wtorek, 21 sierpnia 2012

Dobro ze zła.



Na świecie istnieje wiele form nienawiści. A właściwie obiektów nienawiści. Nienawiść wobec odmiennej rasy, religii, orientacji seksualnej, pochodzenia, ilości pieniędzy na koncie, tuszy, stylu ubierania, subkultury, poglądów politycznych. W dzisiejszych czasach ogólnie rzecz biorąc nienawidzić można za wszystko, to co jeszcze się pogorszyło to formy wyrażania nienawiści. Antysemici, rasiści, naziści, radykałowie, teraz każdy może odnaleźć swoje miejsce w szeregu i wstąpić do tzw. hate group w Internecie. Internet stał się platformą do anonimowej nienawiści, agresji słownej, poniżania, obrażania, oczerniania, degradowania. Odkąd na każdym portalu informacyjnym czy rozrywkowym stworzono opcję dodawania komentarzy każdy ma niby swoje niezbywalne prawo do wolności słowa i wyrażania własnych poglądów i opinii. Ale czy tak naprawdę to robimy, tworzymy własne opinie czy ulegamy powszechnej wolności i napływowi tsunami nienawiści słownej w Internecie, czujemy się bezkarni i bawi nas wystukiwanie obelg wobec innych.
Od pewnego czasu po Internecie krąży film demaskujący niejaką Panią Grażynę Żarko. Kto nie widział, polecam obejrzenie. Pani Grażyna pojawiła się około trzech miesięcy temu na kanale Youtube mianując się katolickim głosem Internetu reprezentując swoje kontrowersyjne, przestarzałe poglądy. Jej kilkanaście filmików doczekało się fali nienawistnych komentarzy i innych filmów w odpowiedzi. Wszystkie są prawdziwe prócz samej Pani Grażyny. Panią Grażynę stworzono by ujawnić jak łatwo rodzi się agresja i nienawiść w Internecie. Mnie osobiście w tym „eksperymencie” przeraża kilka rzeczy. To jak łatwo ludzi da się oszukać i jak potem falowo zaczęli usuwać swoje komentarze, bo zostali nabrani podoba mi się najbardziej. Przeraża jednak młody wiek komentujących i słownictwo. Totalny brak logicznych argumentów, ilość wulgaryzmów przekracza ludzkie pojęcie.

 Wydaje nam się, że ekran komputera działa w dwie strony. Pisząc coś, chroni nas on przed ujawnieniem naszej tożsamości. Po drugie, gdy ktoś obrazi nas, to ten ekran uchroni nas przed tym by nas to dotknęło. Spójrzmy na 14 minutę filmu, który zamieściłam i zobaczmy jak kobieta, która właściwie nie podziela głoszonych "przez siebie" poglądów rozpada się na kawałki. Grozi się jej śmiercią i nie jest w stanie tego pojąc. Ludzie zapominają, że każdy, ale to KAŻDY ma uczucia, ma serce, ma sumienie, ma skryte łzy. Ja, gdy zaczęłam pisać nie sądziłam, że spotka mnie tyle obelg, ataków agresji czy nienawiści bez konkretnych zarzutów. Byłam taką Panią Grażyną i w pewnym momencie pękłam aż w końcu się uodporniłam.  Zatrważające jest to, że ziarno nienawiści każdy z nas ma zasiane gdzieś głęboko w sobie. Nienawidzimy brata, siostry, nauczyciela, szefa, ojca, pani sklepikarki, wrednej obsługi w urzędzie skarbowym, kontroli radarowej. Mnóstwa rzeczy. Będąc na wakacjach w górach obserwując tłumy ludzi więcej widziałam nienawiści i niechęci niż urlopowej radości. Siedząc i czekając na posiłek w różnych karczmach o uśmiechnięte beztroskie twarze rodziców wraz z dziećmi było trudno. W oczach mieli zazdrość, nienawiść do życia, które mają wrażenia już ich ominęło. Że nigdy więcej nie poczują beztroski, w bo ich życie wkroczyły nowe obowiązki jak wychowanie dziecka. Ich twarze mówiły, że chcieliby te dzieci zostawić w domu. Kątem oka często patrzyli na nas, bezdzietnych, młodych, popijających grzańca. Ja patrzyłam wtedy na ta dzieci i uśmiechałam się ciepło uzyskując jeszcze gorętszy i beztroski uśmiech w zamian. Czasami mam wrażenie, że największą nienawiść i pogardę można dostrzec w oczach osób, które kochamy najbardziej. Mówię tu też o sobie. Czasem tak trudno odnaleźć punkt zaczepienia albo odczepienia od własnego życia, spojrzenia na niego z dystansem i uśmiechem dla bliskich.

Istnieją filmy, osoby, wydarzenia, które prowokują do myślenia, do wstydu, do działania.

Ja chciałabym by ten coś zdziałał, choć pewnie wiele nie zrobił.

Wczoraj napotkałam następny nagrany z okazji Światowego Dnia Humanitarnego. Piosenkę znałam już wcześniej i nie raz roniłam nad nią łzy, wczoraj nabrały kolejnego sensu i wydźwięku i chciałabym by dotknął Was tak jak mnie. Chciałabym, żeby po jego obejrzeniu każdy zrobił coś miłego dla kogokolwiek, bo gdyby ludzie widzieli ile każdy człowiek traci każdego dnia, to może na świecie byłoby trochę mniej nienawiści…

Beyonce śpiewa, że chce zostawić swoje ślady na piaskach czasu. ChcĘ wiedzieć, że coś po mnie pozostanie, gdy opuszczę ten świat, nie zostawię za sobą żali. Zostawię coś do zapamiętania by nie zapomnieli.

Byłam tutaj,
Żyłam, kochałam,
Zrobiłam wszystko czego pragnęłam i było to więcej niż sobie wyobrażałam
Zostawię po sobie ślad by wszyscy wiedzieli…
Byłam tutaj.
Chcę by wiedzieli,
Że dałam z siebie wszystko i robiłam wszystko najlepiej jak mogłam
Przysporzyłam komuś szczęścia
Pozostawiłam ten świat ciut lepszym
Tylko dlatego, że…
Byłam tutaj…



piątek, 10 sierpnia 2012

Nerwica cywilizacyjna.

Dłuższą chwilę mnie z Wami nie ma, bo właściwie to w końcu wyrwano mnie z moich czterech ścian. Na pewno ułatwia to kupno samochodu, który wymaga wiadomego przetestowania:) Choć wyczyściłam konto i swoje oszczędności do zera to oczywiście był to zakup potrzebny i udany, a inwestycja mam nadzieję koniec końców okaże się trafna. Mobilność ciała ogranicza skręcenie nogi, która ciągle mi dokucza, ale nie powstrzyma mnie to przed dzisiejszym wyjazdem w góry. 
Kilometrami w aucie uciekam od siebie, swojej złej strony siebie, szukam szczęścia i przyjemności, staram się nie marudzić, przesuwam swój horyzont, gdy wydaje się, że jest źle. Powrót do swoich ścian oznacza powrót do siebie, a to nie zawsze kończy się dla mnie dobrze. Mówi się, że uznanie choroby jest pierwszym krokiem do jej wyleczenia, ale czasami jej ciężar bardziej nas przytłacza, bo jak tu sobie samemu pomóc? Jak poprosić o pomoc jak w oczach innych nic nam nie jest?
Pewna osoba towarzysząca mi tu prawie od początku regularnie mnie czytając słusznie zauważyła u mnie pewne zaburzenie, a jej poniższe słowa przeszyły najskrytsze zakamarki chorej duszy:
„Zaburzenia psychiczne wywołują w ludziach przeważnie inni ludzie. Wieloletnie traktowanie drugiego człowieka jakby był robotem. Lekceważenie jego uczuć i tego co mówi, stawianie zbyt wysokich wymagań, narzucanie własnego zdania, ciągła krytyka, nacisk na perfekcje powodują bunt organizmu, który objawia się skrajnym wahaniem nastrojów, bezpodstawnym lękiem, niskim poczuciem własnej wartości, poczuciem beznadziejności, brakiem zadowolenia lub radości, agresją, brakiem wiary w siebie, spadkiem lub nadmiernym przypływem energii, pesymistycznym widzeniem przyszłości.”
Te parę zdań jest niemal idealnym podsumowaniem mojego życia emocjonalnego i choć już za nie dziękowałam to robię to tutaj jeszcze raz:)
Chwilę potem padły dwa słowa „nerwica depresyjna” i po raz kolejny nie mogłam się nie zgodzić z tą „diagnozą”. Krótka definicja i objawy : „Nerwica depresyjna inaczej zwana również nerwicą dystymiczną wywołana jest zazwyczaj zbyt długo ciągnącym się napięciem emocjonalnym oraz zaburzeniami osobowości. Do jej najczęstszych objawów należą: częste poczucie winy, niechęć do własnej osoby, niechęć do świata, rozdrażnienie, agresja,  myśli samobójcze, pesymistyczna wizja świata i otoczenia, ciągły smutek, wewnętrzny konflikt własnej osoby, zaburzenia emocjonalne, frustracja oraz ciągłe niezadowolenie. Osoby z nerwicą depresyjną budzą w nas raczej negatywne nastawienie oceniające niż współczucie. Drażnią ich niezaspokojone ambicje, pretensje do świata i samych siebie, nieuzasadnione poczucie krzywdy itp.”
Jeśli miałabym zrobić listę moich zachowań, postaw, cech, które mnie męczą, nie podobają się, powstrzymują mnie od radości i normalności to wymieniłabym wszystkie powyższe. Myślę, że osoby regularnie mnie czytające nie zaprzeczą, że takie wnioski „ze mnie” można wysnuć. Ile osób wychodzi stąd również z raczej negatywną reakcją wobec mojej osoby, ponieważ wydaję się zbyt marudna, negatywna, pesymistyczna. Nie wzbudzam współczucia, często wręcz przeciwnie.
Jednak to co chcę dziś powiedzieć to, że swą nerwicędepresyjną przemieniam ostatnio w cywilizacyjną i tę cywilizację wprawiającą mnie w skrajne nastroje zostawiam za zatrzaśniętymi drzwiami. Dziś cieszę się ze swojej ambicji, która doprowadziła mnie do kupna porządnego auta marzeń,doprowadziła do punktu dumy, że w dzisiejszej ekonomii nie musiałam nikogo o finansową pomoc prosić, nie musiałam wyjeżdżać za granicę by dorobić, poradziłam sobie tutaj sama. Czarne okulary wymieniam na różowe i niechęć do własnej osoby i ciała zamieniam w mniej krytyczne spojrzenie w lustro. Zakładam rękawice i wychodzę naprzeciw z silnym ciosem przeciwko swojemu ciągłemu niezadowoleniu,bo nieustannie takowe się do mojej głowy pcha. Może noga nie pozwoli mi wejść na szczyt żadnej góry i przesunąć swój własny horyzont możliwości fizycznych, ale wjadę na takowy kolejką by móc zaczerpnąć oddechu życia, kresu szczęścia, piękna natury,z dala od cywilizacji, zgiełku, frustracji, agresji i autodestrukcji. Wybuduję coś na szczycie siebie i mam nadzieję wrócić Wam o tym opowiedzieć.