poniedziałek, 24 maja 2010

boję się, że ktoś wygra wybory.


Na wstępie chciałam przeprosic, że nie mam czasu ostatnio u Was zostawiac śladu. Zaglądam kiedy mogę, ale ostatnie tygodnie były szalone. Non stop coś do roboty. Gdy tylko skończy się cały ten wyścig, oddam się temu co lubię, czyli czytaniu Was i komentowaniu:)
Ale tym o to sposobem zakończyłam kolejny rok studiów wczoraj. Teraz jeszcze ten tydzień by nadrobic całą papierkową robotę do stażu i będę się wspinac wyżej po szczeblach awansu zawodowego nauczycieli. Studia na "zacnej" filologii UAMu były banalnie śmieszne, niewyobrażalnie nieopłacalne i jeszcze bardziej zadziwiająco leniwe, ale mają mnie podobno wzbogacic o tytuł magistra.
Wczoraj spacerując samotnie po Poznaniu po zajęciach, ponieważ z okazji Zielonych Świątek zamknęli mi sklepy i tyle z mojego nagrodzenia siebie zakupami:P, spotkałam moją ex. Bałam się z nią spotkac od dwóch lat. Odkąd ja zdradziłam ją, ona mnie i tak zaczął się dalszy łańcuch kłamstw. Spotkałam kobietę, dla której straciłam głowę, przez którą zatraciłam siebie dla jej przypodobania. Gdzie jak szczeniak latałam i słuchałam, bo kochałam bez pamięci. Śniła mi się miesiącami, nawiedzając mnie, prześladując, wywołując wyrzuty sumienia. I co? i nic. Serce nie biło mi szybciej, nie bolało mnie, jej usta, włosy, śmiech nie wywoływały żadnego sentymentu, nie przypominałam sobie jak smakowały jej pocałunki czy jak nam ze sobą było, bo nawet już tego nie pamiętam. Czas leczy rany i zabija uczucia. Pozbyłam się tego dysonansu, który kazał mi wątpic w to czy podjęłam słuszną decyzję wiążąc się z kimś innym. Niczego nie straciłam, bo mało osób z mojej przeszłości ruszyło naprzód. Wielu stoi w miejscu, nie zmienia niczego. Nawet jej wygląd pozostał taki sam. Siedziałam obok i czułam, że poszłam o wiele dalej. 
Człowiek ciągle ma ochotę narzekac na swój żywot marny. To pracy za dużo, to praca kiepska, to współpracownicy kiepscy, płaca marna. Mam marzenie, plan! kupic samochód w przyszłym roku. Skrupulatnie na niego odkładam, nie przekraczam wyznaczonej sumy, ale mój samochód odjeżdża coraz dalej, bo przekonałam mamę, żeby w końcu wyremontowała sobie kuchnię. I Zaoferowałam, że się do tego dołożę. To jak kuchnię, tak i łazienkę, bo jest już okropna. I tak moje oszczędności przeznaczam na innych. Robię to bezinteresownie, ale moją kieszeń to boli. W lipcu jestem świadkiem na ślubie mojej siostry, a tydzień później ślub przyjaciółki. Zrezygnowałam przez to z wyjazdu do Szwajcarii na weekend Bożego ciała. Samochód potrzebuję do pracy, bo bez przerwy zabieram go rodzicom, czym również nie są zadowoleni. Będą musieli jednak uzbroic się w cierpliwośc większą. Zastanawiam się ile w mojej świadomości zawiera się tego, że dokładam rodzicom na remont, by nie myśleli i nie czepiali się moich spotkań z dziewczyną. Bo w końcu Chcę też po prostu spokoju i nie słyszec na kolejne święta : życzę Ci zięcia. A może po prostu chcę byc dobrą córką i odwdzięczyc się w jakiś sposób za ich kolosalny wysiłek fizyczny i finansowy włożony w wychowanie mnie? 
Ale potem zatrzymuję się i myślę. Nie mam prawa marudzic. Ludziom na południu woda zabrała cały dobytek. Siedzę i gapię się ślepo w telewizor i łzy same garną się do oczu widząc cierpienie ludzi. Mówimy jakie mamy szczęście mieszkając w Wielkopolsce. Ja marudzę na drobne wydatki, kiedy pan Tusk dumnie w telewizji głosi, że każdy poszkodowany dostanie do 6 tys. złotych. Co to jest, gdy człowiek do dachu ma zalany dom? 60 tys. miałoby sens. Ale dumnie pan Kaczyński Jarosław rozpoczyna kampanię wyborczą w suchej Warszawie pod hasłem "Bądźmy razem" organizując charytatywny koncert. Stanu nadzwyczajnego brak, bo nie daj Boże wybory przesunąc by trzeba było. 
Boję się, że ktoś wygra wybory. A nawet gorzej, boję się, że wygra wybory ktoś, kto wyglada jak poprzedni prezydent. Polska chcę się nazywac postępową. Nieważne ile nowej technologii się wprowadzi, do ilu Unii wstąpimy, światopogląd nasz się nie zmieni i dalej będziemy tkwic we własnym sosie udręczenia i okazjonalnej ciemnoty. Czytałam, że 2-3% Polaków wybiera prezydenta bazując jedynie na jego wyglądzie zewnętrznym. Wiadomo kto od razu odpada, tatusiowy wąs Komorowskiego też jakiś taki odpychający powiadają, więc może podążając tą ideologią, głos oddam na pana Napieralskiego, bo ma taką ładną żonę nazywaną polską Carlą Bruni? Sam też ładnie się prezentuje. A więc wygląd, Panie i Panowie wygląd się też liczy.  
Ipod. To słowo wymawiają teraz dzieci idące do pierwszej Komunii świętej, nie Amen, moi mili. Jadąc wczoraj trasą widziałam boską reklamę laptopa z hasłem "Na świetną komunię!" Gdzie te czasy kiedy skrzynka oranżady i Grodziskiej były CZYMŚ, a uzbierane pieniądze oddawało się rodzicom? Dziewczynka z Poznania miała wydanie Komunii Deluxe, Jechała do kościoła limuzyną popijając szampana z goścmi, w wywiadzie jąkając się wypowiadała nauczoną kwestię: Przyjęłam Pana Jezusa do serca. A więc, wygląd i wrażenie ponad wszystko! Ipod.

środa, 12 maja 2010

uczuciowa niestrawnośc.


Po jakimś czasie uczymy się delikatnej różnicy
między trzymaniem za ręce a kochaniem duszy

I uczysz się, że miłośc nie oznacza pewności
a towarzystwo nie równa się bezpieczeństwu

I zaczynasz rozumiec, że pocałunki to nie kontrakty
a prezenty to nie obietnice
I zaczynasz akceptowac swoje przegrane
z głową podniesioną wysoką i nisko opuszczonymi powiekami
Z gracją kobiety, a nie rozpaczą dziecka.

Uczysz się budowac drogi na dzisiaj,
ponieważ jutrzejsza gleba jest zbyt niepewna
by posiac na niej plany,
a przyszłośc zazwyczaj spada w środku lotu.

Po czasie uczysz się, że nawet słońce parzy,
jeśli jest go za dużo.

Więc sadzisz swój własny ogród
i dekorujesz swoją duszę, zamiast czekac
aż ktoś sam przyniesie Ci kwiaty.

I uczysz się, że naprawdę możesz to znieśc,
Że jesteś silna,
I że masz wartośc.

I uczysz się, uczysz, uczysz....
Z każdym rozstaniem, się uczysz.

Czy wierzycie, że ludzie się zmieniają? Ja w to nie za bardzo wierzę. Myślę, że ludzie się modyfikują, przystosowują, ale w środku jesteśmy, kim jesteśmy. Stajemy się lepsi w zakrywaniu swoich wad, ale nigdy się ich nie pozbywamy. Gdzieś w środku nadal czuję wszystko, to co złe. Czasami mam ochotę robic złe rzeczy. Czasami wracam do przeszłości i do niej tęsknię. Wmawiam sobie, że stałam się lepszym człowiekiem i nigdy nikogo nie zdradzę, nie oszukam, nie okłamię i nie ubliżę, by poczuc się lepszą od innych i poczuc się lepiej sama ze sobą. W głębi jednak wiem, że nadal posiadam w sobie silne instynkty, które mogą pokonac rozum i popchnąc mnie na niespokojne wody. Wiem to. Dlatego nigdy nie przyznaję, gdy ktoś mi mówi: zmieniłaś się na lepsze. Po prostu nauczyłam się chowac to, co złe by innym żyło się lepiej. Mi niby też, ale czasami nabawiam się niestrawności od wad, które ciężko przełykam.

piątek, 7 maja 2010

wyścig szczurów z wódką w dłoni.

Co decyduje o tym, że ktoś staje się alkoholikiem? Gdzie jest ta cienka granica? Czasami mam wrażenie, że mam na takową zadatki. Tak wielu ich widzę, tak wielu ich w mojej rodzinie. Uzależnienie podobno zaczyna się, gdy zapija się  swoje problemy? Ten tydzień jest taki, że mam ochotę nic innego jak tylko pic. W środę opróżniłam wszystko, co było. Zaczęłam od piwa, skończyłam na wódce, a jak się skończyło miałam ochotę leciec do sklepu o 23 po jeszcze. a na rano przecież do pracy. Uwielbiam ten stan. Błogi, ciało i umysł się rozluźniają i wszystko mnie bawi i wydaję się prostsze. Nie przeszkadza mi picie w samotności. Dziś znowu siedzę tu z drinkiem, a czekają mnie jeszcze piwa. Czasami myślę, gdyby została mi samotnośc w życiu to uczyniłabym z wódki swoją towarzyszkę. Jestem słabą osobą i nie wytrzymuje sama ze sobą. Alkohol wszystko ułatwia. Jaką rolę odgrywa w waszym życiu? W moim czasami az za dużą...
Ostatnimi czasy chodzi mi praca po głowie i środowisko w jakim pracuję. Obrzydza mnie ono, już o tym wspominałam. Dwie jedyne dla mnie normalne kobiety, które mogę nazwac kumpelami z pracy i które nie są tak podszyte fałszem jak reszta, zostają zwolnione i zostaję sama na placu boju. Stwierdziłam, że zamiast walczyc z wrogiem muszę się z nim bratac i odnaleźc jakąś grupkę popleczników. Takim o sposobem zaczynam tez obgadywac nową anglistkę i szukac swoich zwolenników. Czuję się źle, bo przez to, że się pojawiłam zwalniają poprzednią, która właśnie jest mi bliska w tej pracy. Nie ma mi tego za złe. Ja jednak nie czuję się dobrze.  Ale jak to mówią, w pracy wygrywa niby lepszy. Mój dyrektor to bardzo niesłowny i nieuprzejmy zbyt osobnik. Jak to stwierdził : Szukam kadry pod siebie. Cokolwiek to znaczy, ja pasuję do jego kadry. Dostałam więcej niż etat i opłacenie studiów i nie wiem czy mam się z tego czuc dumna. Wszyscy mi karzą, ja jednak tego nie czuję pracując w miejscu, gdzie panuje taka selekcja i dyskryminacja. Ale jednak "poleciałam" na kasę, bo wypłatę  mam dobrą, a będę miec jeszcze lepszą. Człowiek musi jednak kupic samochód i jakoś życ. Więc stanę się żmiją, by przeżyc. Wyścig szczurów. W końcu musiałam zostac w niego wciągnięta. Czy to źle?

wtorek, 4 maja 2010

sangwiniczko-melancholiczka.

Dzisiaj trochę psychologii, odniesienia do własnego życia oczywiście też. Kiedyś chciałam byc psychologiem, ale stwierdziłam, że jestem za głupia. Ale tak samo bardzo chciałam byc krytykiem filmowym, ale też stwierdziłam, że brakuje mi wiedzy;) Ale nie o tym.
Typy temperamentu. Są ich 4, gdyby każdy je znał i potrafił siebie i innych w nie zakwalifikowac żyłoby się nam o wiele łatwiej. Mówi się, że wiedza o tym jakim typem temperamentu jesteśmy jest bardzo przydatna w poszukiwaniu pracy, ponieważ dzięki temu jesteśmy w stanie przewidziec swoje reakcje i wiemy jakich prac unikac. Przede wszystkim jednak myślę, że ta wiedza przydałaby się w związkach partnerskich, bo pomogłaby lepiej się rozumiec i nie kłócic tak często. Ile razy myślę : bosz, jak ona mnie w ogóle nie rozumie. I to właśnie dlatego, że nie pojmuje i nie przyjmuje do wiadomości, że mój umysł i serce tak funkcjonują.
Podobno każdy jest mieszanką różnych temperamentów. Pierwszy typ to chyba każdemu znajomy choleryk. Kto właściwie nim nie jest w chwili złości? Choleryk reaguje szybko i silnie, ale równie szybko też mu przechodzi. Cholerycy nie nadajecie się więc do pracy żmudnej jak urzędnik. Lepsza będzie praca w agencji reklamowej lub do projektów, gdzie liczy się pomyśłowośc:)
Sangwinik. Myślę, że mam z niego wiele. Sangwinik chce byc lubiany, szuka akceptacji. Czuję się okropnie, gdy tej akceptacji mu brakuje. Więc fatalnie dla piosenkarzy czy aktorów;). Dużo mówi i na imprezach jest bardzo widoczny. Przechodzi szybko i łatwo w różne role. Praca przede wszystkim z ludźmi. Co ja mam z sangwinika? Zdecydowanie potrzebę durnej akceptacji. Nie lubię tego w sobie, ale wiecznie gdzieś jej podświadomie szukam, dlatego też wcielam się w różne role, by dostosowac się do towarzystwa by byc lubianą. Żałosne to trochę i smutne. Dużo gadam, to zdecydowanie też, dlatego też pracuję z ludźmi, gdzie mogę się wygadac. Poza tym mówi się, że nauczyciele to niespełnieni aktorzy, a ich sceną jest klasa. Oj tak;)
Melancholik. Kolejna częśc mnie. Jak można się domyślec melancholik reaguje z opóźnieniem, ale silnie i głęboko i szybko mu nie przechodzi. Bardzo przeżywają, co robią. Są twórczy, ale tylko wtedy, gdy nie mają granic czasowych. Nadają się do pracy żmudnej. Melancholicy to dobrzy architekcji, policjancji i strażacy. Często popadają w depresję czy manię. Melancholik, gdy ma kiepski humor będzie słuchał dołującej muzyki i gapił się w sufit by pogorszyc jeszcze swój stan, czego nigdy nie zrozumie choleryk. To akurat typowa ja. Nie potrafię sobie odpuścic, powiedziec, że to, co mnie boli to nic takiego. Będę to pogłębiac i wyc w samotności. Taka już jestem i nie znoszę, gdy ktoś mówi, że przesadzam;).
Typ temperamentu wpływa więc znacznie na naszą reakcję na stres. Jest naukowo potwierdzone, że samo nauczanie jest sytuacja stresową. Stąd skraca się nam czas pracy, a nie dlatego, że jesteśmy leniwi. Dlatego potrzebujemy wakacji tak jak i uczniowie, by nie zwariowac ze sobą;) Stresory są różnorodne, złe sale, brak pomocy dydaktycznych, wypłata, w moim przypadku fatalni współpracownicy i też uczniowie;) Mówi się, że są 3 fazy nauczyciela:
I faza - skupiamy się na wyglądzie, chcemy wyglądac dobrze i dobrze się prezentowac
II faza - staję się dla nauczyciela ważne to, co mówi. Chcą za dużo powiedziec wręcz. Więc dla nich nie liczy się, że się przy tym oplują, tylko to, że muszą przekazac wiedzę;) Osobiście myślę, że spokojnie można połączyc fazę I z IIgą bez cierpienia w wyglądzie i wiedzy jaką przekazujemy;) Nie ma nic gorszego jak nauczycielka z owłosionymi nogami, szminką na zębach i okropnym zapachem, której widok prześladuję Cię do końca życia:P
III faza - to nauczyciel, który ma już taką wiedzą, że dobiera to, co chcę powiedziec do grupy, którą uczy, czyli dostosowuje się.
Jak w każdym zawodzie tak i szczególnie w zawodzie nauczyciela może nastąpic wypalenie zawodowe. Istnieją jego 3 aspekty. Pierwszy to wyczerpanie, czyli bierzemy nadgodziny, nie jemy, nie ruszamy się wiele. Drugi aspekt to depersonalizacja, tak jak np. lekarz, który po czasie nie widzi już pacjenta tylko same jego papiery tak i nauczyciel przestaje widziec uczniów, widzi tylko dane w dzienniku. To wraz z trzecim aspektem jakim jest brak sensu wykonywanej pracy myślę jest najgorszym, co może nam się w życiu zawodowym przydarzyc. Brak sensu poczułam bardzo wcześnie. Na szczęście dowiedziałam się, że nauczyciel wypalenie zawodowe może już czuc po pół roku, ale może ono przejśc.
Co jest ważne, gdy nie widzicie już sensu? Przede wszystkim trzeba miec hobby inne niż praca. Gdy macie urlop, nie przeznaczajcie go na kursy czy szkolenia. Przeznaczcie go dla siebie. Śniadanie przede wszystkim! jedzmy regularnie:)
Jednak to, co przede wszystkim tkwi w mojej głowie po przestudiowaniu typów temperamentu i przypisanie sobie swoich to, to jakbym chciała by i moja dziewczyna je poznała i może spojrzałaby na mnie przy moim następnym kiepskim humorze bardziej przychylnym okiem. Gdy mam zły humor i mam ochotę słuchac smętów i płakac w poduszkę to niech będzie, a nie wyzywa mnie jakie mam znowu pretensje. Tak przeżywam swój smutek, tak szukam akceptacji, tak przeżywam życie. Zaakceptujmy siebie ze wszystkimi wadami i zaletami. Kochajmy siebie nazwajem, gdy nie potrafimy pokochac siebie, przede wszystkim bądźmy dla siebie, a nie potępiajmy to jakimi jesteśmy. Z naturą przecież trudno walczyc, łatwiej myślę ją zaakceptowac i zrozumiec. Przecież porozumienie i zrozumienie to też tak piękne i uwalniające uczucie.
Kim Ty jesteś?;)