Mój Śp. wykładowca od Historii Wielkiej Brytanii potrafił
sprawić, że żadna epoka w Wielkiej Brytanii nie była nudna. Znał wszystkie
szczegóły z życia władców, oprócz ważnych wydarzeń i dat dodawał informacje „kto
i z kim”. Wiedział zawsze, który król był homoseksualistą, a który krwiożerczym
psychopatą – mordercą. Mówiąc pokrótce – homoseksualizm jest stary jak ziemia,
po której stąpamy. Liczy sobie tyle lat, co heteroseksualizm, a mimo to ciągle
budzi kontrowersje.
Psycholodzy, lekarze, księża, politycy od wieków próbują
dociec przyczyn tej orientacji seksualnej zdobywając tym przychylność bądź też
nie. Konserwatywni księża i politycy powiedzą, że gdyby Bóg chciał by istnieli
homoseksualiści i by byli oni tolerowani, to stworzyłby Adama i Stefana, a nie
Adama i Ewę. Kościół postrzega osoby o odmiennej orientacji seksualnej jako
dewiację, z którą albo się człowiek rodzi, albo jest ona sytuacyjnie wymuszona
na człowieku w miejscach takich jak więzienia, zakony czy wojsko. Podzielają
oni wiarę, że orientacja ta jest uleczalna, a jeśli „pacjent” jest oporny na
terapię, powinien tłumic w sobie swoje pragnienia i nie przekształcać ich w
grzech cielesny.
Nie
ma się co dziwić, że ten trend nietolerancji nadal jest obecny skoro
Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne sklasyfikowało homoseksualizm jako dewiację
w 1952 przyrównywaną do sadyzmu czy pedofilii. Swego czasu psychiatria była
nazywana narzędziem ucisku homoseksualistów i główną przyczyną utrwalania
stereotypów i szerzenia nietolerancji. W 1969r. doszło do pierwszym zamieszek w
gejowskim pubie Stonewall Inn w Nowym Jorku, które uważa się, że zapoczątkowały
amerykański, a co za tym idzie, światowy ruch walki o prawa LGBT. Był to czas kiedy
policja dokonywała nalotów na tego typu miejsca, ludzie byli traktowani
brutalnie, wyciągani po podłodze, spisywano dane osobowe, a potem podawano je
do wiadomości publicznej, często rujnując kariery i życia. Kierowano się zasadami, według których:
1. Gejom nie wolno było podawać alkoholu
w lokalu,
2.Mężczyzna nie mógł tańczyć z mężczyzną,
3. Każda kobieta i każdy mężczyzna musi nosić
przynajmniej trzy części garderoby, które odpowiadają biologicznej płci.
Gejowski ruch aktywistów powstał na dobre,
działając aktywnie np. w San Francisco. Mimo to, minęło ponad 20 lat zanim
homoseksualizm wykreślono z listy chorób, nastąpiło to dopiero po referendum
Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego w kwietniu 1974r.
Jeśli spojrzeć na inne wcześniejsze karty
historii. Naziści naznaczyli ok. 10tys. homoseksualistów różowym trójkątem i
wysyłali do obozów koncentracyjnych, uważając ich za antyspołecznych pasożytów
stojących na drodze czystej rasy aryjskiej. Liczbę ok. 100 tysięcy zamykano w
więzieniach lub zakładach psychiatrycznych. Z kolei w 1933r. Stalin „zatwierdził nowy kodeks karny przewidujący karę 5 lat ciężkich robót za seks z osobą tej samej płci. Kontakty homoseksualne
uznawano za przestępstwo przeciw państwu tej samej rangi co szpiegostwo. Po "odwilży" w
1956 roku, w ramach psychiatrii represyjnej, gejów i lesbijki umieszczano w zakładach zamkniętych, gdzie
często byli poddawani terapiom z użyciem elektrowstrząsów i środków
psychotropowych.”
W latach 80tych zeszłego
wieku zaobserwowano zwiększoną zachorowalność na mięsaka Kaposiego, czyli
nowotwór związany z zakażeniem wirusem opryszczki, oraz na pneumocystowe
zapalenie płuc pośród mężczyzn w USA. Połączono te objawy z mężczyznami
mającymi stosunki seksualne z innymi mężczyznami, w rezultacie czego powstawała
nazwa GRID - Gay-related immune deficiency – zespół niedoboru odporności gejów.
Dziś znane jako AIDS, a wprowadzenie tej nazwy nastąpiło dopiero w 1982roku. Dziś
wiemy, że to nie choroba gejów i lesbijek, ale każdego mającego kontakt z osobą
zarażoną wirusem HIV i jej śluzami, a nie sztućcami, dotykiem, pocałunkiem czy
kichnięciem… W czasach kiedy AIDS było jeszcze GRID, lekarze niekiedy odmawiali
leczenia pacjentom, ponieważ bali się zakażenia. Chorymi i umierającymi
zajmowali się lekarze-wolontariusze zakładający maski, przedkładający dobro
pacjenta nad własne.
W dzisiejszych czasach walczą ze sobą dwa
poglądy źródła homoseksualizmu. Empiryczne podejście zakłada, że nie ma
naukowych i fizycznych dowodów na to, że człowiek rodzi się gejem czy lesbijką i
jest to jedynie cecha nabyta, co za tym idzie, orientacja ta jest zmienna. Przeciwne
założenie mówi o tym, że człowiek rodzi się z daną orientacją i jest ona
niezmienna. Naukowcy próbują odszukać „śladu” w mózgu, który determinuje nasz
pociąg seksualny. Całkiem niedawno powstała teoria, że człowiek rodzi się z bardziej
męskim lub damskim mózgiem, zatem gej jest to mężczyzna, który urodził się z
mózgiem z cechami kobiecymi, a lesbijka to kobieta, która ma mózg z cechami
męskimi.
I bądź tu człowieku mądry.
Powiem Wam, co wiem ja. Wiem, że weszłam do
zerówki i wiedziałam na kogo spojrzałam pierwszego. PIERWSZĄ. Wiedziałam w
szkole podstawowej, że kocham się w Ewelinie. Nie w Przemku, nie Łukaszu,
żadnym Mateuszu, bożyszczu nastolatek. Nie siedziałam w więzieniu, nie
zamknięto mnie w szkole dla dziewczyn, żaden mężczyzna mnie nie skrzywdził. Pewnego
dnia, gdy Internet stał się bardziej dostępnym medium, zaczęłam wchodzić na
czaty i w ten sposób poznałam swoją pierwszą dziewczynę, którą po pierwszym
spotkaniu wiedziałam, że chcę całować i dotykać jak nikogo innego. Jestem tą,
która nigdy nie widziała siebie obok mężczyzny, nie dlatego, że uważa ich za płeć
gorszą, ale po prostu od zawsze tak czułam w zakamarkach siebie i nie chciałam próbować
niczego, co by odpowiadało normom społecznym. Urodziłam się w kobiecym ciele z
męskimi pragnieniami. Tak, jak mam brązowe/zielone oczy, brązowe włosy i piegi.
Żadna doza alkoholu, nawoływań, obelg i uszczypliwości nie potrafiła do tej
pory tego zmienić.
Wiem też, że są kobiety, które nie poszły za
swoim pragnieniem i dziś są mężatkami, które tęsknią do niespełnionych
kobiecych miłości. Niektóre te kobiety odważyły się pójść za swoim sercem i
odnalazły miłość w późniejszych latach. Niektóre pewnie umrą i nigdy jej już
nie odnajdą, bo nie będą umiały wyjść z wygodnej społecznie szafy.
Wiem też, że pragnienie i orientacja rozpływają
się po alkoholu. Zwłaszcza po ciele kobiecym. Alkohol ściąga nogę z hamulca i
wciska gaz do dechy otwartości. Miniony weekend był kolejną okazją by się o tym
przekonać. Byłam na weselu, gdzieżby indziej poddać się alkoholowym uciechom
ciała i puścić wodze zaciśniętego języka za zębami.
„Ożeń się ze mną! Będę z Tobą tańczył do
końca świata!” – krzyknął I. w tańcu.
Podbiegł Ł. I wycałował/obślinił mi rękę do
ramienia zanim się obejrzałam.
Rozmowa moich dwóch przyjaciół płci męskiej (oboje
żonaci) przy stole:
„Gdy
E. zmieni kiedyś „drużyny” to ja pierwszy się jej oświadczę i z nią ożenię”
– „Po moim trupie!” Odparł A.
„Kim jest ta niewiasta w żółtej sukience, za
którą wszyscy latają? Bo zaraz i ja odfrunę” – zawtórował ojciec jednej z
koleżanek.
Nie odstępowała mnie K. dolewając whiskey wyznając
na boku: „Dobra, ja już nie piję, bo nie wiem już czy podobasz mi się bardziej
Ty czy mój mąż”.
Jej mąż później w tańcu ze mną: „jesteś
feministką, prawda? Pederastką pewnie i nimfomanką też” dodał pół żartem, pół
serio.
Odparłam: „Za pierwsze i drugie przepraszać
nie musisz, ale za ostatnie tak, bo już nie pamiętam co to seks”.
Nie była to pierwsza mężatka i nie pierwszy
mężczyzna, którzy „wyczuli” moją orientację. Nie była to jedyna mężatka, której
orientacja robi się płynna po alkoholu.
Czy byłam niegrzeczna? Nie. Ktoś kiedyś mi
powiedział, że ja sama jestem chodzącym grzechem, którego trudno nie popełnić,
nieważne co robię, czy tańczę, rozśmieszam innych czy po prostu stoję i patrzę
przed siebie.
Nie wiedzą jednego. Gdy wszyscy położą się
pijani do łóżek obok swojego męża/żony/chłopaka/dziewczyny, ja ugniotę kołdrę komplementów
i wtulę się w nią w pozycji embrionalnej, bo to ona żoną mą.