środa, 29 września 2010

kobieta to krowa.

kolejny dzień mija bez nikogo, nigdzie, nic.
Przekonałam się kolejny raz o pewnej prawidłowości co do kobiet.
Mówią, że facet to świnia, powinno się może mówic w takim razie, że kobieta to krowa.
Otóż nie oszukujmy się. Kobiety potrafią byc bardziej chłodne, obojętne i zmieniające partnerów jak rękawiczki częściej niż mężczyźni.
Niby każda pragnie jednego - byc zauważaną, kochaną, docenioną i chce się czuc, że warto na nią czekac.
Ale, gdy tylko dostaną to wszystko, całą tą troskę, uwagę, kochanie, docenienie, najprościej w świecie - się nudzą. I szukają gdzie indziej.
Potem cieszą się swoją wolnością i nową niezależnoscią rzucając nam ją w twarz.
Kobiety żerują, wysysają i idą dalej.
Ja niby teraz żyję, chodzę, oddycham, ale czuję, że mnie w sobie nie ma.
O czym przekonałam się dziś jadąc samochodem. Pogoda za oknem nie napawa optymistycznie. Jadę samochodem w deszczu ciągle myślę "a co jakbym teraz wpadła w poślizg..." przecież wypadki w końcu zdarzają się nagle, zza drzewa, zza zakrętu.
Zamiast tego dostałam dziś mandat za przekroczenie prędkości. Od rana miałam przeczucie, że coś się stanie, że będą gdzieś stac, ale dziś włączył mi się "automat" i jadąc z jednej szkoły do drugiej chciałam tylko pędzic i nie myślec. I choc miałam zamiar wyhamowac, to zapomniałam po prostu i piękna pani policjant pomachała mi lizakiem. Pierwsze zatrzymanie i : chce pani zobaczyc ile miała pani na liczniku? gdzie się pani tak śpieszy? przekroczyłam o 35km/h. Co równa się 300złotym i 6 punktom karnym. Dałam jej po prostu dokumenty bez negocjonowania, wsiadłam spowrotem do samochodu i się rozryczałam. Zaczęłam szlochac i się trząśc i bic pięściami w kierownicę jak jakaś porąbana. Dawno mi tak nerwy nie puściły. Nie chodziło w ogóle o pieniądze, punkty czy cokolwiek. Tylko fakt, że tyle w sobie zbieram od dawna, uciekam, że w końcu to wyszło na wierzch. Te całe wmawianie sobie, że dam sobie radę i czuję się świetnie. Nawet jeśli przez chwilę tak się czułam, to ten mandat mi to odebrał. Policjantka albo mnie polubiła albo widziała jak wyje i dała tylko 100zł. Mówienie, że każdy kiedyś w końcu dostaje mandat nie jest pocieszające. 
Mandat jest odzwierciedleniem mojego obecnego życia. Pędzę przez nie, nie patrzę na znaki ostrzegawcze, spieszę się wszędzie, nie daję odetchnąc sobie. I nagle uderzam w drzewo, wraca świadomośc i się załamuję.
Załamuję, gdy widzę szczęście.
Czasami nienawidzę ludzi.

niedziela, 26 września 2010

damaged beyond repair.


jest 12 w południe, a ja mam tylko ochotę na whiskey z lodem.
Jedna szklanka za drugą. jak typowy męski bohater amerykańskiego filmu siedzący przy barze pociągający jednego drinka za drugim.
Są dni kiedy nie mam czasu myślec i czuję się dobrze i są wieczory takie jak wczoraj i dzień jak dziś kiedy nie potrafię. Co znaczy, że kiedy jest dobrze to tylko sobie to wmawiam.
Nie mam nikogo. Nie mam nic. w moim życiu nie ma przyjaźni, miłości. nie ma przyjaciela, wsparcia, bratniej duszy. nie ma czasu. pracuję non stop, bywam tak zmęczona, że moje ciało nawet jak ma czas się zdrzemnąc to tego nie robi. nie pijam kawy i nie jadam słodyczy, bo bym zdechła i serce mi chyba wysiadło. Moje życie polega na wyjściu do pracy, powrocie, szybkim uszykowaniu się na korepetycje i powrocie do domu po kilku kolejnych godzinach. potem kąpiel, sen. A gdy śnię, to śnię o wypadającym zębie i tryskającej krwi lub o tym, że dostaję serię z karabinu maszynowego w brzuch, budzę się w strachu czując nudności w miejscu, gdzie przed chwilą wpakowano we mnie kule.
Chciałabym byc prosta. Chciałabym móc cieszyc się z rzeczy, z których cieszą się inni. Chciałabym nie miec tyle emocji w sobie. Nie analizowac tyle. Jestem typem zwariowanej osoby, która współczuje seryjnym mordercom, którzy są skazywani na śmierc i wiecznie szuka powodów.
Jestem nijaka, obojętna, bywam też zła.
Na Ciebie, że nie kochałaś tak jak pragnęłam
na Ciebie, że mnie okłamywałaś, zdradzałaś
Na Ciebie, że odebrałaś mi niewinnośc i naiwnośc
Na Ciebie, że wyjechałaś
Na Ciebie, że zrezygnowałaś, nie walczyłaś
Na Ciebie, że zamieszkałaś z inną zamiast mi powiedziec, że myślisz o mnie.
Nie, i nie tęsknię do nikogo. Tęsknię za normalnością. 
Jestem odcięta od wszystkich. Najbardziej nie mogę odciąc się od siebie, Od swojej głowy. Czuję się jak nastolatka, która całą swoją gorycz i złośc wkłada w śpiewanie piosenek pełnych gorzkich słów do lustra przez łzy. Łapię się za głowę, ciągnę za włosy mając nadzieję, że rozedrę ją na pół.
Kopcie mnie w głowę, może ozdrowieje.

"Każda tkanka w ludzkim ciele regeneruje się średnio raz na siedem lat. Jak wężę, w pewien sposób, zrzucamy swoją skórę. Biologicznie, jesteśmy całkiem nowymi ludźmi. Możemy wyglądac tak samo i zapewne tak jest. Zmiana nie jest widoczna. Przynajmniej nie u większości. Ale wszyscy jesteśmy zmienieni. Całkowicie...na zawsze"
Moich ran nie widac, ale jestem ranna.

wtorek, 21 września 2010

rozładowana bateria.

Dziś w pracy rozładował mi się telefon. Nigdy nie dopuszczam do tego, żeby telefon mi się wyłączył. takie moje uzależnienie od technologii, ale i od tego, że napisze osoba, na którą czekam...
Dziś uświadomiłam sobie, że nikt nie napiszę, więc nie mam się co spieszyc z jego naładowaniem i włączeniem, bo i żadna wiadomośc nie będzie na mnie czekac. Był wyłączony 4 godziny. I miałam rację.
Mogłoby by mnie w ogóle nie byc, a nikt by nawet nie zauważył.
Nie wiem czy to zmęczenie psychiczne czy czysto fizyczne, ale dzisiaj moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. padłam na biurko, kazałam dzieciakom robic zadanie i rozbeczałam się zakrywając włosami. bo ja nie potrafię udawac. nie umiem oddzielic pracy od uczuc, tego co głęboko. Nie potrafię uśmiechac się przez łzy. Na korepetycjach kręciło mi się w głowie i literki mi się zlewały. Nie mam apetytu.
Ktoś powiedział mi, że powinnam urodzic się w innej epoce. W średniowieczu, epoce romantyzmu najlepiej. Jestem i będę wiecznym Werterem wystającym na krawędzi okna jakby to był klif, na którym zaraz dołączy do mnie ukochana, porwie w swe ramiona i pocałuje. Spacerowałabym po wrzosowiskach, brudziła dół spódnic błotem, haftowałabym sobie, czytywała książki i piła popołudniowe herbatki. Byłabym taką Elizabeth Bennet ze swoją dumą i uprzedzeniem. Nie byłoby facebooka, telefonów, internetu, nie widziałabym jak komuś lepiej beze mnie. Żyłabym sobie swoją sielanką raz po raz rozmyślając o mojej lepszej połowie, że gdzieś tam jest i na mnie czeka.
Albo strzeliłabym sobie w głowę z cierpień, bo nie widziałabym sensu.
Bo jak przetłumaczyc rozumowi tęsknoty serca?
Jak milczec? Powiedziałam wszystko, co mogłam. Powiedziałam całą prawdę i ona o tym wie, a i tak nic z tym nie robi.
Dlaczego ludzie nie walczą? Dlaczego wiecznie dręczę serce? Dlaczego nie umiem ja odpuścic? Dlaczego liczę, że jak się odzywa to wróci, dlaczego patrzę przez okno i każde światła samochodu wydają mi się byc jej samochodem? Dlaczego ja w ogóle jeszcze myślę, co by było gdyby? Nie mam cierpliwości do miłości. Gdy ją widzę to nie potrafię odpuścic, nawet jeśli mam się upokorzyc i stracic do siebie szacunek. Póki kogoś nie znienawidzę. Znów walczyłam, znów przegrałam.
Ale tak jak mi się mówi. Muszę przestac forsowac serce, muszę przestac szukac. Gdy ktoś się pojawi w moim życiu następny to niech ten ktoś o mnie zawalczy, a nie ja znów otworzę się pierwsza. Oddam ciało, duszę i zostanę z niczym.
Jestem warta walki.
Zasługuję na dobre traktowanie.
Jestem dobrą osobą, przyjaciółką, żoną, matką, kochanką.
Mogę byc czyimś spełnieniem marzeń.
Nie oddam tego więcej już nikomu, póki ten ktoś nie zawalczy.
Zapełniam czas pracą, zarabianiem pieniędzy, dbaniem o siebie. Szczęście będę czerpac z materialnych spraw. I będę pisac, bo to lubię i jako tako mi wychodzi.
Będę skupiac się na celu - kupno samochodu.
a nie - sprzedaży serca i siebie.
"Jak daleko odejść musiałabym,
byś poczuła czemu ze mną chcesz być.
Tutaj no powiedz jak.
Wiele jeszcze rzeczy dźwiga świat,
które musiałabym przynieść Ci do stóp.
Byś była znów.

niedziela, 19 września 2010

osamotniony bieg.

obracałam się całą drogę
tak samo jak patrzyłam przez okno przez te ostatnie dni
ale Ciebie tam nie było i nie ma
Bo za mną nigdy nikt nie biegnie
i ja nie mam siły już biegac sama goniąc własne i osamotnione pragnienia miłości
miałam odpoczywac, a nie forsowac serce jeszcze bardziej
"Ja się nie zmienię"
a ja nie mogę pozwolic by znowu ktoś wyssał ze mnie wszystko, co dobre
tylko dlatego, że tak bardzo chcę kochac i byc kochaną
pierwszy raz podjęłam decyzję zdrowo-rozsądkową
co nie znaczy, że serce nie boli
że znowu dawałam i nie dostałam
nie mam siły na zabawę w miłośc.
Mówią, że złe rzeczy nie dzieją się bez powodu
ale żadne mądre słowa nie uśmieżą bólu
co mam niby powiedziec kiedy słowa grzezną mi w gardle, a z Tobą wszystko w porządku?
kiedy ja leżę z otwartymi oczami, a Ty nie masz problemu ze snem.
bo kiedy serce się łamie, łamie się nierówno.
od razu ogłosiłaś siebie wolną i nie starasz się, co utwierdza mnie w tym, że podjęłam dobrą decyzję.
Gdy mnie zaboli i zechcę wrócic tak jak teraz przez moje niskie mniemanie o sobie, to sobie to będę przypominac...

niedziela, 12 września 2010

Badaj się!

Nie wiem ilu z Was czyta Wyborczą, ale niektórzy pewnie się orientują, że prowadzą oni akcję "Leczyc po ludzku", który skupia się na chorych na raka. Zawsze śledzę i ostatnio przeczytałam dekalog Krauze, który walczy od paru lat z rakiem prostaty.
Pierwsze przykazanie brzmi mniej więcej tak : Badaj się - nie myśl, że jesteś nieśmiertelny, bo nikt nie jest. Uderzyło to we mnie choc to tak powszechna prawda, a tyczy się bardzo mojej rodziny. Gen raka jest u nas przekazywany z pokolenia na pokolenia. Spokojną starością nie umarł nikt, rak lub wypadek samochodowy. Zawsze sobie obiecuję, że prędzej skoczę z dachu niż umrę w takich męczarniach jak jedna czy druga babcia. Dlaczego by więc nie chodzic do lekarzy już teraz? Co z nami jest, żę tak bardzo się boimy tych badań? Ja ten strach mam zaszczepiony przez rodziców. Ja widzę, że oboje są już schorowani. Oni mają w sobie ten paniczny strach, że umrą tak samo jak ich rodzice. Ze któreś z nas będzie wtedy ich trzymało w ramionach, gdy oddadzą ostatni oddech. Tak się boję o nich, ale nie mogę przekonac do badań, ale z drugiej strony jak przekonac ich skoro sama bym pewnie się bała usłyszec wyników? Jedyny raz udało mi się przekonac mamę na mamografię, ale ile to trwało. I widziałam jej paniczny strach przed wynikami. Teraz widzę, że przyszła kolejna koperta z zaproszeniem na badanie. I leży nieotwarta..ze strachu..Dlaczego musimy zostac zaproszeni na takie badania? Czasami dopada mnie paniczny strach odbierający oddech, że moich rodziców pewnego dnia już po prostu nie będzie..i że będziemy wszyscy czuc się winni, że widzieliśmy, że coś nie tak, ale nie popchnęliśmy ich do lekarza. Bo jedno z przykazań mówi o wspieraniu. Pamiętam jak moja mama też bała się odwiedzic koleżankę, która umierała na raka, ale stwierdziła, że nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Bo moja mama kochaną kobietą jest, całą tą wrażliwośc, łzy, uleganie innym odziedziczyłam po niej. Tylko moja mama zakrywa to pod dominacją mężczyzny i te wszystkie najpiękniejsze cechy, które czynią ją sobą schowała głęboko.
To, co chcę powiedziec, to że kocham moją mamę i boję się jej kiedyś nie miec.

czwartek, 9 września 2010

kwarantanna.

"Wątp, czy gwiazdy lśnią na niebie
Wątp o tym, czy słońce wschodzi
Wątp, czy prawdy blask nie zwodzi
Lecz nie wątp, że kocham ciebie."

'Co' i 'gdyby' to dwa niewinne słowa. ale gdy stają razem obok siebie,nabierają mocy, by prześladować Cię przez całe życie. Co gdyby?
Co gdyby?
Co gdyby?

Co gdyby miłosc wystarczyła za wszystko? czy wtedy wybrałabyś mnie?
Co gdyby nie istniało nic poza nami? czy byłabyś wtedy szczęśliwa?
Co jeśli nigdy mnie już nie dotkniesz, nie zobaczysz, nie usłyszysz?
Potrafisz z tym życ? Ja nie...

Jestem kimś, kogo łatwo się opuszcza, jeszcze łatwiej zapomnina.
Znów jestem tą, od której wszyscy uciekają.
Jak od zachmurzonego nieba i deszczu.
niech ktoś mi pomoże znaleźc przycisk "pauza",
Bo wszystkie myśli i wspomnienia przewijają się w mojej głowie jak stare taśmy.
Tęsknię do każdej sekundy, choc nie było ich tak wiele jak mogło byc.
A wydawały mi się już byc pewne wieczności.
Jakkolwiek to szalenie znów brzmi:
Uwierzyłam. naprawdę uwierzyłam.
Jak można tak po prostu odpuszczac? gdy dwie osoby się kochają i wyznają te miłośc, a potem z niej rezygnują? czy życie w pojedynkę naprawde jest prostsze niż we dwoje? czy teraz jest lepiej?
A może naprawde jestem zbyt męcząca by byc kochaną?
Ulatniająca się trucizna, więc lepiej objąc kwarantanną i odciąc od siebie.
Jednak...nigdy nie dowiesz się jak moje serce rozjaśniało i czyściło się od goryczy, gdy byłaś obok.
nie dowiesz się jak doceniałam troskę jaką mnie darzysz.
nie dowiesz się jak ceniłam Nasze wspólne noce i dnie. śmiech i łzy, a chyba zwłaszcza te drugie.
nie dowiesz się ile moja poduszka posiada śladów rozpuszczonego tuszu po tym jak powiedziałaś, że odpuszczasz...
samospełniające się proroctwo. tak bałam się sama zranienia, że sama zraniłam.
f u c k!
piękniejszych słów nie mogłam wypowiedziec
inaczej prosic byś nie odchodziła
płynęły prosto z serca
były świeże
niepowtarzane
tylko dla Ciebie
ale to wciąż za mało...

Odcinam się od świata. rozpacz zakrywam uśmiechem przed bliskimi, ale głęboko...pozwalam sobie na ubolewanie, a nie uciekanie od niego. ja nie chcę przestac kochac. nigdy. nie przestac wierzyc, że miłośc jest wszystkim, a bez niej rzeczy i życie mają mniejsze znaczenia. poki żyję i moje serce biję będę walczyc o te przekonanie. o Ciebie, póki nie stracę sił.

wtorek, 7 września 2010

odkrywanie.

"posiadanie dzieci przypomina odkrywanie nowych, niezwykłych pokoi w domu, w którym mieszkało się całe życie"

Wraz z początkiem roku szkolnego i poznaniem gromadki nowych dzieci ten temat do mnie wraca. Może nie każdy widzi w dzieciach niewinne i kochane istoty, które same nas coś uczą, pomagają odkrywac, czasem czuję jakbym odkrywała świat z nimi. Pierwszaki oprócz nauki potrzebują jeszcze dużo opieki wokół siebie ,a ja kocham ją dawac, gdy widzę, że któreś dziecko ma z czymś problem. Jest mała Klaudia, malutka, drobniutka, małe okularki, wygląda jak mała profesorka i jest tak grzeczna i słodka, że tylko ją tulic:) Dziś popłakała się, bo nie wiedziała jak trafic na lekcję informatyki. Jak durnie to zabrzmi, lubię takie chwile, w której dane mi jest uspokoic jakieś dziecko, zaprowadzic, pomóc niesc ciężki plecak, bo jej, uwierzcie, ważył więcej i był większy od niej:) Widziec ich późniejszy uśmiech i uspokojenie jest najbliższą formą macierzyństwa jaka mi jest dana. Wczoraj starsze dzieciaki czarnoskórego bohatera książki nazwali "makumbą". Dostały za to niezły wykład, tak samo jak nie powinny się wyzywac od Żydów, nie powinni obrażac nikogo ze względu na ich odmiennośc. Nawet jeśli dotarło to tylko do 5 zamiast 25 uczniów, dla mnie zawsze warto zwracac na takie rzeczy uwagę. Więc pierwsze dni pracy pozwalają mi odkrywac. Gdy zadaję dzieciom pytania, sama na nie odpowiadam, wspominam, analizuję, pracuję z nimi. Gdy słyszę od zadowolonych rodziców, że ich dzieci po powrocie do domu mówiły tylko o pani od języka angielskiego czuję, że dobrze wykonuję moją pracę:). Oby ten rok obfitował w tak beztroskie i pełne ciepła dni jak te pierwsze. Oczywiście zdarzają się już przypadki, że wyprowadzają mnie z równowagi aż chce się przeklnąc, ale tylko spokój może nas uratowac:)

Wczoraj obejrzałam też nieziemsko dołujący, ale piękny film o macierzyństwie. Bo właściwie film jest o tym, jakie macierzyństwo może byc ciężkie, a raczej niemożnośc posiadania dzieci i nieprzerwana walka o to by je miec. Zdanie proste, acz dobitne dla takich osób, gdy mowa o adopcji i całym tym skomplikowanym procesie, w moim wolnym tłumaczeniu:

W tych czasach wszystko jest ocenianie i poddawanie analizie, macierzyństwo powinno byc prostsze niż to wszystko.

Bo w tym filmie każda matka walczy o dziecko. Czy też utracone, czy jeszcze nienarodzone. I każdą z bohaterek ta walka zmienia. Ja wiem, że nie mam wielce jak walczyc w Polsce, dlatego zadowalam się swoją pracą i dialogami z dziecmi. Pytaniami typu: jakie święto lubicie najbardziej i dlaczego, wasza ulubiona zabawka, zajęcie?

Moje ulubione święto to Boże Narodzenie, nie przez prezenty, bo ich od dawna nie dostaję, ale dlatego, bo rodzina się zbiera, mogę zjesc barszcz z uszkami i poczuc tą jędyną w swoim rodzaju atmosferę ciepła nawet jeśli za oknem śnieg.

Ulubiona zabawka z dzieciństwa? W ten sposób dzieci dowiedziały się, że ich pani była chłopczycą, bo wolała klocki Lego, pistolety, samochody i latanie po drzewach:)

A wy? jakimi byliście dziecmi? :)

http://www.youtube.com/watch?v=H87uMXAQzjc

Film nosi tytuł "Mother and child" i dla tych, którzy lubią poświęcic wieczór na dobre kino, polecam :)

niedziela, 5 września 2010

inspiracja.

Ludzie czasami wydają się byc trucizną, która wchodzi Ci w krew. Im bardziej chcemy ją wypłukac ze swojego organizmu, by znów poczuc oddech wolności tym gorzej czuje się nasza dusza. Moja podświadomośc płata mi figle. Bawi się ze mną i męczy.
Włożyłam ją do małego pudełka. wcisnęłam głęboko i uczyniłam bezwartościową i nieistotną, by miec spokój w sumieniu. i gdy już mi się wydaję, że wypłynęłam po drugiej stronie brzegu, dowiaduje się o jej kolejnych niezrównoważonych akcjach. przekonałam się dobitnie, że z nią jest coś nie tak i mogę kompletnie zamknąc ten rozdział. teraz istnieje coś innego. ja się po prostu boję. boję się, bo nie wiem co ona może zrobic. boje się, że może narobic bałaganu w mojej pracy, w moim życiu, rodzinie. że ona jeszcze wróci i zniszczy mi życie. gdy śpię, nawiedza mnie w koszmarach i prześladuje swoją osobą już nie tylko w życiu, ale jak trucizna przebija się też w moje sny i podświadomosc, nieważne jak bardzo chce ją z siebie wyprzec.
Moim jedynym lekarstwem będzie czas. wiem to. znosiłam już tak wiele i czas zawsze pomagał. przyjdzie dzień kiedy to wszystko ucichnie, a ja obudzę się z uśmiechem, a nie kolejną obawą.
Chodziłam kiedyś  z podniesionym czołem.
wtedy pojawiła się A. i odebrała mi z 5 cm.
potem odeszła I. i zabrała ze 2 cm.
zraniłam L... a teraz zniszczyła mnie N. i odebrała kolejne 5 centymetrów.
Każde to upokerzenie sprawia, że maleję. Więc tak, boję się kolejnego cierpienia, bo kolejna osobista porażka utnie mi tym razem kolana.
To co naprawdę chciałam opisac to moje uzależnienie i lekarstwo jednocześnie. Paradoksalnie.
Jestem uzależniona od świata filmu i seriali. Zwłaszcza od jednego. Chirurdzy. To on zainspirował kolejną notkę. Oglądam go teraz po raz kolejny. Powtarzam sobie 5 serię, bo jest pełna inspirujących sytuacji i słów. Kocham do niego wracac. Dlaczego? Może to się wydawac banalne i niskie. Jednak w każdym z tych bohaterów widzę częśc siebie. Jednego dnia jestem ciemna i pokręcona jak Meredith. Innego jestem zamknięta w sobie z podniesionym czołem jak Cristina. Innego dnia mam ochotę beczec i wylewac serce jak Izzie. Wszyscy ci bohaterowie są w jakiś sposób złamani i walczą każdego dnia nie tylko o życie innych, ale i też o swoje. Nie zawsze wygrywają, ale swoimi walkami inspirują moje. wywołują śmiech i łzy.
ludzie mówią, że jestem wrażliwa, bywam wręcz nadwrażliwa, złośliwi mówią, że przewrażliwiona.
Wczoraj jadąc samochodem widziałam kotka bez jednej łapki, który kulał. Odruchowo krzyknełam: o jeju biedny kotek, i miałam ochotę stanąc i go przytulic i wziąc do siebie. zawsze mam ochotę naprawiac każdą złamaną istotę.
czasem zapominam o sobie. czasem robię to świadomie, bo czasami lepiej zając się kimś innym, byle nie sobą.
Jeszcze 2 lata temu myślałam, że nie znoszę kawy, dziś patrzę w gorący kubek kawy i zachwycam się jej zapachem i smakiem.
Zawsze można coś zmienic w życiu.
I macie rację, każdy ma swoje głębokie wnętrze. Każda szara myszka. niektórzy z tym wnętrzem są pogodzeni, a inni walczą każdego dnia.

Kończąc słowami z Chirurgów:

" Kości się łamią 
Organy pękają 
Tkanka się rozdziera 
Możemy zszyć tkankę, naprawić szkody, uśmierzyć ból... 
Ale kiedy życie się nam rozpada, 
Kiedy MY się załamujemy...
Nie ma w tym nauki, nie ma twardych reguł.
Musimy wyczuć naszą drogę po omacku "

sobota, 4 września 2010

z dnia na dzień.

zaczął się nowy rok szkolny, dla mnie nowy rok.
zwykle wakacje były okresem depresyjnym, wprawiającym mnie w nadmierne, żałosne kontemplowanie nad swoją marną egzystencją bez żadnych sukcesów.
Tymczasem okazało się, że jestem jedyną nauczycielką, która przyszła przygotowana na swoje lekcje, coś powycinałam, pokolorowałam, namalowałam. dzięki czemu nowi uczniowie mnie pokochali, a starzy chcieli tylko przytulac.
Zgłasza się Alicja i pyta: ja mam tylko jedno pytanie, czy mogę panią przytulic? oczywiście, że tak. przytuliła mnie gromadka dwudziestu. serce się rozpłynęło.
ale sympatie mają swój koszt. często przypłacany krzykiem i brakiem głosu. bo u dzieci sympatia nie idzie w parze z ciszą i szacunkiem. nad tym ciągle pracuję. mimo wszystko mam chęci się ulepszac. a to już chyba coś.
dziś pożegnałam przyjaciółkę , która wyleciała na rok do francji, jak na nauczycielkę nauczania początkowego przystało zrobiłam jej kartkę wyrobioną z głębi mojego serca. wcześniej poszłam sobie po piwko i popcorn i obejrzałam coś dobrego. wracając zauważyłam moją sąsiadkę. widzę ją często. nie wiem nawet jak ma na imię. wiem, że jest ciut starsza ode mnie i pracuję w papierniczym. wiem, że jest typową szarą myszką. wiecznie nosi kitkę, nie maluje się, nie ubiera się wyzywająco ani drogo. wiem, że jest nieśmiała i zawsze uśmiechnięta w pracy i że nie ma nikogo. widzę ją jak wraca późno z pracy z głową przechyloną na bok z siatką w ręku. I zawsze zadaje sobie pytanie : czy ona tyle się nad sobą zastanawia? może jest po prostu szczęśliwa i nie potrzebuje oceny i akceptacji  innych? ani uwagi mężczyzn? jej uśmiech wydaje się jakby wystarczył jej za wszystko.
czasami myślę, że chciałabym wieśc takie proste życie. po prostu. z dnia na dzień.