Mogłabym was ogrzać ciepłem słów
przeróżnych przemyśleń. Strzepać śnieg z samotnych dni i obudzić wiosnę w
sercach w te mokre dni, które tak szybko zalały termometr endorfin. Trudno było
nie rozpocząć weekendu uśmiechem, gdy ogrzał nas cudownymi 25 stopniami. Ludzie
wykluli się ze swoich skorup i wyszli z głową zwróconą do słońca.
Obniżyłam szyby auta, wystawiłam
rękę na zewnątrz, wybijając nią rytm na dachu. Obserwowałam namnażające się
delikatne piegi pozytywnych myśli na moich ramionach, czole czy nosie.
Zaparkowałam na starym osiedlu, przy rozpadających się kamienicach i usiadłam z
książką w uroczej kawiarni na przepysznej kawie, zagryzając ją smacznym
ciastem. Podzielność uwagi sprawiała, że jednocześnie napawałam się widokiem
dziecka biegającego po chodniku, ludziach prażących się na trawie,
wszechogarniającej przyjaznej atmosferze ludzi i ich uprzejmości. Następnie
ruszyłam na spotkanie z osobą, która wiedziałam, że doprowadzi mnie do
szczerego śmiechu. Jednocześnie mając okazję posiedzieć w spokoju i popatrzeć
na otaczającą nas rzeczywistość, ponapawać się zapachem i szumem drzew.
Zapowiadał się weekend spędzony z rodziną, dostałam więc zakaz czytania
książek. Udało mi się czasami uciec od gwaru rozmów o niczym, rodzinnej zawiści
wiszącej jak zawsze w powietrzu, w świat książki. Nazajutrz szwagier uratował
mnie od zgiełku i pojeździliśmy na rowerze, a on pokazywał mi miasto od strony,
której go w ogóle nie znałam. Widziałam niesamowite spowite drzewa, budzącą się
zieleń, niesamowite budowle, opuszczone domy, pola otwartych możliwości.
Komentowaliśmy i zachwycaliśmy się wspólnie wieloma rzeczami. Czas płynął
nieubłagalnie i żadne z nas nie chciało wracać do tego rodzinnego galimatiasu.
Przy rodzinie, siebie chowam w siebie, zatem gryzłam się w język, pomagałam
siostrze w przygotowaniach, słowem wzorowa siostra, córka, ciocia, kompanka.
Mimo niesprzyjającej już w niedzielę pogody, zabrałam rodzeństwo w przyjazne
miejsca by spróbowali i nowych smaków i
miejsc.
Bo wiosna sprzyja rozkwitowi
wszystkiego. Przyroda działa na nas inspirująco. Chcemy wszystkiego bardziej,
intensywniej, wyraźniej, głośniej, czulej, ciszej. Ludzie wydają nam się nagle
piękniejsi, gdy wyskakują z grubych ubrań. Kobiety są bardziej kobiece, sąsiad
bardziej uśmiechnięty, ludzie stojący w korkach mniej zdenerwowani. Wiosną
ludzie nie chcą tylko by otwierały się pąki drzew, ale ich serca również, a po delikatnym rozkwicie, ktoś zamieszkał na
tej użyźnionej glebie.
Jeździłam na tym rowerze, niby
przepełniona zachwytem i radością wiosny, ale coś się czaiło za każdym drzewem.
Czułam wiszący koniec czegoś, co się jeszcze porządnie nie zaczęło, coś, co
kazało radości kurczyć się do korzeni, bo to jeszcze nie jej czas. Mam
wrażenie, że koniec w moim życiu posiadł już swój własny zapach, jak perfum. Wiosna
tego roku pierwszy raz mi ciąży, podkreśla samotną egzystencję.
"Po raz pierwszy w życiu było mi wiosną tak
ciężko i samotnie. Już wolałbym trzy razy z rzędu przeżyć luty".
Mój węch nie pomylił znów
zapachów.
Byłam gotowa, nieśmiało i
niepewnie, ale powoli uchylałam serce, podlewałam drobnymi nadziejami. Chciałam
być, a nie bywać, gotowa wiele włożyć siebie i dać z siebie, chciałam ufać i być
osobą zaufaną, kochać i być kochaną, przytulać i być przytulaną. Znów źle się
ulokowałam, zamiast rozkwitać, znów więdnę. Oczy podlewają się wbrew mnie, bo
gdzieś w ich zakamarkach boleśnie im, że nie spojrzą prosto w Twoje, a to
lubiły, usta nie spotkają się z Twoimi, a ramiona nie zamkną na Tobie, a było
im tam dobrze, a nawet bezpiecznie.
"Wie pan, każdy człowiek ma jakąś potrzebę
kontaktu z ludźmi, ale kontaktu nie przypadkowego, tylko jakiejś bliskości
charakteru, myślenia, nastroju."
Tymczasem zostaje mi znów schować z powrotem do środka
te wszystkie słowa, których Tobie nie wypowiedziałam, gestów, których nie
wykonałam, uczuć, których nie okazałam, darów, którymi nie obdarowałam. Zabezpieczyć
je hasłem niedostępności.
Zostają mi piosenki, słowa
pobrzmiewające w uszach. Dlaczego chcemy kochać i byc kochanymi, a tak to sobie komplikujemy?
“I don’t want to judge
What’s in your heart
But if you’re not ready for love
How can you be ready for life?
So let’s love fully
And let’s love loud
Let’s love now
‘Cause soon enough we’ll die.”
Moja wiara mnie kiedyś zabije,
mówię Wam.