienia Naszej miłości.

Zapalę świece. Ułożę ścieżkę dźwiękową pożądania. Spojrzę zalotnie, gdy wejdzie do sypialni, nie uchylę rąbka tajemnicy, że jestem już naga, zostawię to ku Jej zaskoczeniu, gdy tylko się do mnie zbliży. Usłyszę Jej zaskoczone westchnienie i nie będę się śpieszyć. Zacznę od ust, bo tam rodzi się szacunek, w mowie, rozmowie języków. Będę całować Jej dłonie, by wiedziała, że zawsze będę się o Nią troszczyć. Ocierać o Jej nogi, by wiedziała, że zawsze będę przy Niej silnie stać. Zatrzymam się dłużej przy uchu i szyi, by wiedziała, że zapewnienia szaleństwa pożądania, to nie puste słowa. Usiądę na Niej i nagle wszystko przerwę, by spojrzeć na Nią całą. Dotyk bez głębokich, dłuższych, odważnych spojrzeń jest tylko przejściem od słów do czynów, które spychają miłość gdzieś na dalszy plan. Nie będę stronic od szeptów „kocham być z Tobą”, „kocham kochać się z Tobą”. Będę słuchać każdego ruchu Jej ciała, intensywności unoszonych bioder, częstotliwości jęków, by zmienić cokolwiek Jej się znudzi i nie przynosi satysfakcji, by przejść do sedna spełnienia. Kiedy jest miłość? Kiedy seks weryfikuje miłość, wspólną prawdę? Kiedy cudza przyjemność przynosi nam jednakową siłę spełnienia. Słyszę Ją, gdy wdycha mi do ucha moją własną rozkosz i ją ze mną dzieli. Nie ucieka, nie odwraca, nie ubiera się z powrotem. Wykańcza mnie pocałunkami. Nigdy nie pozostaje dłużna. Ile razy „rozpieszczasz mnie” uleciało w Jej stronę.

Zasypiając obok Niej okryta tylko Jej nagością po raz kolejny uderzyła mnie ta myśl. Między nami nie ma żadnych znaków zapytania, które przemycone do łóżka, burzą intymność. Wykrzyknikiem kończy się każdy dzień. Kropka to za mało, by podkreślić tę pewność, którą mnie karmi, gdy mnie dotyka.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz